Mery Spolsky pod koniec maja 2021 roku zaskoczyła praktycznie wszystkich informacją, że wyda własną książkę. Jednakże, czy faktycznie autorka „chyba się zabije dzisiaj”?
Mery Spolsky wzrusza już na samym wstępie
Początek książki Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj jest dość specyficzny. Dlaczego? Ponieważ pierwsze kartki w niczym się nie różnią od innych – jest tytuł, choć napisany został wielką czcionką, i informacja o ilustratorze – Tomku Kuczmie. Aczkolwiek potem jest wzruszająca dedykacja dla autorki od jej rodziców. Ten fragment dosłownie chwyta za serce. Później Maria Żak, znana jako Mery Spolsky, próbowała przedstawić nie tylko swoją książkę, ale także i siebie samą. Kiedy wystartowała przedsprzedaż i pojawiły się pierwsze opisy na temat tego dzieła literackiego, wiedziałam, że nie będzie wyłącznie wesoło. Miałam rację, jak przeczytałam wspomniany wcześniej opis. Pomyślałam sobie: „przecież ja mam tak samo”, bo jakieś osiemdziesiąt procent tekstu się zgadzało ze mną – teraz się zastanawiam, czy to dobrze, czy źle. Uważam, że po mnie kolejni czytelnicy też będą się zastanawiać.
Jak Nosowska
Czytałam obie książki Katarzyny Nosowskiej – A ja żem jej powiedziała… iPowrót z Bambuko – i do dziś znam je na pamięć. Pamiętam nawet ilustracje oraz to, o czym pisała, jakie tematy poruszyła. Z książką Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiajMery Spolsky jest inaczej, ale podobniej. Wokalistka zrobiła wszystko po swojemu, jednakże czuć w powietrzu to, że się inspirowała Nosowską i moim zdaniem to dobrze. Uważam, że inspirowanie się wielkimi i utalentowanymi osobowościami może wyjść na plus młodym twórcom. Tak się stało w przypadku Mery.
Bo ona również opisała siebie. Jaka jest, co lubi, a czego nie. Za czym przepada, a czego nienawidzi. Kogo kocha, a kogo nie darzy dużą sympatią. Zrobiła tak, jak chciała, po swojemu. Dzięki temu każdy czytelnik znajdzie chociaż jedną, wspólną cechę. Ja znalazłam ich tak dużo, że nie wystarczyłoby jednej kartki na wypisanie ich wszystkich.
Bolesna, obrazkowa szczerość
W książce Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj możemy przeczytać naprawdę mocne zdania, które są niezwykle szczere. Czasem nawet bolesne i smutne. Ale ten, kto dość dobrze orientuje się w jej muzycznej twórczości wie, że nie mogło zabraknąć obrazków i rysunków. A w tym dziele literackim mamy tego bardzo dużo!
Tak przy okazji, Spolsky napisała, że po premierze tej książki prawdopodobnie zapadnie się pod ziemię. Szczerze mówiąc, to się nie dziwię. Realnie na to wszystko patrząc, artystka faktycznie napisała wiele kontrowersyjnych zdań, ale to są jej zdania, jej opinie, jej życie. Nie czyjeś. To, że ona wyznała tak wiele oznacza tylko jedno – ma ogromną odwagę i być może jest to dla niej forma jakiejś terapii. Tylko nie jestem do końca pewna, czy Mery zdaje sobie z tego sprawę, że nie pomogła wyłącznie sobie pisząc tę książkę, ale też czytelnikom, swoim fanom. Każdy może znaleźć coś właśnie dla siebie i powiedzieć sobie, że nie jest w tym wszystkim sam na świecie. Że on też, tak jak Marysia, nie umie siadać po turecku, ale lubi turecką herbatę. Czuję się naprawdę lepiej po przeczytaniu Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj.
Puenta
Nie ma za bardzo mądrych słów na podsumowanie Jestem Marysia i chyba się zabiję dzisiaj. Jest to taka sklejka przeróżnych historii i opinii Mery Spolsky, a także potrzeba wyrażenia siebie i wylania swoich uczuć na papier. Bo często tak jest, że jeden utwór muzyczny nie wyrazi wszystkiego, co miał na myśli autor. A w książce? W niej można pisać, pisać i pisać. Zrobiła tak Maria Żak i świetnie się stało. Z pewnością jest to jedna z najlepszych książek, które przeczytałam w całym swoim życiu.
Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości Kayax i Wielka Litera. Książkę można kupić na stronie wielkalitera.pl.
Recenzję czyta się jak tekst sponsorowany… słabo wypadają takie laurki