Motörhead – „Iron Fist” [recenzja reedycji]

0
190
Motörhead Iron Fist

Ukazała się reedycja płyty Iron Fist od Motörhead!

Reedycja Iron Fist zawiera 44 utwory, czyli m.in.: 12 utworów z IF, które zostały zremasterowane, wersje demo niektórych numerów z 1981 roku czy zapis live z koncertu w Apollo w Glasgow w 1982 roku. 

Tak jak przy okazji Everything Louder Forever mówiłam, podoba mi się sposób, w jaki Lemmy pisał teksty. Podtrzymuję moje ówczesne słowa, że jego teksty kojarzą mi się z poezją. Nie taką pełną metafor i przeintelektualizowaną, ale życiową i taką, którą płynnie się czyta. Lemmy pisał historie pełne rock’n’rolla, z którymi wielu buntowników może się utożsamić. Jego słowa nadal mogą być dla wielu osób aktualne – w końcu kto z nas nie czuł się buntownikiem?

Styl Motörhead charakteryzuje się mieszanką hard rocka, punku i heavy metalu. I te 44 utwory to jest właśnie to – Motörhead w glorii i chwale, w wersji audio i na żywo. Ta kompilacja to dobry wybór na długą jazdę samochodem. Niekoniecznie przez Stany, ale generalnie – przed siebie. Szczególnie fanom zespołu, ale też bardziej old schoolowego brzmienia powinna przypaść do gustu. Piosenek Motörhead dobrze się słucha – człowiek od razu widzi przed sobą zespół na scenie, lejącą się whisky, palące się papierosy i stojące na parkingu motocykle… 

Mój stosunek do legendy

Tak jak już kiedyś wspominałam, tytułów się nie odbiera. To, że Motörhead mieli niezaprzeczalny wpływ na muzykę, wiemy wszyscy i z tym się kłócić nie zamierzam. Lemmy i spółka to niekwestionowane legendy – nie da się temu zaprzeczyć. Fanką Motörhead nigdy nie byłam, nie jestem i najpewniej nie zostanę. Nie słucham na co dzień old schoolowych zespołów. Bliższe mi są kapele, których debiut to najpóźniej lata 90.: Bullet For My Valentine, Arch Enemy czy Marilyn Manson, a także te zespoły, które istnieją od kilku-kilkunastu lat: The Sixpounder, Halestorm, The Pretty Reckless, Blind Channel, Vane, I Prevail, FFDP…

Oczywiście, doceniam wpływ oraz twórczość Motörhead – wiele zespołów, które obecnie są aktywne, nie brzmiałyby tak jak brzmią albo w ogóle by nie istniały, gdyby nie Lemmy i jego amigos. Jednak, poza szacunkiem do ich muzyki i przyjemnością słuchania ich utworów, nie mam większych uczuć wobec tej kapeli. Pewnie mi się oberwie od fanów takiego brzmienia, ale dla mnie reedycja Iron Fist – i w ogóle wszystkie utwory Motörhead – to coś, czego dobrze się słucha. W tym jest pazur, jest energia, a w głowie widzi się bar motocyklistów, pijących whisky i palących papierosy. Jest to zdecydowanie znak buntu i czasów, w jakich Motörhead odnieśli komercyjny sukces (lat 80.). Mnie daleko do tych czasów – zarówno pod względem muzycznym , jak i pod kątem metryki. Jednak tak jak już powiedziałam – tytułów się nie odbiera. Mam szacunek dla tego zespołu, ale fanką nie jestem.

6/10

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments