Klasyk zasłużony? Recenzja Mafia: The City of Lost Heaven

0
1026

Czasy prohibicji, nielegalny handel alkoholem, eleganckie garnitury, drogie samochody, piękne kobiety i niebezpieczna broń. Któż z nas nie wzdycha czasami do idealnego obrazu mafii, jaki wykreowała popkultura? Sprawdźmy, jak sycylijskie struktury przestępcze prezentują się w klasyku sprzed lat. Przed Wami Mafia: The City of Lost Heaven

Mafia: The City of Lost Heaven została stworzona przez Ilusion Softworks (obecnie 2K Cech) i wydana przez TalonSoft inc w 2002 roku. Pod kątem gatunku jest to gra akcji z otwartym światem, osadzona w Stanach Zjednoczonych lat 30. Tytuł został wydany na komputery osobiste, konsole PlayStation 2 i XBOX. Ogrywana wersja przeznaczona jest na pecety.

Jak wejść do mafii?

Gra opowiada historię Thomasa Angelo. Poznajemy go gdy spotyka się w barze z policjantem, któremu składa propozycję: będzie zeznawał jako świadek koronny przeciw mafii. Zeznaje, że boi się o życie swoje i swojej rodziny. Chcąc uratować ich przed nieszczęsnym losem, proponuje układ: zeznania za ochronę rodziny. Podczas przesłuchania poznajemy całą historię mafijnej przeszłości bohatera.Mafia: The City of Lost Heaven

Zaczyna się ona w chwili, w której Thomas Angelo, jeszcze jako taksówkarz, wykonuje swoje rutynowe obowiązki. Po wykonaniu kilku kursów dzieje się jednak coś bardzo nietypowego. Podczas przerwy na papierosa jest on świadkiem wypadku samochodowego. Ze zrujnowanego pojazdu wychodzi dwóch mężczyzn z bronią, którzy wsiadają do jego samochodu i rozkazują mu uciekać przez goniącymi ich mafiozami. Po udanym zgubieniu pościgu jesteśmy sowicie wynagradzani, dostajemy też propozycję wstąpienia do struktur mafijnych. Początkowo bohater odrzuca tę opcję, jednak kiedy zostaje napadnięty przez napastników, którzy kilka dni wcześniej go gonili, postanawia przychylniej rozpatrzeć wstąpienie do mafii. Tam poznaje dona jednej z rodzin przestępczych fikcyjnego miast Lost Heaven – Ennio Salieriego, którzy przyjmuje go do rodziny i czyni jednym ze swoich pracowników.

Losy naszego bohatera zmieniają się wówczas diametralnie. Z biednego chłopca jeżdżącego taksówką i ledwo wiążącego koniec z końcem zmienia się on w szykownego, dobrze zarabiającego i jeżdżącego drogimi samochodami członka mafii.

Historia półświatka 

Fabuła gry jest interesująca. Zastanawia gracza już od pierwszych chwil. Niby całość rozgrywa się w retrospekcjach i wiemy, jaki będzie skutek całej rozgrywki, jednak nadal bardzo interesującym jest odkrywanie, co takiego skłoniło Thomasa Angelo do zdradzenia mafii. Stopniowo odkrywane przed graczem niuanse rywalizujących ze sobą rodzin mafijnych i sposobów, na jaki rozwiązuje się porachunki miasta Lost Heaven nie nudzi. Gra składa się na ciąg misji, w których wykonujemy różne, pomniejsze zadania. Czasem musimy odebrać haracz, innym razem przejąć jakiś ładunek lub kogoś zlikwidować. Zadania nie są specjalnie wymyślne, ale również nie nużą.

Mafia: The City of Lost Heaven
Każda misja rozpoczyna się pogadanką na jej temat z udziałem wszystkich zainteresowanych.

Bez wątpienia fabuła odgrywa w tytule istotną rolę, a jej poziom jest bardzo wysoki. Fani motywu mafii i filmów takich, jak Ojciec Chrzestny, czy Człowiek z Blizną odnajdą tu coś dla siebie. Gra czerpie z tych klasyków garściami.

Choć same zadania nie są nużące, to o wiele słabiej na tym polu wypada ich ogólna kondycja. Za połową gry uświadamiamy sobie bowiem, że rozgrywka została przygotowana tak, że przez większość czasu wykonujemy różne mafijne polecenia. Historia płynnie przeskakuje między poszczególnymi latami działalności mafijnej i zeznaniami Thomasa Angelo. Pomimo tego jednak gracz czuje, że wszystkie misje to jedno wielkie “przynieś, podaj, pozamiataj”. Na obronę twórców mam argument, że wpisuje się to w założenia rozgrywki i silnie pokrywa się z motywem fabularnym. Nie zmienia to jednak faktu, że niektórych ta świadomość może bardzo znużyć.

W grze znajdziemy także zadania poboczne zlecane nam przez pewnego mechanika. Nie są one jednak wymyślne, a w zamian możemy dostać najnowsze modele szybkich i prestiżowych samochodów.

Mafia: The City of Lost Heaven
Sukcesy trzeba opić!

MafiaGTA za czasów prohibicji?  

Przejdźmy do samego gameplaya. Gra już w chwili swojej premiery była nazywana klonem Grand Theft Auto 3 i jest w tym nieco prawdy, jednak nie do końca się z tym zgadzam. Podobnie jak w GTA mamy tutaj otwarty świat, samochody i trzecioosbowe strzelanie, jednak twór studia Ilusion Softworks ma o wiele więcej własnego charakteru.

Rozgrywka w Mafii jest o wiele wolniejsza, samochody cięższe i osiągające mniejsze prędkości, strzelanie trudniejsze i toporniejsze. Do tego zaatakowanie przechodnia lub przekroczenie prędkości nie wiąże się z pościgiem policyjnym. Na początku dostajemy wskaźnik mandatu. Jeśli damy się złapać policjantom, będziemy musieli zapłacić. Popełniając większe występki, możemy narazić się na ryzyko trafienia do aresztu, zaś jeśli nie będziemy współpracować, niebiescy otworzą do nas ogień. Ten system sprawia, że Mafia jest nieco wolniejszą, bardziej realistyczną wersją formuły znanej z GTA.

Mafia The City of Lost Heaven

Co do samej rozgrywki – wypada ona także nieporównywalnie słabiej na tle gry Rockstara. Rzecz jasna nie jest sztuką porównywanie Mafii od niewielkiego czeskiego studia do większych deweloperów, jak Rockstar, Io Interactive czy Bethesda. Faktem jednak pozostaje, że gra w swoich założeniach jest po prostu źle stworzona.

Piękne czasy dla motoryzacji 

Duże miasto, które gracze mogą przemierzać, jest zwyczajnie puste. Możemy po nim po prostu jeździć, wykonywać zadania główne i poboczne, które zleca nam zawsze ta sama osoba w tym samym miejscu.

Mafia The City of Lost Heaven
Ale samochody to naprawdę zrobili cudne.

Model jazdy samochodów to już kompletny żart. Choć modeli pojazdów jest sporo, każdym jeździ się wyraźnie inaczej, a do tego można używać manualnej skrzyni biegów, to sam sposób poruszania się nimi jest zły. Samochody co prawda mają moc, ale poruszają się jak kostki masła na rozgrzanej patelni. Nietrudno tu o dachowanie czy obrót o 180 stopni przy prędkości 40 km/h. Budzi to śmieszność i sprawia, że jazda w grze jest nieprzyjemna. A jest to o tyle gorsze, że prawie na każdą misję musimy pojechać i wrócić z niej sami. Sprawia to, że za kółkiem spędzimy naprawdę sporo nieprzyjemnych chwil.

Jest także pamiętna i prawdopodobnie znana wszystkim misja wyścigowa. W swojej oryginalnej formule była ona niesamowicie trudna i potrafiła przyprawić niejednego gracza o zawał. Jednak wersja, którą ogrywałem, ma w opcjach możliwość pominięcia wyścigu, rozegrania go na najniższym poziomie trudności, czy wyłączenia opcji uszkodzeń pojazdu. Byłem na tym etapie już tak wkurzony na grę, że skorzystałem z opcji ułatwienia sobie wyzwania (przy pierwszej próbie na “normalu” inne pojazdy minęły mnie w kilka chwil zostawiając daleko za sobą w tyle).

Mafia The City of Lost Heaven
Jest i nieszczęsny wyścig!

Kto uczył mafiozów strzelać? 

Kolejną istotną kwestią gry tego typu jest model strzelania. Ten stanowi niestety kolejny żart twórców. Broni jest około 10, brzmią słabo, przeładowanie ich zajmuje bohaterowi stanowczo za dużo czasu. To jednak nie stanowi problemu: ot, zwyczajne braki. Gorzej jest jednak w celowaniu i strzelaniu. Ogromne celowniki skutkują nieprecyzyjnym ostrzałem, a wielki odrzut każdej z pukawek wymusza ciągłe korygowanie. Jest to całościowo skonstruowane po prostu niewygodnie. Do tego AI przeciwników sprawia, że zamiast kryć się, będą oni wskakiwać nam pod muszkę, jakby chcieli jak najszybciej zakończyć żywot. Przez to musimy często uciekać przed bandą samobójców, ponieważ w ich szaleństwie tkwi metoda: ginie kilku, ale zdążą ostrzelać.

Mafia: The City of Lost Heaven
Taka praca…

Apteczek i checkpointów w grze również jest niewiele, dlatego nie raz zaklniecie pod nosem, kiedy jakiś szaleniec wyskoczy Wam zza rogu i zabierze połowę życia strzałem z obrzyna. Przez to wszystko gra jest trudna, ale w ten nieprzyjemny, nieuczciwy sposób. Jedynym dobrym rozwiązaniem na wrogów jest używanie tylko Thompsona 1928 i oddawanie pojedynczych strzałów zza rogów. Raz jeszcze: naprawdę mam świadomość, że to był rok 2002, brak systemu osłon i niewielkie studio. Niemniej jak to się ma do tego, że system jest zwyczajnie niewygodny i frustruje? Zgaduję, że jeśli ktoś wychował się na grach z tego okresu, to może mu być nieco łatwiej. Mi było, ale domyślam się, że wiele osób odbije się od tytułu z powodu poziomu trudności.

Mafijna rodzina jest najważniejsza

Tym, co jednak wyróżnia Mafię i prawdopodobnie przyczyniło się do jej kultowego statusu, jest klimat. Gra rzeczywiście pozwala poczuć się jak mafiozo. W tytule często pojawiają się różne formułki wprost wyjęte z filmów Francisa Forca Coppoli. Dodatkowo jej wymowa, wspaniała muzyka, świetnie wykreowane samochody dopełniają całości. Mamy więc tu masę ciekawych postaci, które nieco słabiej wypadają na polu gry aktorskiej. W ogólnym rozrachunku jest bardzo dobrze.

Mafia: The City of Lost Heaven
Proszę wyjść z mojego samochodu!

Także grafika nie zestarzała się aż tak bardzo. Postaci rzecz jasna są kanciaste, tekstury rozpikselizowane, a miasto renderuje się na naszych oczach. Jednak kiedy jedziemy kolejką i obserwujemy życie miasta Lost Heaven, to aż trudno nie przystanąć na chwilę.

Podsumowując, Mafia to dobra gra. Nie zestarzała się z godnością, bowiem toporności i po prostu słabych elementów jest tutaj na pęczki. To naprawdę dobry tytuł traktujący o poczynaniach sycylijskich rodzin mafijnym w Stanach Zjednoczonych lat 30. Gra jest pełna klimatu i posiada świetną historię. Niemniej uważam, że nie zasługuje na aż tak kultowy status, jaki otrzymała, ponieważ nawet w swoich latach była po prostu toporna i pełna niedoróbek. Tytuł wart polecenia dla fanów Ojca Chrzestnego i graczy potrafiących poradzić sobie z trudem przechodzenia poziomów po kilka razy, wkurzając się na pewne niedoróbki.

Grę do recenzji udostępnił GOG.com. Grę znajdziecie tutaj

Mafia The City of Lost Heaven
Na drodze do Mafii 2.
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments