W czerwcu 2024 roku minęło 90 lat od premiery pierwszego odcinka amerykańskiej kreskówki z Kaczorem Donaldem.
Z tej okazji wydawnictwo Egmont Polska wydało album komiksowy zatytułowany po prostu Nasz wielki Donald. Scenarzystów i ilustratorów jest wielu, a polskim tłumaczem tego literackiego dzieła został Jacek Drewnowski. Album jest dość w sporych wymiarach mający aż 372 stron. Premiera nastąpiła 12 czerwca, czyli trzy dni po urodzinach najsłynniejszego kaczora na świecie.
Niezwykła kariera Kaczora Donalda rozpoczęła się w 1934 roku występem w animacji Mądra kurka, w której ubrany w marynarski strój tańczył i śpiewał na barce. Obdarzony nietuzinkowym charakterem, z czasem Donald stał się megagwiazdą. Jego typowo ludzkie wady i zalety sprawiają, że każdy może odnaleźć w nim cząstkę siebie. Od dzikiej radości po najgłębszą rozpacz – nie ma emocji, której ten impulsywny, pyskaty specjalista od wszystkiego nie wyraziłby w pełni. Niniejszy tom Nasz wielki Donald, wydany z okazji dziewięćdziesiątej rocznicy debiutu kaczego bohatera, obejmuje komiksy różnych scenarzystów i rysowników oraz ukazuje wzloty i upadki najsłynniejszego kaczora na świecie, jego bohaterskie czyny i komiczne błędy, drobne sukcesy i sromotne klęski z dziewięciu dekad historii komiksu.
Pierwsze wrażenie
Album jest po prostu przepiękny, choć na pierwszy rzut oka widać ogromną minimalistyczność. Właśnie to najbardziej przykuło moją uwagę – mały portret Kaczora Donalda, złoty napis, czarne tło z drobnymi elementami koloru czerwonego. Miałam wrażenie, iż będę czytała coś niezwykłego i magicznego. Czy faktycznie tak było przez cały czas?
Kacze meritum
Wszystko zaczyna się od rozdziału Liczne role Kaczora Donalda, który liczy w sobie kilka stron tekstu oraz dość dużą liczbę zdjęć, czy rysunków. Jest to wręcz ogromna kopalnia wiedzy – myślałam, że wiem prawie wszystko, a tu się okazało, iż wiem… niewiele. Ów rozdział czyta się zapartym tchem. Zaskoczyło mnie jednak to, że w cyklu komiksowym Kaczogród tak mało dowiadujemy się o najsłynniejszym rysowniku, Carlu Barksie – a w albumie Nasz wielki Donald rzekłabym, iż znajduje się skromna, ale konkretna i treściwa biografia autora. Bardzo spodobało mi się porównanie jego pracy artystycznej do innego autora, jakim jest Don Rosa. Nie wpadłabym na to, by zahaczyć twórczość Rosy do undergroundu. Świetna jest również puenta całego rozdziału dobitnie i jasno przekazująca, że Kaczora Donalda po prostu nie da się nie szanować, nie lubić, czy nie kochać.
Po rozdziale Liczne role Kaczora Donalda przechodzimy do komiksu o tytule Mądra kurka, który został zaprezentowany dość nietypowo i całkiem oryginalnie, jak na dzisiejsze czasy wydawania komiksów.
I co dalej?
Po Mądrej kurce mamy właściwie zlepek przeróżnych historii autorstwa wielu twórców, które różnią się ze sobą stylami, fabułą i scenariuszem. Nie są to historie chronologiczne. Pojawiają się tak zwane odskocznie w postaci rysunków – a raczej obrazów – Carla Barksa i pierwszych, krótkich oraz czarno-białych historyjek rysunkowych o Donaldzie. Są to po prostu paski komiksowe. Czy to jest prawidłowe rozwiązanie? Sama nie wiem, mam mieszane uczucia. Z jednej strony – to jest ciekawe, natomiast z drugiej – wolę chronologię. Aczkolwiek, genialne są przygody małoletniego Kaczora z udziałem jego siostry, Delli. Chyba moje ulubione z całego albumu. Ogromną radość we mnie sprawił fakt, iż twórcy całej książki ukazali również komiksy z udziałem Superkwęka i Doubleducka. Przygody fantastyczne, a rysunki jeszcze lepsze. Jakbym miała wybierać, to wybrałabym raczej drugie alter-ego Donalda. To jest tak rewelacyjny klimat, że aż mi brakuje słów. Zawsze mi się Doubleduck kojarzył z serią Mickey Mouse Mystery Magazine. Po prostu cudo.
Mimo że nie ma jakiegoś wystrzałowego zakończenia Naszego wielkiego Donalda, to jednak widać, iż wydawnictwu zależało na odpowiednim uczczeniu 90. urodzin. Wyszło im bardzo dobrze.