Blue Monday to pseudonaukowy termin, wprowadzony przez psychologa Cliffa Arnalla w 2004 roku, określający najbardziej depresyjny dzień w roku. Przypada on na trzeci poniedziałek stycznia. Dlaczego by nie ozdobić tego dnia muzyką? Oto kilka propozycji na Blue Monday:
5. Placebo – Without You I’m Nothing
Utwór pochodzi z albumu o tym samym tytule, wydanym w 1998 roku. Znajduje się na nim więcej wybitnych kawałków, takich jak Pure Morning, czy Every You Every Me. Without You I’m Nothing jest jednak dziełem, które szczególnie chwyta za serce i uderza we wrażliwego człowieka. Kipią z niego intensywne emocje, spowodowane (a jakże) rozterkami miłosnymi. Szczególnie polecam zwrócenie uwagi na wykonanie z Davidem Bowiem.
4. Deep Purple – When a Blind Man Cries
Legendarny zespół i legendarne dzieło. Pochodzi z 1972 roku. Nie jest to oczywisty wybór, ale absolutnie pasuje do nastroju Blue Monday. Utwór zawiera w sobie głęboką warstwę liryczną, a pod względem czysto muzycznym szybko wprowadza w stan melancholii i chandry. Absolutnie ponadczasowe wykonanie.
3. Mad Season – Wake Up
Napisać wszystkie znane przymiotniki, uwypuklające smutek, bijący z tego utworu to zdecydowanie za mało. Wake Up to opowieść o narkotycznym zepsuciu, a jednocześnie przestroga przed tym, jak bardzo uzależnienie może stoczyć człowieka na dno. Pochodzi z jedynego albumu, stworzonego przez grunge’owych artystów (Layne Staley, Mike McCready, John Saunders, Martin Barret), którzy znaleźli się w skomplikowanej sytuacji życiowej. Ich spotkanie zaowocowało wybitną płytą Above i unikatowym Wake Up.
2. Radiohead – No Suprises
Nie wyobrażam sobie takiego zestawienia bez Radiohead. Wydali tyle fantastycznych przygnębiających utworów, że w zasadzie mógłbym umieścić tutaj tylko to, co oni stworzyli. No Suprises pozwoli wam pogrążyć się w smutku (zakładając, że tego chcecie), ale również przeżyć coś istotnego w konfrontacji z własnymi myślami i emocjami. Smutna muzyka nie ma przecież jedynie funkcji wywoływania i pogłębiania smutku. Utwór pochodzący z OK Computer to idealny przykład syntezy artyzmu i cierpienia.
1. Archive – Again
W moim odczuciu jest to najbardziej depresyjne dzieło muzyczne, jakie przyszło mi słuchać. Prawdopodobnie twierdzę tak ze względu na własne doświadczenia z owym utworem, ale nie wierzę, że wsłuchując się dokładnie w jego klimat, nie napłynie na was fala smutku. Again utożsamia niezwykle intensywne przeżycia wewnętrzne. Mówi o samotności i niespełnionej miłości. Tekst jest opakowany w przygnębiającą, dobijającą i druzgocącą oprawę brzmieniową. Cały klimat wywołuje niepokój, który przeplata się rozczarowaniem i obłędem.