Koniec roku oznacza podsumowania – życiowe, książkowe, muzyczne. Dlatego prezentuję Wam Top 4 płyty 2022 roku z gatunku rock i metal!
The Sixpounder – Can We Fix The World?
Jedyna polska płyta w tym zestawieniu. Czwarty i jednocześnie ostatni album The Sixpounder miała pierwotnie nosic tytuł Killer King i nieść ze sobą przesłanie o tym, że człowiek jest najgorszą istotą na świecie, samozwańczym królem, który myśli, że może wszystko, a nie ma do tego prawa. To się zmieniło – przekaz CWFTW jest taki, że jeżeli chcemy zmienić świat, musimy zacząć od siebie. A ludzie wcale nie są tacy źli, jak mogłoby się wydawać… Muzycznie jest to majstersztyk. Mamy utwory, które wpisują się w metalową stylistykę (Anthem, Butchers lub Monsters), ale też piosenki bardziej przebojowe (Cloud Nine, Burn Like Sun lub We Are All Dead). Swoje zrobiła też produkcja – cała płyta brzmi monumentalnie, stadionowo – zupełnie nie jak zespół, który kończy działalność. Piosenki są dopieszczone i zrobione z rozmachem. Całośc dopełniają wyjątkowi goście – Margo Moyra, Krzysiek z Nocnego Kochanka, Piotrek Lewandowski… Przesztos, którego można słuchać w kółko i się nie znudzi!
Blind Channel – Lifestyles of the Sick&Dangerous
Album opowiada o historii zespołu od singla Dark Side, z którym Blind Channel pojechali na Eurowizję do momentu, w którym podpisali kontrakt z Century Media Records i stali się dużym zespołem. Chłopaki śpiewają tutaj o życiu w trasie, gdzie panuje zasada „Fuck it, it’s just rock’n’roll”. O wszystkich, którzy w nich nie wierzyli lub takich, którzy chcą podpiąć się pod sukces BC. Zespół odnosi się również do niechcianych opinii skierowanych w stronę ich twórczości. Ale mamy też komentarz co do oczekiwań wobec tego, jak Blind Channel mają się zachowywać. Jeżeli chodzi o muzykę, to słychać tutaj inspirację Bring Me The Horizon, Hollywood Undead lub Linkin Parkiem. Jest to bardzo różnorodny album. Mamy tu piosenki bardziej mainstreamowe (Dark Side, Don’t Fix Me, Opinions lub Bad Idea), są i cięższe bangery (Balboa, We Are No Saints lub Alive or Only Burning). Fantastyczny album!
I Prevail – True Power
Ten album sprawił, że zostałam fanką I Prevail! Podobnie jak albumy wymienione powyżej, True Power jest bardzo różnorodną płytą. Z jednej strony mamy „wpierdol” (Body Bag, Fake lub FWYTYK), z drugiej – delikatne ballady (Deep End lub Doomed), a z trzeciej – chwytliwe kawałki, które nie są ani spokojne, ani agresywne (Bad Things lub There’s Fear In Letting Go). Muzycznie mamy do czynienia z mieszanką wybuchową – metal, hip-hop, pop punk i inne, podobne gatunki łączą się w coś niepowtarzalnego. Tekstowo ta płyta mówi o tym, że nieważne, przez co przechodzisz w życiu, jesteś w stanie przez to przejść i iść do przodu. O wychodzeniu z traum, odpuszczaniu i podnoszeniu się. O obróceniu trudnych sytuacji w tytułową prawdziwą siłę. Wreszcie – o tym, żeby po prostu robić swoje. Dla mnie – pełen sztos i najlepsza płyta I Prevail!
Halestorm – Back From The Dead
16 grudnia ukazała się rozszerzona edycja tego albumu, która zawiera utwory: Mine, Heavy MeNtal (Fuck Yeah), Legendary, Wannabe, You Only Die Once, Alien oraz Special. Każdy z tych numerów jest bangerem – wbija się w głowę i nie wychodzi z niej. Tak samo jest z takimi piosenkami, jak Wicked Ways, Strange Girl czy Brightside. Zresztą, muzycznie i wokalnie jest to najlepsza płyta Halestorm. Z albumu na album słychać, że prą do przodu i że niesamowicie się rozwijają. Lzzy z jednej strony potrafi śpiewać jak anioł, a z drugiej – jak ta kobieta się wydrze, to klękajcie narody!
Tekstowo jest dużo o zdrowiu psychicznym, pasji do muzyki lub o byciu outsiderem.
Absolutne złoto!