“Zimna fala” Klonowskiego – horror o bezdomnych

0
233
Zimna fala

Przez wiele lat polski horror był bardzo niedoceniany. Od jakiegoś czasu się to zmienia i na rynek wychodzą coraz to lepiej sprzedające się książki, których głównym zadaniem jest nas przestraszyć. Zimna fala to książka polskiego autora – Jarosława Klonowskiego. Zachęca interesującym opisem i ma zamiar straszyć nas między innymi bezdomnością.

Film dokumentalny

Fabuła skupia się na trzech kolegach, którzy za namową jednego z nich, postanawiają stworzyć ciekawy projekt. Pomysł wydaje się trochę szalony, ale ostatecznie przyjaciele zabierają się za nagrywanie filmów. Głównym tematem są bezdomni. Bohaterowie są słusznie przekonani o tym, że ci ludzie muszą mieć do opowiedzenia wiele historii. Jedna z nich jest szczególnie niepokojąca. Po Bydgoszczy ma grasować Żrący, czyli psychopatyczny morderca. I początkowo to o nim zdaje się ma być Zimna fala.

Jak się bawi młodzież

Przez całą książkę będziemy podążać głównie za Mariuszem. Zarówno on, jak i Marcin oraz Jacek, czyli pozostali koledzy, mają swoje za uszami. Mariusz był dziwnym dzieckiem. Rozmawiał z ptakami, widywał duchy. Kilka razy wyrzucano go ze szkoły. Wpływ na to miały przede wszystkim jego problemy z narkotykami. To uzależnienie będzie ciągnęło się za bohaterami przez całą fabułę. Wiele narkotycznych wizji stanie się czymś więcej niż tylko niezrozumiałymi myślami nastolatków na haju. Przez to czasami trudno się połapać, co w książce ma mieć znaczenie, a co jest tylko wytworem wyobraźni Mariusza. Z każdym rozdziałem jest niestety tylko coraz gorzej.

Morderstwo

Zimna fala już od prawie samego początku sprawia, że czytelnik dosłownie błądzi między słowami. Trudno jest nam postawić się na miejscu bohaterów i im kibicować, kiedy ich zachowanie jest dla nas tak niezrozumiałe i wręcz absurdalne. Jednym z lepszych tego przykładów jest postawa pozostałych dwóch, kiedy jeden z nich zostaje znaleziony martwy. Podczas przesłuchania zarówno Mariusz, jak i Marek nie mówią ani słowa o tym, że kręcili z Jackiem film o bezdomnych. Nie odzywają się – mimo tego, że policja wprost mówi, że podejrzewają o to Żrącego.

Prawdziwi przyjaciele

Autor od początku kreuje bohaterów jako przyjaciół. Dlatego czytelnikom trudno uwierzyć w to, że nie obeszła ich śmierć kolegi na tyle, by powiedzieć prawdę na komisariacie. Mało tego, zaledwie parę stron wcześniej cała trójka była świadkiem morderstwa woźnego. Włamali się do szkoły, by obejrzeć nagrany na kasety film i w tym czasie na ekranie telewizora wyświetla się scena niczym z horroru. Tłumaczą to sobie wcześniej wypaloną ilością marihuany. Mamy więc rozumieć, że nie łączą tych dwóch wątków? Nie boją się o swoje życie?

Magda

Kiedy na horyzoncie pojawia nam się pierwsza ważniejsza postać żeńska, mamy nadzieję, że nada ona historii większego sensu. Magda okazuje się być jednak tak irytująca, że naprawdę nie wierzę, że ktokolwiek z czytelników był w stanie ją polubić. Dziewczyna jest bardzo tajemnicza, ale jej przeszłość i zamiary nie są do końca zrozumiałe ani później jakoś sprytnie wytłumaczone.

Bezdomni

Zainteresowałam się tą książką dlatego, że jej głównym wątkiem zdawali się być bezdomni. Duchy czy demony to częste motywy horrorów, ale wielu ludzi boi się najbardziej tego, co faktycznie może ich skrzywdzić. Pomyślałam, że historia o psychopatycznym bezdomnym będzie naprawdę przerażająca. W końcu każdy z nas mija w życiu na ulicy ludzi, którzy z jakiegoś powodu na niej wylądowali. Liczyłam na poruszenie tematu z wielu perspektyw. Nic z tego. W Zimnej fali poznajemy bezdomnych, którzy charakteryzują się jedynie swoimi najgorszymi cechami. To pijacy i złodzieje. Ledwo znają ojczystą mowę albo są ciągle tak pijani, że języki plączą im się przy każdym słowie. Za flaszkę mocniejszego trunku zrobią wszystko, a na końcu cię jeszcze okradną. Budzą w nas jedynie wstręt. Nic więcej. Nie mamy ani jednej postaci, która łamałaby ten schemat. Nie jest nam więc w żaden sposób żal tych ludzi. Trochę to stereotypowe podejście…

Smutni, szarzy ludzie

Zimna fala pokazuje ciągle, że w życiu bohaterów nie dzieje się nic pozytywnego. W końcu zaczyna być to bardzo męczące. Ciągle czytamy o niepowodzeniach i rozczarowaniach. Język w książce jest czasami prostacki, a momentami autor chce zamienić na chwilę prozę na poezję. Efekt jest taki, że dialogi bohaterów brzmią nienaturalnie, a cała reszta często niestety jest przerostem formy nad treścią. Kilkakrotnie musiałam dłuższą chwilę zastanowić się nad sensem zdania. Czy to ja nie rozumiem czy może faktycznie coś tu jest bardzo nie tak? Do tej pory nie wiem, jakie to są “oczy wyglądające jak strupy”, “oczy wyglądające jak u martwego albatrosa” czy “agrestowe, wybałuszone gały ryby-samobójcy”. Głos jednej z bohaterek “przywołuje na myśl gumę do żucia z przyklejonym do niej papierosem”. Zaskakujące jest też to, że komplementem ma być  stwierdzenie, jakoby koleżanka “przylgnęła do mnie jak jakaś seksowna ameba”.

Prawdziwy horror

Zimna fala wygląda, jakby nie trafiła nigdy w ręce korektora. Naszpikowana jest błędami tak różnymi, że trudno byłoby je wszystkie wymienić. Na trochę ponad czterystu stronach dostaniemy popis braku umiejętności wyłapywania błędów, które podkreśla nam nawet podstawowy edytor tekstu. Notorycznie pojawia się tu podwójna spacja. Co rusz nie ma kropki, przecinka albo te dwa znaki są ze sobą pomylone. Myślniki pojawiają się i znikają. I tak dosłownie co parę kartek. Kumulacją okazuje się strona, która prezentuje rozmowę dwóch bohaterów – woła ona o pomstę do nieba. Jednocześnie mamy brak kilku myślników, zdanie nagle się urywa i pojawia wers niżej. Żeby tego było mało, już na kolejnej kartce mamy “ale” po przecinku z dużej litery. Parę błędów gdzieś tam musiało się zapodziać. W wielu książkach wcześniej widywałam sporo błędów, ale żadna nie miała ich aż tyle, co Zimna fala. To rekordzistka w tej dziedzinie na mojej półce. I niestety, nie ma co się chwalić tym wyróżnieniem.

Miejskie legendy

Jeśli książka ma kogoś porwać, to zachwyci opisami miasta. Bydgoszcz przypomina tu szary, betonowy kloc. Na dłużej zostaniemy na dworcu głównym czy odwiedzimy kilka klubów, w tym też Mózg, który nadal istnieje i ma się nieźle. Dobrze znane mieszkańcom ulice takie, jak Gdańska czy Warszawska są opisane tak, że dodatkowo podkreślają ponury klimat książki. Nie jestem jednak pewna, czy będzie to robiło wrażenie na czytelnikach nieznających największego miasta województwa kujawsko-pomorskiego. Mam nadzieję, że tak, bo sposób, w jaki przedstawiono Bydgoszcz stanowi największą zaletę tej książki.

Stare, dobre przysłowie

Polski horror coraz szybciej się rozwija. Wydawnictwa atakują nas z każdych stron nowymi tytułami i nazwiskami. Staram się nigdy nie skreślać autora po jednej nieudanej książce. Tym razem chyba odstąpię od tej reguły. Mając w księgarniach tak wiele ciekawych nowości, nie skuszę się kolejny raz na pozycję od Jarosława Klonowskiego. Przede wszystkim dlatego, że trudno mi było znaleźć większe plusy jego horroru. Może okładka przyciąga wzrok. Jest mroczna i ciekawa. Ale jak dobrze wiemy, nie ocenia się książki po okładce…


Zapraszamy do zapoznania się z recenzją Alicji – Christiny Henry.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments