W obecnych czasach niełatwo jest stworzyć wyróżniający się album. Muzyka powstaje wręcz hurtowo, a estetyka około bluesowa, to nierzadko relikt zamierzchłych czasów. Czy aby na pewno? Zapraszam do krótkiej recenzji debiutanckiej płyty Maćka Lipiny.
Wokalista, gitarzysta, aktor teatralny, kompozytor. Kilka sukcesów na koncie, występy w ciekawych spektaklach i nieoczywiste kolaboracje na koncie. Aktywność na scenie od niemal dwudziestu lat. Zapytacie pewnie, czy to faktycznie debiutancki album Maćka? A może coś pomyliłem? Nie, to naprawdę jego debiut. Nie każdy artysta spieszy się z nagraniem płyty sygnowanej własnym nazwiskiem, a na dobre rzeczy czasami warto poczekać nieco dłużej.
Cierpliwość, to ważna cecha
Jak widać, Maciej Lipina nie miał wielkiego ciśnienia na ten ruch. Zresztą, w jednej z piosenek zespołu Ścigani, śpiewał: Pośpiech, to doradca zły. Ja również często dochodzę do takiego wniosku, więc byłem cierpliwy oczekując na czwarty album wspomnianej grupy. I tu pojawia się element zaskoczenia. Znacie zespół Ścigani? Naprawdę zacny, jamm rockowy band z Rudy Śląskiej. Nawiasem mówiąc, wspominałem już kiedyś, że Śląsk ma bardzo poważną scenę muzyczną? W pierwszych kontaktach z ich muzyką miałem duży problem. Druga płyta, od której zaczynałem, jakoś mi nie pasowała. Jednak po kilku powrotach zacząłem słyszeć to coś. I mnie wzięło. Spiritus Movens wpadło w głowę już podczas pierwszego odsłuchu, a było to w 2011 roku. Płyta kręciła się w odtwarzaczu, czas uciekał, a zespół jakby przycichł.
Minęło parę lat i zacząłem się zastanawiać co się dzieje. Aż wreszcie doszły do mnie plotki, że będzie nowe wydawnictwo. Nic takiego się nie wydarzyło, pojawił się jednak promyczek nadziei. Ścigani nie nagrywają nic nowego, robi to wokalista i lider tego zespołu. Uśmiech zagościł na mej twarzy. Doczekałem się, album wreszcie trafił w moje ręce. Premiera płyty miała miejsce końcem września 2018 roku i niemal natychmiast zostałem jej fanem. Wiem, jest już styczeń, ale czy to jest jakiś problem? Czy ktoś z Was słyszał już Ściganego? Jeśli tak, kłaniam się, jeśli nie, zachęcam do dalszej lektury.
Pozytywne przesłanie
Kurczę, naprawdę jestem zadowolony, że ta płyta się ukazała. Już tytuł pokazuje, że Maciej Lipina raczej nie przekreśla przeszłości. Bezpośrednio nawiązuje do zespołu, z którym zaczynał poważną karierę. Nie da się ukryć, że również muzycznie nie ucieka w zupełnie obce rejony. Szczęśliwie, nie można też powiedzieć, że zjada swój ogon lub odcina kupony. Absolutnie, to inna jakość, świeże pomysły, ciekawe nawiązania do klasyków i interesujące, wartościowe teksty.
Rzadko przywiązuję wagę do warstwy lirycznej utworów, które słucham, a wokale zazwyczaj traktuję jako dodatkowy instrument. Z reguły zwracam na to uwagę, jak w piosence słyszę totalną grafomanię i bzdury. Bywają jednak sytuacje zgoła odmienne. Tekst jest świetny i potrafię się z nim w jakiś sposób utożsamić. I tak stało się podczas odsłuchu Ściganego. Linijki napisane przez Maćka trafiły. Nie będę Wam przedstawiał mojej interpretacji, mija się to z celem i każdy musi zrobić to sam. Powiem tylko, że przekaz jest tu naprawdę pozytywny. Co prawda, mam problem z Wszędzie Dobrze oraz Na Chleb, ale reszta broni się doskonale. Zwłaszcza Wysłałem Dobro.
Muzyczny talent, poziom ekspert
Niestety, nawet jeśli tekst jest fenomenalny, to jak wokalista jest słaby, nic dobrego z tego nie wyjdzie. Cała przyjemność odsłuchu i interpretacji zamieni się w zdziwienie, zażenowanie lub wręcz mękę. W najgorszym wypadku może ucierpieć nie tylko nasza wrażliwość, ale również sprzęt do odsłuchu (wiem coś o tym, ale to temat na felieton). W przypadku tego albumu nie musimy się tego obawiać, Maciej Lipina jest wokalistą wspaniałym. Głos jak dzwon, ogromne umiejętności interpretacyjne i melodyczne, zabawa barwą i wielka ekspresja. Wystarczy porównać kawałek, który otwiera płytę z tym, który ją zamyka. Nie boi się krzyczeć, a potrafi zaśpiewać przejmująco i emocjonalnie.
Dochodzimy wreszcie do konkretów. Czy są tu gitary z przesterem? Tak! Czy sekcja daje radę? W cudowny sposób! Jak to w ogólnym rozrachunku brzmi? Zawodowo i świeżo! Czy pomysły, o których pisałeś w poprzednich akapitach są ciekawe? Są doskonałe, a ta płyta pokazuje, jak bardzo utalentowanym muzykiem jest Maciek. To on nagrał instrumenty na całym albumie. Oprócz perkusji, za którą odpowiada Seweryn Piętka. Oczywiście pojawiają się tu również goście. Piotr Luczyk w kilku utworach nagrał chórki. Marcin Zaleś odpowiada za przepiękne solo na gitarze slide, a w pojawiającą się w pierwszym kawałku harmonijkę dmuchał Maciej Zaworonek.
Mamy więc tutaj blues, hard rock, elementy jamm i southern. W tle potrafi zamajaczyć nieśmiało jakiś funkująco-jazzowy akcent, jednak przede wszystkim to okolice bluesa dominują Ściganego. Niekoniecznie tego klasycznego, w stylu BB Kinga. Sądzę, że większą inspiracją byli The Rolling Stones. Nie brakuje tu również nawiązań do blues rockowej młodzieży. Wyczuwam delikatne powiewy Johna Mayera oraz Jonny’ego Langa. Nie mogę pozbyć się również wrażenia, że bardzo blisko serca Maćka Lipiny jest Tom Petty, posłuchajcie Tak Tu Jest. Ten początkowy riff… perełka.
Podsumowanie
Maciej Lipina udowodnił, że nawet dziś można nagrać album, który będzie wyróżniał się na tle innych wydawnictw. Wystarczy mieć dobry pomysł, talent i czas na realizację. Maciek, mimo że wyjątkowo zajęty, znalazł ten czas i Wysłał Dobro w postaci tej pięknej, energicznej i w pewien sposób magicznej płyty. A na pytanie czy bluesowe poletko umiera odpowiedzcie sobie sami. Moje zdanie już znacie!
Maciej Juraszek