Wszystko zaczęło się od mięty… Wywiad z Katarzyną Bereniką Miszczuk i Agnieszką Trzeszkowską-Berezą

0
407
mięta
fot. Wojtek Biały

Na stronie wydawnictwa Mięta czytamy: „Wszystko zaczęło się od mięty – do czytania, pisania, redagowania, wymyślania nowych historii, w końcu wydawania książek. Szybko się okazało, że nie możemy bez tego żyć”. O tym, jak powstało wydawnictwo, z jakimi wyzwaniami muszą mierzyć się wydawcy i co czytelników Mięty czeka w tym roku opowiadają założycielki wydawnictwa – Katarzyna Berenika Miszczuk i Agnieszka Trzeszkowska-Bereza. Zapraszam!

Skąd wziął się pomysł na założenie wydawnictwa? W jakich okolicznościach powstała Mięta?

Katarzyna Berenika Miszczuk (KBM): Na pomysł założenia Wydawnictwa Mięta wpadłyśmy z Agnieszką dokładnie w tym samym momencie podczas rozmowy telefonicznej. Obie miałyśmy za sobą dość ciężki rok i zastanawiałyśmy się, co dalej zrobić ze swoim życiem. Niespodziewanie doszłyśmy do tych samych wniosków. Chciałyśmy stworzyć coś własnego, gdzie to my będziemy nadawać rytm wydarzeniom.

Czy debiut na rynku wydawniczym, nie jako autorki, tylko wydawcy, jest trudny? Jest wiele wydawnictw, a poziom czytelnictwa niski…

KBM: Tak naprawdę sądziłam, że będzie dużo trudniej. Razem z Agnieszką miałyśmy spokojne założenia – przez co najmniej rok chciałyśmy powoli rozkręcać firmę. Nieoczekiwanie spotkałyśmy się z ogromnym entuzjazmem czytelników oraz autorów. Nasz spokojny początek zamienił się w całkowite i absolutne szaleństwo. Marka szybko stała się dobrze rozpoznawalna, a my przestałyśmy nadążać nawet z odpisywaniem na maile. Wydaje mi się, że trafiłyśmy na idealny moment, gdy rynek otworzył się na małe, dynamiczne wydawnictwa –  tzw. wydawnictwa butikowe. 

fot. Wojtek Biały

Czy dorobek literacki miał wpływ na ciepłe przyjęcie wydawnictwa przez czytelników?

KBM: Z całą pewnością pomógł nam zwiększyć rozpoznawalność marki. Z czasem będziemy wznawiać moje stare tytuły, do których stopniowo odzyskuję licencje. Wiem, że kilka książek już prawie w ogóle nie jest dostępnych na rynku, a czytelnicy na nie czekają.

A czy bycie autorem ułatwiło wejście na wydawniczy rynek, tym razem w innej roli? Jeżeli chodzi o to, w jaki sposób zarządzać wydawnictwem?

KBM: O, nie! Zdecydowanie utrudniło! Jako autor nie zdawałam sobie sprawy z ogromu obowiązków, jakie ciążą na wydawcy. By książka trafiła na półki księgarń, należy podjąć bardzo wiele decyzji, podpisać wiele umów (liczonych często w dziesiątkach), negocjować z podwykonawcami, a potem jeszcze denerwować się, bo papier się skończył. Zarządzanie wydawnictwem to zupełnie inna bajka. Dla mnie osobiście pisanie jest znacznie prostsze. Szczerze podziwiam moją wspólniczkę Agnieszkę, która w mojej ocenie wie i rozumie wszystko. Bardzo często muszę prosić ją o radę w kwestiach formalnych. Dopiero uczę się, jak wygląda praca wydawcy.

fot. materiały prasowe

Z jakimi wyzwaniami zmagają się wydawcy na obecnym rynku w Polsce?

Agnieszka Trzeszkowska-Bereza (ATB): Wyzwań jest mnóstwo. Przede wszystkim załamanie procesów produkcyjnych i szalejące ceny papieru, a co za tym idzie, wzrastająca cena książki. Od środka mam wrażenie, że to wygląda trochę jak klocki domina – zawali się jeden, a po chwili cała misterna układanka się sypie. Wojna tuż za wschodnią granicą, wcześniej przerwanie ciągłości dostaw spowodowane pandemią, teraz inflacja i galopujące ceny… Wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie – niestety, dość ponurym. Mam wrażenie, że nieustanna zmiana jest immanentną częścią tej części rynku i nie ma co się przyzwyczajać do obecnej sytuacji. Są jednak pozytywne aspekty, na przykład zmiana nawyków czytelniczych i rosnąca rola digitalowej formy książki, która sprawia, że każda książka ma nie tysiące, ale dziesiątki tysięcy czytelników. To jest bardzo budujące i dające nadzieję, której wszyscy tak bardzo teraz potrzebują.

Na stronie internetowej wydawnictwa możemy czytać: „Nie wydajemy: literatury pięknej, reportaży, literatury faktu, albumów oraz poezji”. Dlaczego akurat te gatunki nie zostaną „miętowymi” książkami?

KBM: Jesteśmy małym wydawnictwem. Przyczyna jest bardzo prosta: nie mamy sił przerobowych, by niepotrzebnie się rozdrabniać na kilkanaście różnych brandów i imprintów. Od samego początku założyłyśmy, że będziemy wydawać to, co same lubimy najbardziej – literaturę rozrywkową dla dorosłych oraz literaturę dla dzieci. Na rynku jest wielu dużych wydawców, którzy mogą sobie pozwolić na wydawanie wszystkich gatunków. Są też znakomici butikowi wydawcy, którzy specjalizują się tylko, na przykład, w literaturze faktu lub w literaturze pięknej. My postawiłyśmy na rozrywkę, na odrywanie czytelników od codzienności.

Czy mogą Panie zdradzić plany wydawnicze Mięty na resztę tego roku?

ATB: Jesienią czeka nas kilka pasjonujących premier. Na pewno mogę zdradzić, że najmłodsi czytelnicy dostaną dwie książki, na które bardzo czekają – drugi tom serii Klub Kwiatu Paproci Katarzyny Bereniki Miszczuk, czyli Tajemnicę Dąbrówki oraz piąty tom serii Małe Licho Marty Kisiel. Dla dorosłych przygotowujemy wyjątkowy pod każdym względem tom opowiadań. Tę starszą grupę naszych czytelników czekają też niespodzianki – kilkoro autorów postanowiło pójść w nieco inne kierunki niż te, w których są do tej pory znani i rozpoznawalni. Będzie wśród nich wzruszająca powieść obyczajowa, nieoczywista powieść będąca połączeniem przygody i thrillera oraz true crime. Właśnie przyjmujemy teksty i jesteśmy zachwycone. Czeka nas też kilka wznowień książek, których na rynku już od paru lat nie ma.

Bardzo dziękuję za rozmowę 🙂

 

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments