W połowie kwietnia 2024 wyszedł 252. tom sagi komiksowej Gigant Poleca.
Jest rok 1878. W Paryżu trwa Wystawa Światowa, gdzie zgromadzili się liczni odwiedzający ciekawi najnowszych wynalazków i technologii przyszłości. Podobno krąży tam też Kapitan Nemo… Czy to możliwe, że zobaczymy okręt, który oficjalnie zatonął dekadę wcześniej? Tak właśnie brzmi zapowiedź 252. tomu sagi komiksowej Gigant Poleca – Nautilus powraca.
Główna historia
Nautilus powraca to nic innego, jak po prostu Przygody Kapitana Nemo. W 252. tomie znajdziemy aż trzy części owej opowieści, które są pod tytułem Kryształowe królestwo. Scenariusz napisał Francesco Artibani, a rysunki stworzył Lorenzo Pastrovicchio. Jak na Giganty przystało, czuć niezwykły zapach stron rodem starej książki. To jeszcze bardziej zachęciło do przeczytania głównej historii. Już na samym starcie muszę pochwalić przepięknie narysowane miasto miłości, czyli Paryż – a także ubiory głównych postaci, takich jak chociażby Miki i Donald. Chociaż w Przygodach bohaterowie nazywają się nieco inaczej, co mi się skojarzyło nie tylko z Francją, lecz również z Wielką Brytanią. Ale sielanka długo trwać nie mogła i pojawiły się elementy, które wyprzedziły przyszłość. Nie taką z roku 1878, lecz jeszcze taką, która jeszcze do naszego świata nie przyszła. Jakkolwiek to brzmi. Natomiast czego innego należy się spodziewać po Goof-… znaczy, Nemo?
Tak czy owak, pojawili się wrogowie, którzy chcieli za wszelką cenę – z niewiadomych przyczyn – dorwać Kapitana. Rzecz jasna, jego przyjaciele wraz z Minnie i Daisy starali się mu pomóc. Później okazało się, iż owi wrogowie to piraci. Ukradli oni kryształy, które były energią dla ogromnego, wręcz kosmicznego statku wodnego – Nautilusa. Mało tego, piraci byli bardzo dobrze znani przez głównych bohaterów. Mieli już potyczki bitewne kilka lat wcześniej w Nowym Jorku i to właśnie ze względu na ich przykrą niespodziankę, postanowili wrócić do Stanów Zjednoczonych. By raz na zawsze wygrać bitwę.
Wszystkie trzy części Przygód Kapitana Nemo są fantastyczne. Dosłownie. Wiele styli połączonych ze sobą bez zbędnej przesady i przerostu nad treścią. Uważam, że to jest rewelacyjny materiał na kreskówkę animowaną. Ba, na film animowany! Zobaczyć coś takiego, to co się przeczytało za sprawą komiksu, na ogromnym ekranie w kinie… byłoby to genialne przeżycie. Tak czy owak, już dzięki samemu komiksowi, zachwyt jest ogromny.