Wydawnictwo Egmont Polska zaskoczyło chyba wszystkich mysich i kaczych fanów, jeśli chodzi o komiksy.
Zacznijmy od początku. Czarodzieje i ich dzieje to włoski cykl komiksowy, publikowany od 2006 roku w słynnym tygodniku Topolino. Bestsellerowa seria tłumaczona na kilkanaście języków przedstawia przygody znanych disneyowskich bohaterów, tyle że w zupełnie nowych rolach i w zupełnie nowym otoczeniu – w pełnym magii, legend, przygód i mitycznych stworów świecie fantasy. W pierwszym tomie poznajemy genezę czarodziejskich drużyn, zarówno złożonych z bohaterów, jak i czarnych charakterów. Miki, Donald i Goofy to drużyna o nazwie Miki i Magowie, a Daisy, Minnie i Klarabella zakładają drużynę Diamentowego Księżyca. Ich najgroźniejsi przeciwnicy to drużyna Czarnych Widm pod wodzą Czarnego Piotrusia i innego tajemniczego zwierzchnika. Drużyny czarodziejów rywalizują w Wielkim Turnieju o magiamenty – magiczne kryształy zapewniające ogromną moc. Nawet zwycięstwo nie oznacza jednak ostatecznego pokonania sił zła. Zagrożeniom nie ma końca, zwłaszcza kiedy z długiego snu budzą się starożytne smoki…
Pierwsze wrażenie
Zachwyciła mnie okładka i jakość wydrukowanego tomu. Nie potrafię logicznymi słowami to wytłumaczyć, ale cieszyłam się jak małe dziecko i miałam wręcz szklane oczy oraz ogromny zachwyt, gdy dotykałam okładkę i sprawdzałam kolejne strony. A te kolory, ta grafika… fantastyczna cudowność. Dobrze, koniec już tych zachwytów, czas się wziąć za fabułę. Zwłaszcza, że Czarodzieje i ich dzieje są dość dobrze znane fanom myszek i kaczek w Polsce.
Konkrety
Jeszcze tylko wspomnę o tym, że album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w Legendary Collection Wizards of Mickey – czyli Le Origini, prima parle, Le Origini, seconda parte oraz L’età Oscura, prima parte. Tom pierwszy otwiera Księga pierwsza: Początki, część pierwsza – Rozdział pierwszy: Wielki turniej. Można się troszkę pogubić, lecz spis treści – na żywo – jest naprawdę bardzo ładnie skonstruowane i czytelne. Po kilku przepięknych stronach… tak, cały czas zachwycam się grafiką i papierem… przechodzimy do właściwej historii. Czyli do Wielkiego turnieju.
Już na starcie mamy udokumentowaną naukę czarów, którą stara się opanować Miki. W sumie… jest to bardziej próba nauki, bo szybko jego entuzjazm został zgaszony przez Mistrza. Pojawia się także Czarny Piotruś, który bez większego zawahania pokazuje swoje mroczne i bezczelne oblicze. Z drugiej strony to trudno się dziwić, przecież tu chodziło o cenne magiamenty. Wszystko to doprowadzało Mikiego do szału, lecz najbardziej dobijał go fakt, iż mieszkańcy wioski śmiali się z niego i absolutnie nie dawali mu szans na to, aby mógł zostać prawdziwym i wielkim Czarodziejem. Tak czy siak, przez naiwność naszego bohatera – czarny charakter ukradł w perfidny sposób jeden z magiamentów. Miki musiał opuścić swoje miejsce, w którym był praktycznie od zawsze, i postanowił odzyskać to, co należało do jego Mistrza.
Właśnie w ten sposób, gdy dotarł do wielkiego miasta magów, dowiedział się o Wielkim Turnieju i zaczął budować swoją drużynę. Zaczęło się od Goofiego, który w jego życiu pojawił się – a jakże – przez przypadek. Powiedział wówczas bardzo mądry tekst: „nigdy nie licz, że magia rozwiąże twoje problemy”. Zaraz po nim pojawił się Donald. Po krótkim przedstawieniu siebie i swoich kłopotów, nasi bohaterowie postanowili założyć drużynę, która nazywała się Miki i Magowie. Rzecz jasna, momentalnie dołączając do walki i magicznej przygody.
Podsumowanie
Pierwszy tom cyklu komiksowego Czarodzieje i ich dzieje liczy ponad czterysta stron, a więc ciężko jest napisać tak długą recenzję jednocześnie nie ujawniając szczegółów, czy spojlerów. Natomiast z całego serca polecam wszystkim pierwszą część. Już dawno nie czytałam tak świetnego komiksu z genialnym pomysłem na niesamowitą fabułę. Coś fantastycznego. Magia z krwi i kości. Całość czyta się z zapartym tchem i ja już po prostu czekam na kolejny tom. Po prostu… czapki z głów. Już teraz wiem (i czuję), że to będzie komiksowy cykl roku 2022.