W zeszłym miesiącu odbyła się komiksowa premiera wydawnictwa Egmont. Jest to następna część historyjek autorstwa zmarłego rysownika Carla Barksa, czyli Kaczogród. Na tropach jednorożca.
Zanim przejdziemy do jednorożca…
Komiksowe historie zawarte w tej części Kaczogrodu Carla Barksa pochodzą z roku 1950. Tradycyjnie, pierwsze kartki komiksu zostały poświęcone na przypomnienie o wszystkich dziełach z całej serii, kolejne zdjęcie amerykańskiego rysownika oraz spis treści. Warto jednak napisać coś więcej o fotografii, gdyż przedstawia Carla Barksa z roku 1991. Widzimy go jak trzyma własny egzemplarz zeszytu Kaczor perski. Napiszę szczerze, że jest to jedno z najpiękniejszych i najsympatyczniejszych zdjęć Barksa, jakie w życiu widziałam. Choć nie ma go już z nami, to jednak dzięki fotografii czuć tę radość, która biła z jego oczu.
Barks bardzo chętnie sięgał po mity, legendy i baśnie podczas tworzenia swoich opowieści. Forma komiksu pozwalała mu na wierne oddawanie mitycznych postaci, którym zazwyczaj nadawał komiczny charakter, a niezwykłe elementy dawnych przekazów często uzupełniał o racjonalne wyjaśnienia.
Na tropach jednorożca
Zaskakującą niespodzianką dla mnie było to, że historia Na tropach jednorożca ukazuje się jako pierwsza opowieść w tym tomie. Zazwyczaj główny komiks pojawia się troszkę później – ale tym razem stało się inaczej.
Najśmieszniejsze były dla mnie bez przerwy powtarzane dialogi przez Kaczora Donalda, a mianowicie: „wujku” i „mhm… tak”. To było po prostu obłędne. Nie da się ukryć, że głównymi bohaterami w tej historii to właśnie Donald, jego siostrzeńcy i najbogatszy kaczor świata – Sknerus McKwacz. Aczkolwiek, swoją dość intrygującą rolę w komiksie miał… Goguś, kuzyn Kaczora – rzekomo największy szczęściarz na tej ziemi. Czy aby na pewno?
Sknerus dorobił się kolejnego biznesu – otworzył największy ogród zoologiczny na świecie. Problem – a może bardziej to była zachcianka? – polegał jednak na tym, iż brakowało mu jednego zwierzęcia. Jednorożca. I to Donalda, nawet grzecznie, poprosił o pomoc w poszukiwaniach. Po zażartej dyskusji, trzeba było podjąć się tej misji. Natomiast w życiu bym nie przypuszczała, że autor Na tropach jednorożca aż tak “brutalnie” przedstawi Gogusia. Jakże wielką satysfakcję poczułam, gdy doszło do konfrontacji pomiędzy nim a Donaldem. Na szczęście, ten drugi, poradził sobie perfekcyjnie. Dodatkowo, w odpowiednim momencie przybyli Dyzio, Hyzio i Zyzio. Koniec końców, czy tego chciał, czy nie – Kaczor musiał szukać zwierzęcia w towarzystwie chłopców. Jeśli chcecie wiedzieć jak ta „wycieczka” się zakończyła, będziecie musieli sięgnąć po najnowszy tom Kaczogrodu.
Czas na coś innego
Niedługo będziemy mieć lato, a ta część Kaczogrodu jest jeszcze „zimowa”. Chodzi o Misję ratunkową. Z jednej strony mamy problem ze śnieżycą, a z drugiej… ciężko to opisać. W tamtych czasach – to co stworzył Barks – raczej nie zrobiłoby tyle kontrowersji, co teraz. Chociaż ja do tego podchodzę z dystansem, jednakże przedstawienie negatywnych bohaterów – a raczej przeciwników Donalda i siostrzeńców – przez kultowego rysownika w taki, a nie inny sposób, mogę zaliczyć do kategorii: „odważnie, ale ryzykownie”. Powód jest jeden. Nałogowo powtarzany pewien cytat przez jednego złoczyńcę, który mógłby nawet oburzyć typowego Amerykanina. Czy tak faktycznie było? Nie wiem, lecz wcale bym się nie zdziwiła, jeśli rzeczywiście istniał wtenczas jakiś niesmak.