Cage The Elephant – Social Cues, czyli alternatywa w formie! [recenzja]

0
938
Cage the Elephant - Social Cues
Okładka płyty Cage the Elephant - Social Cues

Szóstka z Kentucky, Cage The Elephant, wydała swój piąty album – Social Cues. Co do zaoferowania tym razem mają twórcy Ain’t no rest for the wicked? Między innymi współpracę z Beckiem!

Jak zaskoczyć nie zaskakując? – nowy album Cage The Elephant

Ciężko zaprzeczyć tezie, że Cage The Elephant nie wychodzą ze swojej strefy komfortu. Zespół od lat trzyma się swoich sztampowych i bezpiecznych dźwięków rocka alternatywnego czy garażowego indie. Social Cues nie jest wyjątkiem. Na płycie można dostrzec jednak drobne inspiracje. Są to minimalne smaczki, ale sprawiają, że cała płyta jest spójna i różnorodna jednocześnie.

Album otwiera Broken Boy ze śladowymi ilości industrialnego brzmienia. Wpływy brytyjskiego indie usłyszymy przy następnej piosence – tytułowego Social Cues. Podobnie  sprawa wygląda z Tokyo Smoke. Wyrazistym akcentem jest kolaboracja z Beckiem jaka doprowadziła do powstania Night Running. Charakterystyczny wokal Kaliforniczyka został połączony z efektami z pogranicza dub-reggae.

House of Glass przywodzi na myśl coś pomiędzy Jackiem White’m a The Last Shadow Puppets. To prosta, ale agresywna kompozycja i to na obu płaszczyznach – tekstowej i muzycznej. Wokalista zespołu, Matt Shultz, wypowiada niemal krótkie komendy, a wraz z końcem zdania rytm zwalnia, by w ułamek sekundy znowu przyśpieszyć. Podobnym, mechanicznym, głosem operuje na Dance, Dane.

Cage The Elephant i Beck | Night Running

Smile for the camera, repeat and do it over

Mimo znaczących ilości ballad i koncertowych pewniaków (Night Running oraz Ready to let go), Cage The Elephant uczynił Social Cues mniej radiowym (a przez to zyskującym na wartości) krążkiem w porównaniu do swojej dotychczasowej twórczości. Wszystko dzięki wspomnianym wcześniej drobnym eksperymentom, ale także samemu przekazowi.

Shultz śpiewa o lęku i niepokojącej sławie. Jest bliższy ucieczce, a niżeli byciu w blasku. W Social Cues presja sławy i rezygnacja wyrażane są w akompaniamencie psychodeli charakterstycznej dla MGMT. To dość ironiczny zabieg. Hide me in the back room, tell me when it’s over, don’t know if I can play this part much longer słyszymy. Agresywne House of Glass zespół łączy z paranoicznym, ale jednocześnie pozbawionym emocji wokalem przy słowach: It’s an illusion, this admiration of mutilation, my isolation.

I don’t have the strength to play nice | Nowy album Cage The Elephant

To jedna część albumu, której zmechanizowana forma reprezentuje sztuczne aspekty sławy. Druga połowa płyty ma jednak inny, bardziej personalny wydźwięk. Ballady takie jak Love’s the only way, What I’m becoming czy wieńczące płytę Goodbye są próbą poradzenia sobie z emocjami związanymi z rozwodem lidera grupy, Matta Shultza.

Jego udrękę i ból serca można wyczuć w What Am I Becoming, gdzie przyznaje, że nie spełnia oczekiwań swojego partnera i kwestionuje kim jest w trakcie, podczas gdy złowieszcze Ready To let go mówi o pogodzeniu się z upadkiem związku. Nawet pełna wigoru Black Madonna wskazuje na niewierność i kłamstwa. Goodbye jest gorzko-słodkim lamentem. Shultz zachowuje spokój mimo bólu i chce zrobić krok naprzód śpiewając goodbye, goodbye, Lord knows how hard we tried.

People always say: Man, at least you’re on the radio

Social Cues zostało przez wiele portali muzycznych okrzyknięte najbezpieczniejszą płytą Cage The Elephant. Drobne muzyczne niuanse udowadniają jednak, że nie jest to kurczowe trzymanie się rockowego brzmienia, a właśnie swego rodzaju dojrzałość muzyczna. Zgorzkniałe słowa o uczuciach, pełne refleksji, stoją jak zawsze tuż obok cynicznych form, co było także domeną poprzednich albumów, może jedynie w mniej wyrafinowany sposób. Każda kolejna płyta zespołu tworzy swoją autentycznie reprezentatywną dyskografię. Na tyle spójną, by każdy mógł powiedzieć: o, to brzmi jak Cage the Elephant.

 

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments