Madox od samego początku swojej działalności artystycznej budził wiele emocji, często skrajnych. Często oceniany był jedynie przez pryzmat swojego oryginalnego wizerunku. Jaki jest? Co go inspiruje? Jaka będzie jego najnowsza płyta? O tym jak i wielu innych rzeczach opowiedział nam w poniższej rozmowie.
Kto lub co zainspirowało się do takiej formy teledysku do singla S.E.X. ?
– Zainspirował mnie, przede wszystkim reżyser klipu Damian “KOJAK”. Zaproponował mi współpracę w bliżej nieznanej przyszłości… Zapytałem go, po co czekać i tak zaczęliśmy przygotowania do planu teledysku. Dołączyli do nas genialni Piotr Pawlak (2_szesc_foto) i Kasia Kopecka. Wiedzieliśmy, że chcemy czegoś eksperymentalnego, aby nie trzymać się sztywno formy teledyskowej. Chcieliśmy, aby klip ocierał się o film noir. Kasia widziała kilka obrazków w głowie, Piotrek zobaczył kadry, Damian widział emocje i energię. Każdy z nas wniósł w ten projekt coś od siebie. Wiedziałem od początku, że chcę być nagi… Tym razem nagi emocjonalnie. I bezpośrednio nawiązuje do słów kończących utwór “weźcie moje ciało.. Wasz Platinum Blonde”
Czy zawsze lubiłeś się wyróżniać i bawić wizerunkiem/modą?
– Myślę, że tak. Ubierając się po prostu tworzę stylizację w głowie, przebieram się kilka razy, aż wiem, że to jest to. Dzięki temu czuję się pewnie i komfortowo. Nawet, gdy idę do sklepu, to dres musi się zgadzać (śmiech).
Czy cena Twojej oryginalności i wyjątkowości bywa czasem zbyt duża?
– To chyba oczywiste. (śmiech)
Bardzo ciężko jest mi przebić się z twórczością do odbiorcy, a to wynika z tego, że najpierw media wykreowały mnie na celebrytę, który wyróżnia się głównie swoim wyglądem, później na skandalistę, który ma jedynie potrzebę bycia w centrum uwagi. To też są błędy popełniane przez niektórych moich współpracowników i przeze mnie. Najbardziej bolesne jest chyba to, gdy odmawia mi się kreatywności czy talentu. Komentujący często rzucają pociski, nie wiedząc ile mnie kosztuje, by dalej być sobą i spełniać swoje marzenia.
Czy muzyka zajmuje ważne miejsce w Twoim życiu?
– Muzyka zajmuje najważniejsze miejsce w moim życiu. Żałuję, że sporo czasu muszę poświęcać na rzeczy dookoła muzyczne. Jak maile i ogarnianie całego bałaganu z organizacją pracy (śmiech). Mam nadzieję jednak, że wkrótce będę mógł się skupić tylko na pisaniu i śpiewaniu oraz na procesach kreatywnych, ponieważ to są te momenty, gdy czuję, że żyję, a cała reszta mnie często rozprasza.
Czujesz się spełniony artystycznie?
– Nie (śmiech). Nie, nie czuję się spełniony artystycznie.
Czy koncerty to dobry sposób na sprawdzenie, jak Twoja muzyka oddziałuje na słuchacza, czy jednak bardziej wymierne są lajki w mediach społecznościowych?
– Koncert jest najlepszym sprawdzianem, czy muzyka jest dobra, czy nie. Czy publiczność czuje to, co ja. Sporo nowego materiału zagrałem na festiwalach w 2018 roku i to były najlepsze momenty w moim życiu, gdy widziałem, że ludzie wzruszają się ze mną, bawią i tańczą.
Cenię sobie szczerość i miło wspominam historie, gdy mi mówiono “nie słucham takiej muzyki jak Twoja, ale to co tworzysz jest dobre, kupię Twoją płytę i wrócę na Twój koncert” – coś pięknego. Natomiast media społecznościowe to temat rzeka. Z jednej strony jest się bliżej fanów, ale ja średnio umiem być w social mediach. Trzeba być regularnym, konsekwentnym. Mam mieszane uczucia. Cholernie zazdroszczę tym Artystom, którzy urodzili się dwie dekady przede mną, a ich twórczość nie ginęła w wodospadzie wyphotoshopowanych zdjęć, fake newsów i hymnów śpiewanych przez Godlewską. No ale takie mamy czasy, cóż poradzić (śmiech).
Czy pojawiają się jakieś trendy/ mody których nie akceptujesz?
– Z tym jest tak, że coś może mi się podobać mniej lub bardziej, ale chyba nie jestem jakoś zbyt czepialski. Może nudzi mnie jeden trend, który zauważam od jakiegoś czasu w social mediach. Wielki szał na nijakość…
Kto jest Twoją największą inspiracją jeśli chodzi o prezentowanie się na scenie?
– Chyba jest ich kilka (śmiech). Na pewno zawsze podziwiałem klasę Mylene Farmer. Ten francuski szyk, zakorzeniony mam od dzieciństwa. Uwielbiam siłę Madonny, gdy występuje. Te kobiety mają ogromną charyzmę na scenie, mimo tak różnych osobowości. Na naszym rodzimym rynku cholernie podziwiałem i nadal podziwiam genialną Korę, która odeszła zdecydowanie za szybko z tego świata.
Poza sceną i muzyką spełniasz się artystycznie w innych dziedzinach?
– Nie mam na to tylu okazji i czasu, ale chciałbym oczywiście mieć komfort, aby zająć się bardziej fotografią, filmem, modą. Chciałbym nauczyć się też tańczyć. Mam nadzieję, że zdążę za życia!
Czy koncert to dla Ciebie otwarta forma komunikacji z odbiorcą?
– Tak, to otwarty dialog. Piękna forma symbiozy, którą miałem okazję przeżyć, będąc po dwóch stronach i na scenie jako wykonawca i jako widz, słuchacz na koncercie innego Artysty. Fantastyczne emocje, ogromna dawka uwalniającej się endorfiny. Coś magicznego i bardzo efemerycznego.
Czy w Twoich piosenkach/ tekstach może przejrzeć się każdy?
– Moje teksty bardzo ewoluowały. Myślę, że to co tworzę obecnie jest bardzo relatywne, ponieważ piszę o własnych przeżyciach, o własnych emocjach. Poza tym każdy z nas ciut inaczej interpretuje tekst, co jest niesamowite, ponieważ daje ogromne pole możliwości odbierania bodźców poza werbalnych… I za to właśnie kocham muzykę, ponieważ każdy w niej może znaleźć cząstkę siebie.
Lubisz wychodzić poza schematy?
– Girl have you seen me? (śmiech)
Oczywiście, że tak. Uważam, że rolą Artysty, tak jak i rolą sztuki i kultury jest bycie kompasem dla społeczeństwa. To ucieczka od rutyny i stereotypowania rzeczywistości. Bardzo często ludzie odrzucają projekty, które niosą za sobą coś wyjątkowego, tylko dlatego, że dana rzecz “nie jest w targecie”. Czas najwyższy, by odrzucić te skostniałe układy, które wyrządzają nam więcej krzywdy niż dobroci.
Twoja wymarzona muzyczna współpraca? Z kim marzy Ci się duet sceniczny?
– To pytanie wraca jak bum-bum -bumerang (śmiech). Chciałbym bardzo współpracować ze swoimi ikonami Mylene Farmer, Madonną. Na pewno zrobienie czegoś zwariowanego z Miley Cyrus byłoby niesamowitą przygodą, Arianą Grande.
A z polskich Artystów są to bez zmian Nosowska, Mery Spolsky i moja przyjaciółka Ramona Rey.
Czy dotyka Cię hejt czy już na niego nie reagujesz?
– I tak i nie. Z jednej strony wiem, że negatywną energię, zło trzeba odpychać od siebie jak najdalej. Ale jestem tylko człowiekiem. Bolesne jest chyba to, gdy wiem, że ludzie hejtują mnie za to, że jestem sobą. Kiedyś zastanawiałem się co ze mną jest nie tak. Przeszedłem ogromną metamorfozę i już tego nie robię, ale te zabliźnione rany, nadal istnieją…
Jaka będzie nowa płyta?
– Będzie dość mroczna, dużo bardziej zróżnicowana niż debiutancki album, i będzie kolorowa.;)
Zgadasz się z tym, że sztuka jest warta tyle, ile jest za nią w stanie zapłacić odbiorca?
– Zależy kto jest tym odbiorcą (śmiech). Prawda jest taka, że istnieje wiele osób, które sztuki najzwyczajniej w świecie nie szanują, szczególnie ten brzydki trend jest widoczny w Polsce. Polskie społeczeństwo w dużym stopniu zostało nauczone, że koncerty organizowane przez miasta, czy zewnętrznych organizatorów, są darmowe i to jest problemem naszego rodzimego rynku. Za granicą jest już inaczej. Wszystkie trasy koncertowe są biletowane i wielu Artystów zapełnia taki Torwar kilkadziesiąt razy i nikogo to nie dziwi. Wierzę jednak, że idziemy w dobrym kierunku. Prawdziwa sztuka natomiast jest warta dużo więcej. Trzeba pamiętać o tym, że pisanie tekstu, nagrywanie wokali, produkcja utworu, teledysku i płyty zabiera twórcom większość ich czasu… To jest cholernie ciężki kawałek chleba i cholernie niesprawiedliwy rynek, wciąż zdominowany przez potężnych graczy.
Czy na nowej płycie pojawią się jacyś goście?
– Pojawią się nowi producenci to na pewno. Jeśli pytasz o duety, to na tę chwilę ich nie planuję 😉
Jakiej rady udzieliłbyś sobie kiedyś, a co powiesz Madoxowi za 10 lat z dzisiejszej perspektywy?
– Sobie sprzed dziesięciu lat powiedziałbym “ucz się pokory i cierpliwości, nie będzie łatwo”.
A Madoxa za 10 lat zapytałbym “udało się?” (śmiech).
Dziękuję bardzo za rozmowę!
– Również dziękuję! 🙂
Zajrzyj po więcej na facebooka oraz instagrama Madoxa.