17 maja 2024 roku ukazała się zupełnie nowa płyta Renaty Przemyk z gościnnym udziałem Dagadany, Vera to ja.
Renata Przemyk feat. Dagadana – Vera to ja – to autorski projekt etniczny składający się ze szczęśliwej trzynastki utworów inspirowanych prawdziwą naturą kobiety, która czerpie siłę z ziemi, wody i z Księżyca. Jej historia zaczyna się przy poczęciu, przez relacje ze światem, mężczyzną, kobietą, córką aż po świadome odejście. Życie zgodne z naturą jest jednocześnie głębokie i proste – a trudne tematy zwyczajnie opowiadane odczarowują tabu. Teksty na kanwie przyśpiewki ludowej oprawione poetycko idealnie współbrzmią z lirą korbową, jak i z loopami. Instrumenty etniczne eklektycznie dogadują się z osiągnięciami nowoczesnej technologii łącząc świat stary z nowym, jak w życiu każdej kobiety balansującej najczęściej na krawędzi. Biały śpiew dobrze oddaje kobiecą siłę lecącą mocnym głosem do świata i do nieba. Mądrość ludowa często zaskakuje nas swoją trafnością i dosadnością, a proste melodie zaśpiewane czasem tkliwie innym razem przecinają swoją siłą przestrzeń jak nożem.
Na tę płytę czekałam od momentu stania się fanką, ponieważ chodzi tutaj o całkowicie nowy materiał muzyczny. Nowe utwory, teksty, melodie. I się doczekałam, a więc tym bardziej moja radość jest ogromna, że mogę napisać recenzję wspólnego wydawnictwa Renaty Przemyk i Dagadany.
Mocny i radosny początek
Pierwszy utwór z tracklisty, jak i pierwszy singiel, to utwór zatytułowany Vera to ja. Pragnę na wstępie napisać dwie ciekawostki. Wiadomo, Vera to imię, ale w języku włoskim oznacza „prawdę”. Zaś po ukraińsku – „wiarę”. Oba tłumaczenia idealnie pasują do całego numeru, który jest niezwykle skoczny i radosny. Zaś refren jest mocny oraz uzależniający, można non-stop sobie śpiewać powtarzając: „bo Vera, bo Vera, bo Vera, Vera to ja”. Ba, uważam, iż w warstwie tekstowej jest coś motywującego. Na każdy dzień, czy też na chwile, które w danym momencie są niezbyt pozytywne. Twórczość artystyczną Renaty Przemyk znam bardzo dobrze i kocham od lat, ale byłam ciekawa jak to wyjdzie w połączeniu z Dagadaną. Jestem zachwycona, gdyż dziewczyny rewelacyjnie sobie poradziły – nie tylko w refrenach, ale i wokalizy wyszły fantastycznie. Kiedy pierwszy raz usłyszałam Verę, to nawet mi się łezka w oku zakręciła. Teledysk autorstwa Małgorzaty Maszkiewicz i Takkaona Production jest przepiękny. Po prostu. Przedstawia życie kobiet w tak zwanych dawnych czasach – naszych prababć i babć zwłaszcza. Pragnę także pochwalić jeszcze za efekty specjalne w postaci światełek i „imprezy” w prześlicznym domku, który mieści się w Szklarskiej Porębie.
Wzruszający faworyt
Są takie utwory muzyczne, że jak człowiek ich słucha to płacze jak bóbr ze wzruszenia. Też takie mam i nie umiem nie słuchać ich bez łez. Gdy pierwszy raz usłyszałam piosenkę zatytułowaną Córeńko na prapremierowym koncercie Very, to… poległam. Wiedziałam, iż tak łatwo się nie pozbieram, kiedy numer ten wreszcie ujrzy światła dziennego. Do tej pory miałam „tylko” dwie kompozycje w dyskografii Renaty, które mnie wzruszały. Natomiast to absolutny hit hitów, top, numer jeden. Jest taki mem z Lady Gagą, która wymieniała przymiotniki zachwytu i to jestem właśnie ja, gdy chcę wyrazić swoje uwielbienie wobec Córeńki. To jest najpiękniejszy utwór ze strony matki dla swojej córki, który wygłasza ogromną miłość. Wywołujący u mnie dreszcze i gęsią skórkę oraz emocje, jakich jeszcze nigdy wcześniej nie miałam. Rozrywający ciało, duszę, serce – szczególnie przy wersie „Ja tu jestem, bo ty tu jesteś” – i wrażliwość. Dotykający. Zostający w pamięci do końca… i dający do myślenia. Na koncertach przy tym numerze zawsze płaczę. Tylko raz mi się udało nie płakać, aczkolwiek oczy miałam szkliste i tak. Niesamowicie się cieszę, że Córeńko to czwarty singiel, który swą premierę ma w tym samym dniu, co cała płyta. Filmowy obrazek wyreżyserowany, po raz kolejny, przez Małgorzatę Maszkiewicz i Takkaona Production także wzrusza. Bardzo. Chwilami za bardzo, ale w znaczeniu pozytywnym.
Warto jeszcze dodać, iż w Córeńce – i nie tylko – w chórkach zaśpiewała wokalistka Barbara Derlak, najbardziej znana z formacji Chłopcy kontra Basia.
Popis Dagadany
Po Córeńce mamy Dzieci i również tam można usłyszeć popis wokalny artystek z zespołu Dagadana. We trójkę dziewczyny pięknie razem brzmią i perfekcyjnie się łączą. Chciałabym także złożyć ogromny hołd Tomaszowi Drozdkowi, który grał na przeróżniejszych instrumentach, jakie istnieją na tym świecie. W każdym utworze to słychać, natomiast – między innymi – w Dzieciach szczególnie. Coś pięknego.
Uzależniające linie melodyczne
Tak jak wspomniałam, Tomasz Drozdek stworzył przepiękne melodie dzięki swoim instrumentom, a także Tomasz Harry Waldowski – który jest również producentem całego wydawnictwa (i bardzo dobrze!). Linia melodyczna, szczególnie pod koniec utworu o tytule Młoda, jest uzależniająca na maksa. Ciągle chce się odtwarzać tę kompozycję. Swoją drogą, Młoda przypomina mi nieco starsze utwory Renaty Przemyk. Jedne z tych pierwszych i jest to świetny, jak dla mnie, zabieg artystyczny. Ale ta melodia… Cud, miód, malina i wisienka na torcie. Albo jagódka, jak kto woli.
Muzyczne spotkanie z Księżycem
Temat kosmosu od zawsze był dla mnie intrygujący oraz interesujący – prawdopodobnie przez Toruń i Mikołaja Kopernika – dlatego tym bardziej ucieszyłam się już po przeczytaniu samego tytułu dziewiątego z tracklisty utworu, czyli Księżyc. Po pierwszych przesłuchanych sekundach kompozycja przypominała mi lekko kołysankę. Wyraźnie słyszalne są też chórki Dagadany. Świetne to jest, a w połączeniu z fantastycznym tekstem to już w ogóle kosmos. Można się tak wciągnąć, że aż słuchacz może stracić rachubę czasu. Wówczas nie wiadomo, kiedy te cztery minuty minęły.
Wzruszeń nie ma końca
Nie mogę się powstrzymać i w sumie tobym sobie tego nie wybaczyła, jakbym nie napisała chociaż troszkę o kawałku zatytułowanym Na brzegu. Muzyka jest bardzo piękna i przejmująca oraz perfekcyjnie pasuje do warstwy tekstowej. Kolejne arcydzieło dla mnie i dla moich oczu, które łatwo wylewają łzy ze wzruszenia. Zarówno przy tym utworze, jak i przy całej płycie.
Nie tylko Vivaldi miał swoje Pory roku
Pory roku Renaty Przemyk i Dagadany to kolejny utwór, który skradł moje serce. Jak każdy inny z wydawnictwa Vera to ja. Jednakże w tym wybranym numerze jest melorecytacja i z mocnymi barwami głosu zaśpiewany refren. Mnie opadła tak zwana kopara z wrażenia. To potrafi wejść tak mocno w głowę, że później łatwo nie wyjdzie. Pory roku są bardziej, niż genialne.
Podsumowanie
Album Vera to ja Renaty Przemyk i Dagadany jest moją polską płytą roku 2024. Warto było czekać tyle lat. Renata Przemyk nie musi już nikomu niczego udowadniać, aczkolwiek tym krążkiem zdobędzie wiele wrażliwych dusz ludzi, którzy szukają swojej drogi lub są na życiowym zakręcie. Mocno wierzę w to, że Vera to ja pomoże komuś zrozumieć wiele spraw i odnaleźć nadzieję, czego życzę każdemu z całego serca – tak jak było ze mną. Czapki z głów również dla wokalistek zespołu Dagadana. Są wspaniałe i jestem szczęśliwa, iż dzięki Renacie mogłam je bliżej poznać.