Dzisiaj swoje urodziny obchodziłby jeden z najważniejszych polskich muzyków, czyli Grzegorz Ciechowski. Był m.in. liderem kultowego już zespołu z Torunia, Republiki. Jednak robił znacznie więcej niż wszyscy myślimy – rzecz jasna, najbardziej w muzyce.
Można go śmiało nazwać człowiekiem-orkiestrą. Robił dosłownie wszystko. Grał na pianinie i flecie, był poetą, kompozytorem, felietonistą, autorem tekstów – a nawet miewał swoje przygody filmowe. Współpracował z wieloma artystami i to dzięki niemu zaistnieli chociażby Kayah, Kasia Kowalska, Katarzyna Groniec, Justyna Steczkowska czy Sławek Uniatowski. Postanowiłam więc wyciągnąć moje ulubione utwory muzyczne – ze swojej biblioteki – które stworzył nie tylko dla siebie.
Pozycja numer 5
Zacznijmy od… Dziewczyny Szamana – głównego singla promującego płytę Justyny Steczkowskiej o tym samym tytule z roku 1996. Tak jak wspomniałam wcześniej, biorę pod uwagę wszystko, co zrealizował. Grzegorz swój udział w tym utworze miał bardzo istotny – to on napisał tekst. Podpisał się jako Ewa Omernik, aby słuchacze skupili się na debiutującej Justynie, a nie na nim. Oczywiście, później wszystko się wydało, ale zanim to nastąpiło, każdy chciał przeprowadzić wywiad lub poznać „tekściarkę”. W sumie… daje to trochę do myślenia… Mało który artysta potrafi(ł) napisać tak kobiecy i rewelacyjny tekst piosenki.
Pozycja numer 4
A gdzież moje kare konie. Jest to piosenka wyjątkowa – bo z niesamowitego projektu muzycznego. Mam na myśli album ojDADAna wydany również w roku 1996. Muzyk podpisał się jako Grzegorz z Ciechowa i tak naprawdę to on zapoczątkował „manię” w Polsce na muzykę ludową, która została połączona z nowoczesnymi rytmami. Jeśli chodzi o sam wybrany przeze mnie kawałek – wokal jest naprawdę świetny, ale ta melodia… coś pięknego. Za każdym razem, gdy tego słucham – a zwłaszcza początek – mam aż gęsią skórkę!
Pozycja numer 3
Czy znacie pewną historię o takiej postaci jak Kaspar Hauser? Bo ja dowiedziałam się o niej właśnie dzięki Ciechowskiemu. Chciałabym Wam krótko opisać historię tego człowieka. Żył w latach 1812-1833 i miał nieustaloną tożsamość. 26 maja 1828 pojawił się tak naprawdę znienacka na ulicach Norymbergi, w Niemczech. Prawie nie potrafił mówić, miał przy sobie tylko dwa listy – później okazało się, że zostały napisane przez tę samą osobę, prawdopodobnie była to jego matka. Na komendzie policji podpisał się jako Kaspar Hauser. Wielokrotnie próbowano go zabić co skutkowało tym, że ludzie spekulowali o powiązaniach z wielkoksiążęcą dynastią badeńskich. Zmarł w grudniu 1833 roku, gdyż został ugodzony nożem w pierś przez nieznajomego sprawcę, aczkolwiek do dzisiaj niektórzy myślą, iż było to samobójstwo. Podsumowując – Kaspar został okrzyknięty jako „sierota Europy” i wzbudza zainteresowanie do dziś, też w sztuce. Sam Grzegorz się tą sprawą zainspirował i napisał piosenkę na swojej pierwszej, solowej płycie – Obywatel G.C. wydanej w roku 1986 podpisując się również jako Obywatel G.C. Słychać, że jest intrygująca moc, prawda?
Pozycja numer 2
Mój ukochany utwór Republiki – Raz na milion lat. Jest to utwór pochodzący z ostatniego ich albumu, Masakry – rok 1998. Dlaczego akurat ta piosenka? Chyba przez moją małą pasję – poszerzanie wiedzy, w wolnej chwili, o kosmosie. Tak, wiem, warstwa liryczna opowiada zupełnie o czymś innym, można się domyślić. Ale ja zawsze lubiłam wymyślać miłe dla mnie skojarzenia i podobieństwa, tak też jest w tym przypadku. Cały czas bardzo ubolewam, że nie powstał do tego klip – mam przeróżne wyobrażenia o tym jak ewentualny teledysk mógłby zostać nagrany, jaką miałby fabułę. Niestety, stało się inaczej, lecz na szczęście – wciąż możemy czuć się zahipnotyzowani słuchając piosenki w nieskończoność, do woli… aż nastąpi najpiękniejsza katastrofa – eksploduje supernova.
Pozycja numer 1
Wyjątkowy występ bez prądu w wykonaniu Grzegorza z Kayah w ramach koncertu Republiki. Wszystko odbyło się w roku 1993 czyli dwadzieścia siedem lat temu, jednakże Nie pytaj o Polskę jest oczywiście znacznie starsze. Ale wzięłam pod uwagę fragment koncertu do tego rankingu, gdyż zawsze się przy tym najbardziej wzruszam – a w wokalizach Katarzyny jestem wręcz zakochana. Co ciekawe, na początku tekst miał być zupełnie inny, ale wyszło – i chyba każdy to potwierdzi – ostatecznie genialnie. To jest taka swego rodzaju poezja, która przypomina o miłości do Polski i o tym, że to uczucie nie zgaśnie nigdy.