Rozpuszczalnik Diodaka i kłopoty Sknerusa [recenzja]

0
472
sknerusa
Fot. Jagoda Dobrzyńska

Szósty tom wyjątkowego cyklu Dona Rosy został w dużej części “przejęty” przez wynalazcę Diodaka – przyjaciela Sknerusa McKwacza. Wymyślił on rozpuszczalnik i to nie byle jaki. Najbogatszy kaczor świata chciał go wykorzystać, co nie wyszło mu na dobre.

Szósta część Wujka Sknerusa i Kaczora Donalda Dona Rosy bardzo się różni od Kaczogrodzkiej kolekcji Carla Barksa. Właściwie tę różnicę można zauważyć na pierwszy rzut oka – chociażby inny styl rysowania. Może się nawet wydawać, że dzieła amerykańskiego rysownika włoskiego pochodzenia są po prostu trudne. Lecz wcale tak nie jest!

Kłopoty Sknerusa na życzenie – wstęp

Zanim zaczniemy konkretną – i kilka innych – historię, do przeczytania mamy dość obszerne “słowa od autora”. Dlaczego obszerne? Ponieważ Rosa rozpisał się na całą stronę. Opowiedział co nieco o sobie, o swoim powrocie do rysowania – już tak bardziej zawodowo – i krótko opisał zawarte w tomie historie. Jednakże to był tylko przedsmak, bo najlepsze zostawił na sam koniec. Ale to jeszcze nic. Nie mogę pominąć takich ciekawostek, jak bardzo jasny i rzetelny spis treści z dopiskiem: “O ile nie zaznaczono inaczej…” – potwierdzające w prześmiewczy sposób, iż autorem całego tomu jest Don Rosa. Na dodatek, mamy możliwość obejrzeć pierwsze czarno-białe szkice komiksów. Jest to coś podobnego do tego, z czym mierzyliśmy się już wcześniej. Mam na myśli Kaczki w Andach Carla Barksa. Właściwie już na samym początku da się zauważyć ogromny szacunek Dona do Carla.
sknerusa
Fot. Jagoda Dobrzyńska

Urodzinowa opowieść

Przyznam absolutnie szczerze – historia zatytułowana Kaczor, którego nie było to, na ten moment, mój ulubiony komiks Dona Rosy. Zaczyna się i kończy się śmiesznie, jednakże “środek” fabuły jest najważniejszy oraz bardzo… treściwy. Właściwie to uderza w samo sedno. Rzecz jasna, każdy czytelnik odbierze to wszystko inaczej. A już na pewno młodsi fani. Aczkolwiek ja, w pewnej chwili, zwyczajnie się popłakałam ze wzruszenia. Amerykański rysownik przepięknie ukazał to, że każdy z nas jest potrzebny. Kaczor Donald również. Że gdyby nas nie było, to mogło być inaczej. Ale na pewno też i gorzej. Jedna rada – to trzeba po prostu przeczytać. Chapeau bas, Don!
sknerusa
Fot. Jagoda Dobrzyńska

Czas na problemy Sknerusa

Przejdźmy już do tytułowego i najważniejszego komiksu o kaczkach z fikcyjnego miasta Kaczogród – Rozpuszczalnik uniwersalny. Głównymi bohaterami Rozpuszczalnika zostali Sknerus McKwacz i Diodak, aczkolwiek drugoplanowe kaczki odegrały – moim zdaniem – równie kapitalną robotę, co pierwszoplanowi. Sama historia jest bardzo ciekawa, z której możemy wyciągnąć dwa wnioski: bądźmy pewni swoich “eksperymentów” i nie podejmujmy decyzji spontanicznie, bez wczesnego pomyślenia o ewentualnych konsekwencjach. Lecz ja jestem osobą szczerą i Rozpuszczalnik uniwersalny nie porwał mnie tak bardzo, jak cała reszta zawarta w szóstym tomie Wujka Sknerusa i Kaczora Donalda. Co nie oznacza, że jest zły – bo nie jest. Na wstępie tej recenzji wspomniałam o smaczkach, które zawarł autor. Jak komuś się nudzi, to może zacząć szukać symboli związanych z… Myszką Miki. Ale nie tylko!

Za kulisami

Wreszcie dotarłam do mojego ulubionego momentu. Don Rosa, oprócz powitania, w każdym tomie dopisał wpisy o tytule “Za kulisami”. Podał wiele ciekawostek na temat zawartych historyjek oraz objaśnił powody i odpowiedział na wiele nurtujących pytań, które mógłby sobie zadać czytelnik. Oprócz tego, mamy takie wyjaśnienia, jak: “Znajdź litery D.U.C.K.”, “Znajdź Myszkę” i “Szalone szczegóły”. Szczególnie te pierwsze wyjaśnienie jest bardzo zbliżone do innego amerykańskiego rysownika, Carla Barksa. Możemy również przeczytać fragmenty wczesnego tzw. “storyboardu”… to dopiero może zdziwić! Mamy jeszcze “Archiwum Rosy” i “Phalanx”, ale to ostatnie zostawię Wam do oceny.
sknerusa
Fot. Jagoda Dobrzyńska

Podsumowanie

Najważniejsza informacja jest taka, że szósty tom Wujka Sknerusa i Kaczora Donalda Dona Rosy nie różni się tak bardzo od poprzednich i przyszłych części. Owszem, jest to jedna i dość wielka saga – ale można tak naprawdę zacząć czytać od dowolnego numeru. To jest w tym wszystkim najlepsze. Z całego serca polecam Wam Rozpuszczalnik uniwersalny, a ja już czekam na część… siódmą z dziesięciu.
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments