Diuna: Część druga to epickie kino science-fiction, jeszcze bardziej wciągające i widowiskowe od pierwszej części, wznoszące emocje widza na zupełnie nowy poziom. Złożyły się na to wizjonerska reżyseria, angażujący scenariusz, wyjątkowe zdjęcia, świetne efekty specjalne, zachwycające kostiumy, klimatyczna scenografia i ścieżka dźwiękowa, rewelacyjna charakteryzacja czy też fantastyczna gra aktorska. Dzięki temu wizja Franka Herberta została w pełni ożywiona i oszołamia widza. Film powinien nie tylko powtórzyć sukces poprzedniej części, ale go przebić i na stałe zapisać się w historii kina, podbijając serca kolejnych pokoleń.
Kto kontroluje przyprawę, ten kontroluje wszechświat
Dla porządku, w skrócie przytoczę fabułę, starając się unikać spoilerów. Historia dzieje się w odległej przyszłości, w której uznany za zmarłego, dziedzic książęcego rodu, Paul Atryda znajduje schronienie u Fremenów, rdzennych mieszkańców pustynnej planety Arrakis. Jest ona jedynym we wszechświecie źródłem melanżu, zwanego również przyprawą – niezwykłej substancji, która przedłuża życie, poszerza granice świadomości, jak również zasila statki kosmiczne niezbędne do eksploracji kosmosu.
Księcia czeka trudna i pełna wyzwań duchowo-fizyczna podróż, naznaczona przeznaczeniem. Pragnie on zapobiec tragicznej przyszłości, którą widzi w wizjach i snach. Z jednej strony, jest napędzany chęcią zemsty na spiskowcach odpowiedzialnych za upadek rodu Atrydów, a z drugiej wiarą Fremenów w to, że jest przepowiadanym w proroctwie wyzwolicielem ludu Diuny.
Film rozpoczyna się słowami: Kto kontroluje przyprawę, ten kontroluje wszechświat. Przytoczone cytat jest kluczowy dla fabuły, która skupia się wokół walki o tę kontrolę.
Hołd dla wyobraźni Herberta
Niezmiernie trudnym wyzwaniem było przeniesienie na ekran filmowy złożonego i unikatowego świata wykreowanego przez Franka Herberta oraz zamieszkujących go postaci. Wielu krytyków uznało Diunę za powieść wręcz niemożliwą do zekranizowania.
Moim zdaniem, reżyser Denis Villeneuve udowadnia, że sprostał temu zadaniu i stworzył ekranizację, która jest pięknym hołdem dla wyobraźni Herberta.
O ile w pierwszej części wstępnie nakreślono nam światy i zamieszkujących je bohaterów, to w drugiej części nasza wiedza zostaje poszerzona. To pozwala nam wczuć się w akcję, która jest tu bardziej dynamiczna i wielkimi emocjami śledzić przebieg wydarzeń.
Przedstawiono trzy różniące się od siebie, również wizualnie, planety.
Poznajemy fascynujący świat Fremenów, ich obyczaje i wierzenia. Wraz z bohaterami brniemy w głąb gorących piasków pustyni Arrakis, jeździmy na czerwiach, bierzemy udział w walkach i w bitwie o planetę.
Zaglądamy również do skontrastowanego z nim mrocznego, bezwględnego i brutalnego świata rodu Harakonnenów i ich siedziby – Giedi Prime.
Przenosimy się również na planetę Imperatora Shaddama IV i widzimy jego siedzibę – Kaitain, a także świat barona Vladimira Harkonnena.
Fantastyczna gra aktorska
Dzięki dużym zbliżeniom kamery możemy dostrzec wszystkie emocje rysujące się na twarzach bohaterów. Mamy możliwość podziwiania wspaniałej gry aktorskiej całej obsady – do aktorów poznanych w pierwszej części dołączyły kolejne gwiazdy (Christopher Walken, Florence Pugh, Austin Butler, Léa Seydoux, Anya Taylor-Joy).
Timothée Chalamet (Paul Atryda) już w pierwszej części stworzył wiarygodną kreację aktorską, a druga część stanowi jej dopełnienie. Z ogromną ciekawością przyglądałam się przemianie jego bohatera, po odkryciu swojego przeznaczenia, jak również rodzącemu się w nim uczuciu do fremeńskiej wojowniczki. Timothée świetnie pokazał wewnętrzne rozdarcie Paula między poczuciem obowiązku i misji do spełnienia, a miłością do Chani.
Zendaya (Chani) stworzyła znakomitą kreację silnej kobiety, znakomitej wojowniczki w pełni oddanej swojemu ludowi, którą niespodziewanie zaskakuje uczucie do Paula, który jej imponuje i ją fascynuje, jednak nie widzi w nim mesjasza. Ekranowa chemia między tym dwojgiem jest świetna. Podobało mi się jak poprowadzono ten wątek – w sposób bardzo subtelny, nieprzytłaczający dla całej fabuły.
Również Rebecca Ferguson (Lady Jessica) mogła po raz kolejny zaprezentować swoje znakomite możliwości aktorskie, ukazując niezwykłą siłę i determinację swojej postaci. Przechodzi dużą przemianę spowodowaną rolą jaką narzucono jej w fermeńskiej siczy. Widzimy jak zmienia jej relacja z Paulem, przed którym stawia wymagania wydaje się niemożliwe do realizacji. Jednak dostrzegamy, że kieruje nią oddanie i miłość do syna.
W drugiej części, Javier Barden powrócił do swojej roli Stilgara – przywódcy Fremenów. Ślepo wierzy w proroctwo więc nagina wydarzenia do swoich potrzeb. Momentami uzyskując wręcz komiczny efekt wywołujący śmiech widowni.
Z nowych członków obsady wyróżniłabym Austina Butlera oraz Florence Pugh.
Austina Butler doskonale wcielił się w rolę psychopaty Feyda-Rautha Harkonnena, bratanka Vladimira. Jest brutalny, mroczny, nieprzewidywalny i budzi niepokój. Dopełnieniem tej kreacji jest rewelacyjna charakteryzacja.
Florence Pugh, w roli księżniczki Irulany Corrino, jest intrygująca i mamy ochotę lepiej poznać jej postać. To świetnie wyedukowana, inteligenta, twarda i zawzięta kobieta, córka Imperatora Shaddama IV, któremu służy radą.
Kostiumy
Kostiumy są naprawdę zachwycające i pomagają budować odpowiednią atmosferę filmu. Najbardziej podobały mi się szaty Bene Gesserit.
Klimatyczna ścieżka dźwiękowa
Za muzykę ponownie odpowiada dwukrotny zdobywca Oskara Hans Zimmer (drugą złotą statuetkę otrzymał za pierwszą część Diuny). Ścieżka dźwiękowa, której jest autorem wpływa na atmosferę filmu i jego odbiór. Dodaje scenom wyrazistości i dynamiki. Sprawia, że jeszcze pełniej doświadczamy emocji bohaterów, przełomowości czy wzniosłości danej chwili. Odgłosy czerwia pustyni, statków kosmicznych czy też walki sprawiają, że możemy się poczuć jak uczestnicy wydarzeń, a nie jak bezstronni obserwatorzy.
Muzyka w Diunie: Część Druga momentami przypomina muzykę sakralną co nadaje scenom atmosferę tajemnicy, mistycyzmu.
Emocjonalna opowieść
Diuna jest głęboko emocjonalną opowieścią skłaniającą widza do refleksji gdyż mimo, że dzieje się w fikcyjnym świecie, to widzimy tu analogię do zagrożeń naszego współczesnego świata, takich jak drapieżny imperializm, bezwzględna polityka, fanatyzm religijny czy nadmierna eksploatacja środowiska naturalnego.
Refleksja końcowa
Diuna: Część druga to jeden z najbardziej oczekiwanych filmów 2024 roku więc poprzeczka była zawieszona wysoko. W moim odczuciu, film realizuje pokładane w nim nadzieje i nie sprawi zawodu nawet najbardziej wymagającym widzom. To najlepszy film science-fiction od czasów trylogii Władca Pierścieni w reżyserii Petera Jacksona. Jest prawdziwą audio-wizualną ucztą. Z seansu wyszłam oszołomiona i zachwycona. Teraz mam ogromną ochotę wrócić na Arrakis. Dlatego wybiorę się do kina na premierę, która odbędzie się w Polsce już 29 lutego 2024 roku.
Zazdroszczę Wam drodzy widzowie, że pierwszy seans Diuna: Część druga jest jeszcze przed Wami. Czeka Was niebywała, porywająca i wciągająca przygoda, o której będziecie dyskutować, analizować i wracać do niej myślami jeszcze długo po zakończeniu seansu. Całość została nakręcona przy użyciu kamer IMAX dlatego też szczególnie polecam Wam seans w kinie IMAX, który jeszcze bardziej zintensyfikuje Wasze doznania.
Za zaproszenie na film dziękujemy Warner Bros Polska.