Zawsze warto wybrać się na koncert. Nawet, jeśli jest w niedzielę, a nazajutrz czeka cię bolesna pobudka. Nawet, jeśli występujące zespoły widziałeś już wcześniej. Z takiego założenia wyszedłem wybierając się na Elder w Zet Pe Te. Czy było warto?
Jestem fanem amerykańskiej grupy Elder i niemałą radość sprawiła mi informacja, że znowu wystąpią w Krakowie. Widziałem już wcześniej ich występy. Pierwszy raz na jednej z edycji Red Smoke Festival, kolejny w krakowskim Zaścianku. Za każdym razem było grubo, ale wiadomo nie od dziś, że nie wszystkie zespoły trzymają równy poziom koncertowy przez dłuższy okres. Postanowiłem więc sprawdzić ich formę. Nie ukrywam, że i gościnne występy Red Scalp oraz Forge Of Clouds mnie interesowały, choć również miałem okazję obserwować je w akcji.
Więc umówmy się, to nie będzie typowa, rozlazła i długa relacja. W końcu co nowego mogę powiedzieć o koncertach, które wcześniej opisywałem? Zwłaszcza, że grupy występujące w niedzielę potwierdziły koncertową formę i z przyjemnością mogę powiedzieć, że warto było tę słoneczną niedzielę spędzić w chłodnym, ciemnym miejscu, bez dostępu światła słonecznego i klimatyzacji. Za to w doborowym towarzystwie organizatorów, muzyków i słuchaczy.
Starter nr 1 – Forge Of Clouds
Zaczęło się praaawie punktualnie, co nawet było w porządku, można było dłużej poopalać japę na słońcu. Zaczęła śląska ekipa Forge Of Clouds. Tak, kapela od bardzo zacnego wydawnictwa, [above]. Set trwał ok. czterdziestu minut, a zespół pokazał się z bardzo dobrej strony. Pierwszym zetknięciem z twórczością FOC był chorzowski festiwal Church Of Doom, gdzie zagrali pierwszy, po reaktywacji, koncert z nowym wokalistą. Już wtedy było widać, że czują się dobrze na scenie i bardzo fajnie pasują do siebie. Charakterystyczny zaśpiew Wojtka (Mentor, J.D. Overdrive) świetnie wkomponował się w post metalowe dźwięki instrumentalistów. Niedzielny występ pokazał, że chemia, która była widoczna już w grudniu, wykrystalizowała się i w tej chwili jest naprawdę dobrze. Rewelacyjne zgranie, kapitalna muzyka, kurtyna.
Starter nr 2 – Red Scalp
Chwila przerwy, piątki, fajka i na scenie melduje się poznański kolektyw Red Scalp. O ile w przypadku Forge Of Clouds nie powtarzałem opinii, które przedstawiałem wcześniej, zwyczajnie nie było kiedy, o tyle w przypadku Red Scalp napisałem już chyba wszystko. Wiecie, że grają indiański stoner doom. Nie będzie nowością to, że ich energia na scenie jest niesamowita, a kompozycje, które na płytach brzmią doskonale, na żywo nabierają zupełnie nowego, szalonego oblicza. Wiadomym jest, iż rytualne odśpiewanie hey ya hey, hey ya hooo odbyć się musiało. Klasa! Jednak jest jedna rzecz, o której mogliście nie wiedzieć. Chłopaki nagrywają nowy album, który podobno ukaże się jesienią. Nie omieszkali pochwalić się fragmentami nowego materiału. Jest na co czekać.
Gwiazda wieczoru – Elder
Gdy słońce już zaszło, upał nieco zelżał, a każdy był porządnie rozgrzany, przyszedł czas na gwiazdę wieczoru. Elder to jeden z moich ulubionych zespołów, więc oczywiście tę kapelę też miałem okazję zobaczyć w warunkach scenicznych i podzielić się z Wami wrażeniami. I ten koncert był potwierdzeniem tego, co pisałem wcześniej. Elder jest genialny. Pod każdym względem.
Muzycznie to absolutny majstersztyk, który plącze doomowy ciężar, astralne wycieczki w psychodeliczne rejony oraz progresywne wręcz kompozycje. Brzmienie mają potężne jak płetwal błękitny, ciemne jak asfalt i doskonałe. Scenicznie radzą sobie idealnie, nie stronią od wspólnej zabawy. Nie boją się improwizacji, a kontakt z publicznością stoi na najwyższym poziomie. Do tego ich realizator światła robi fenomenalne, psychodeliczne rzeczy, które sklejają się z dźwiękami w sposób metafizyczny. Do pełni szczęścia brakowało by tylko, by rozpoczęli koncert jednym z moich ulubionych kawałków. No, nie zaczęli. Zaczęli moim najbardziej ukochanym Compedium. Nawet teraz, cztery dni po koncercie mam zaciesz wspominając tę pierwszą nutkę.
Podsumowanie
Krótka ta relacja, prawda? W przeciwieństwie do tamtego wieczoru. Był długi i przyjemny. Jak każdy inny, przeżyty podczas imprezy organizowanej przez Soulstone Gathering. Wiem, że to kolejny temat, który powtarzam w moich tekstach. Ale co zrobię, skoro Jacek ogarnia małopolskie złoto. A tak swoją drogą! Soulstone Gathering w tym roku świętuje piąte urodziny. Sto lat, Mistrzowie!
Maciek Juraszek