Amaranthe i Beyond The Black zagrali w Warszawie! Towarzyszyły im zespoły Butcher Babies i Ad Infinitum!
2 listopada odbył się długo wyczekiwany koncert Amaranthe i Beyond The Black. Punktualnie, zgodnie z rozpiską, na scenę wszedł zespół Ad Infinitum. Publiczność zareagowała bardzo entuzjastycznie, bo już od pierwszych chwil słychać było wiwaty i oklaski. Trudno się dziwić – grupa, z charyzmatyczną Melissą przy mikrofonie, porwała wszystkich do wspólnej zabawy. Widownia zareagowała pozytywnie również na nowy utwór, który nie miał jeszcze swojej premiery – Melissa nie podała jego tytułu. Za to poprosiła odbiorców o włączenie latarek w telefonach – tym sposobem cała sala wypełniła się klimatycznymi światłami. Trochę szkoda, że zagrali tak krótko – raptem 30 minut, ale wykorzystali ten czas maksymalnie!
Butcher Babies
Drugim, równie punktualną grupą, byli Butcher Babies. Fani usłyszeli zarówno starsze utwory – Monsters Ball lub Magnolia Blvd, ale też nowsze – Yorktown, Sleeping with the Enemy lub Bottom of the Bottle.
To jest koncert, na który czekałam bardzo długo i wreszcie się doczekałam. Uwielbiam ten zespół – po zobaczeniu ich na żywo jeszcze bardziej! BB się nie cackają – od pierwszej piosenki, czyli od Korovy pokazali, czym jest metal! Mnóstwo energii, headbangingu i fantastyczny kontakt z publiką! Za ten ostatni odpowiadała przede wszystkim Heidi, która zachęcała odbiorców do moshu, wspólnego śpiewania i – generalnie – całkowitego szaleństwa. Co prawda, nikt w pogo ani w mosh nie poszedł, ale był to jeden z lepszych metalowych koncertów, jakie widziałam! Mam wielką nadzieję, że Butcher Babies zagrają wkrótce w naszym kraju – ale już jako headliner! To byłaby prawdziwa petarda!
Beyond The Black
Petardą na pewno był występ Beyond The Black. Począwszy od świateł – w tym tych pochodzących z „mieczy świetlnych”, które dzierżyła Jennifer, przez setlistę po kontakt zespołu z publicznością. Podobało mi się to, że uwaga odbiorcy cały czas była skupiona na scenie – przynajmniej z moją tak było. To, jak Jennifer przychodził w coraz to nowszej kreacji, jak zagadywała widownię i to, jak generalnie prezentowała się na scenie – cudo!
Jeśli chodzi o setlistę, to warszawska publiczność usłyszała takie utwory, jak Human, Songs of Love And Death, Dancing in the Dark lub In The Shadows. Podobało mi się też to, jak Jennifer mówiła „Warszawa” – to było bardzo urocze!
Byłam na wielu koncertach i widziałam wiele zespołów na żywo… Muszę powiedzieć, że koncert Beyond The Black był jednym z najlepszych! Mimo iż nie jestem fanką tego zespołu, to show mają fenomenalne!
Gwiazda wieczoru – Amaranthe
Wreszcie przyszedł czas na gwiazdę wieczoru – czyli Amaranthe. Ich show nie było tak naszpikowane światłami, jak to BTB. Nie zmienia to faktu, że cały zespół bardzo się starał. Fani usłyszeli zarówno piosenki z nowej płyty, czyli z Manifestu – Fearless, Strong, Archangel lub Crystalline, jak i starsze – Maximize Me, Amaranthine lub Helix. Wykonali również utwór Make It Better, który razem z nimi zaśpiewała Jennifer z Beyond The Black.
Zespół dawał z siebie 100% – zarówno wokalnie, jak i pod kątem kontaktu z publiką i prezencji na scenie. Elize była absolutnie urocza – machała do fanów i uśmiechała się w ten swój charakterystyczny sposób. Śpiewała również przepięknie, wręcz jak anioł. Nils również pokazał, że wie, jak zachowywać się na scenie – zagadywał publiczność, zachęcał do aplauzu, a nawet poprosił o odpalenie zapalniczek lub latarek w telefonach. Tym sposobem – po raz drugi tego samego wieczoru – zapanował romantyczny nastrój.
Jak wiadomo, GG6 – czyli 3 wokalista Amaranthe – nie jest już w zespole. Na trasie zastępuje go Richard Sjunnesson, czyli wokalista The Unguided. On również się starał, chociaż pierwsze skrzypce grali Elize i Nils.
To co mnie zaskoczyło, to fakt, iż Beyond The Black grali dłużej niż Amaranthe. Ta różnica nie była może powalająca, ale jednak była… Było to dla mnie sporym minusem, bo jednak sądziłam, że i jeden, i drugi headliner będzie grać tyle samo czasu.
Jeśli miałam porównać show BTB i Amaranthe, dla mnie najlepsi byli ci pierwsi. I piszę to z bólem serca, ponieważ byłam nastawiona na to, że koncert Amaranthe wywali mnie z butów. Tak się nie stało – wiadomo, oczekiwania vs rzeczywistość…
Żeby było jasne, koncert Amaranthe był rewelacyjny! Jednak oczekiwałam czegoś więcej – większego pazura, nieco więcej energii. I może tego, żeby show nie było takie grzeczne – widać to zwłaszcza w porównaniu z Butcher Babies…
Jednak uważam, że to, iż Amaranthe wypadli dla mnie nieco blado, jest winą mojego nastawienia. Gdybym podeszła do tego show z otwartą głową tak jak do pozostałych zespołów, moja opinia na pewno byłaby inna, bardziej pewnie entuzjastyczna.
Nie zmienia to faktu, że całe wydarzenie było rewelacyjne! Jeżeli będziecie mieć kiedyś okazję zobaczyć którykolwiek z tych zespołów na żywo, zróbcie to – nie pożałujecie!