Zeal & Ardor – Stranger Fruit
Mateusz: Manuel Gagneux dość wysoko postawił sobie poprzeczkę poprzednim albumem i spora część odbiorców zastanawiała się czy Stranger Fruit okaże się takim samym majstersztykiem. I z czystym sercem rozwiać mogę te wątpliwości: trzeci studyjny album Zeal & Ardor trzyma tak samo dobry poziom jak poprzednie wydawnictwa grupy. Mój faworyt na tej płycie? Zdecydowanie utwór Waste.
Piotr: Oh my, my, ponownie Manuel zawitał na tę listę! W zeszłym roku to właśnie od Mateusza zaraziłem się eklektyczną muzyką od Zeal & Ardor. Stranger Fruit moim zdaniem przebija swojego poprzednika pomysłowością i strukturami utworów. Jest bardziej przebojowy i dopracowany. I racja – Waste jest fenomenalne – ta mieszanka blastów z melodyjnym zaśpiewem rodem z letlive. Miód! Mi jeszcze przypadło do gustu Servants.
Maciek: Zeal & Ardor kolejny raz w zestawieniu najlepszych płyt? Kto by pomyślał. Ja znowu zapomniałem o tym albumie i po kilku przesłuchaniach muszę stwierdzić, że właściwie nie wiem jaki jest ten album. Wydaje się być mniej eklektyczny, a bardziej spójny. Jednak bardzo mi się podoba swego rodzaju spięcie tego albumu. Bardzo gęsto i ciężko w środku płyty, lżej z przodu i na końcu. Ale, co jak co, przebojowo jest!
Inferi – Revenant
Piotr: I znów techniczny death, ale tym razem bez saksofonów. Za to z SZALONYMI kompozycjami i siłą powodującą chroniczny niedowład szczęki u słuchacza. Inferi wyskoczyli dla mnie z Revenantem jak królik z kapelusza – nie słyszałem o nich wcześniej, a kwietniowe wydawnictwo pod szyldem Artisan Era nakazało mi złapać się za głowę. Płyta nie pozwala bowiem ani na chwilę oddechu. 56 minut ciągłego technicznego shredu niesionego przez przebojową perkusję i potężne wokale (którym zabrakło większej ilości lowów, i to ich brak uznaję za najsłabszą stronę owego albumu). Do tego symfoniczne smaczki i taka strukturyzacja utworów, by najsmaczniejsze partie gitar zostawiać na koniec, a słuchacza nie zanudzić. Jakie kawałki wybrać z tej gęstwiny darksoulscore’u? Through the Depths, Condemned Assailant i Within Dead Horizon.
Mateusz: O, i to jest jedno z większych zaskoczeń tegorocznego zestawienia. Podobnie jak Piotr, nie słyszałem wcześniej o Inferi i po przesłuchaniu tego albumu od razu zasiadłem do nadrabiania zaległości. A wersja instrumentalna albumu (którą także znaleźć możemy na YT), to czysty miód dla uszu!
Maciek: A może ja po prostu nie jestem fanem technicznego death metalu? A może to progresywny death? Przynajmniej kompozycje mają trochę progresywną budowę. Perkusja jest szalona, tak jak i cała reszta. Jednak troszkę jednostajne to. A wokal nie pasuje mi absolutnie. Gitarzyści są świetni, nie mają zbyt wielu szalonych pomysłów, ale technicznie wymiatają. Nic poza tym. Przepraszam, ale trochę powiało nudą…
Judas Priest – Firepower
Mateusz: Na mojej liście nie mogło zabraknąć także najnowszej płyty Judas Priest. Po (w mojej opinii) średnich albumach takich jak Nostradamus i Redeemer of Souls wielu ludzi spisywało już na straty ekipę Roba Halforda. “Dziadkowe metalu” po raz kolejny pokazali jednak, że mają w sobie jeszcze sporo ikry. Efektem tego są między innymi takie hity jak No surrender, czy chociażby tytułowy Firepower. Jest moc!
Piotr: Judasi jak Judasi. Przyczepić się do ich wydawnictwa to jak ciężki grzech w świetle historii metalu, ale nie da się ukryć, że w moim odczuciu ich kolejne (i kolejne, i kolejne) albumy są skierowane przede wszystkim dla zagorzałych fanów i tworzone ku własnej uciesze halfordowej kompanii. Tak więc na Firepower nie usłyszymy absolutnie nic nowego.
Maciek: Popieram zdanie Piotra. Jak dla mnie to odgrzewany kotlet. Nic nowego, nic odkrywczego. Ale Judas Priest nic nie muszą. Tym, że nagrywają kolejne płyty pokazują, że jeszcze im się chce. Brzmi poprawnie, heavymetalowo. Nawet jest tam jakaś energia. Fani zadowoleni, zespół pewnie też.
Erra – Neon
Piotr: Przyznam, że trochę naciągam obecność Erry na tym zestawieniu. Neon jest dobrym kawałkiem progresji i uważam, że deklasuje wiele podobnych mu albumów, ale jednocześnie pokazuje regres samego zespołu. Sam w sobie broni się ciekawymi zagrywkami, potężnym zestawem czystych i ostrych wokali, czy futurystyczną atmosferą. Początkowo myślałem, by zamiast Neona umieścić w tym zestawieniu Sonder od Tesseractu, ale uważam, że Sonder przy nowym wydawnictwie Erry nie dość, że przynudza, to jest znacznie uboższy. Neon zachwycił mnie potęgą swoich utworów, ale rozczarował że nie stara się nawet przebić uznanego za magnum opus zespołu Augment. Najlepsze kawałki – Ultimata (świetne zwieńczenie albumu od 2:50), czy bardzo melodyjne Unify.
Mateusz: O tej płycie powiedzieć można by tak tylko jedno: naprawdę mocny materiał progresywno-metalowy. No i wspomnieć wypadałoby jeszcze, że czysty wokal Jesse’a Casha idealnie łączy się z death-metalowym harczeniem J.T Caveya. Mój faworyt na tej płycie? Zdecydowanie potężny Monolith.
Maciek: No proszę, ile tu zaskoczeń i odkryć. Nie znałem, poznałem, fajna sprawa. Podobają mi się te krzyczane wokalizy, te czyste zdecydowanie mniej. Ten krzyk jest taki wyluzowany, chociaż dla mnie brzmi nieco core’owo. Gitary też dają radę i oczywiście sekcja basowa cudowna. Polecam posłuchać na dobrych słuchawkach albo sprzęcie stereo, bo naprawdę sporo się tam smaczków pojawia.
All Them Witches – ATW
Maciek: Kolejny zespół powraca na naszą listę. Jest to powrót w pięknym stylu. I też wpadają do Polski promując to wydawnictwo. Piąty album All Them Witches, to solidna porcja psychodelicznych jęków z innej planety podszytych konkretnym, stonerowym ciężarem. Do tego zwiewny, bluesowy feeling i absolutnie genialne pomysły, które utwierdzają mnie tylko w tym, że ten zespół zasługuje na zdecydowanie większą uwagę słuchaczy na całym świecie. Przecież wydawanie w przeciągu 2 lat dwóch świetnych, studyjnych longplayów wydaje się być niemożliwe, a jednak, ATW potrafiło tego dokonać.
Mateusz: ATW po raz kolejny udowadniają, że czego nie dotkną, to to automatycznie przemienia się w złoto. Po genialnym Dying Surfer Meets His Marker (2015), dostaliśmy jeszcze lepszy Sleeping Through the War (2017), a niecały rok później grupa wypuściła bardzo dobry ATW. 3 doskonałe albumy w przeciągu 4 lat? Chłopaki mają talent i cieszy mnie, że są coraz częściej zauważani na międzynarodowym rynku.
Piotr: Stonerzy z Nashville nie zawiedli – najnowszy self-titled jest świetnym soundtrackiem tak do samotnych wieczorów w domowym zaciszu, jak i do szybkiej jazdy autostradą. Bardzo wyważone, klimatyczne kompozycje, które na pewno będę wałkować jeszcze nie raz dzięki rekomendacji Maćka.