W połowie kwietnia 2024 roku wyszedł kolejny tom Gigant Poleca Extra – Galaxy IV.
Jak powszechnie wiadomo, a czołowi kosmolodzy dawno potwierdzili, bez kaczek jest w kosmosie dość nudno. Na szczęście dla nas wszystkich, ich międzygwiezdna energia jest niewyczerpana! Tym razem Sknerus McKwacz sprawdza unikalną technologię, która zakłada możliwość posiadania skarbca… w przestrzeni kosmicznej.
Główna historia
Pragnę zaznaczyć, że jest to czwarta część galaktycznej serii – a więc nie wiem, co było w poprzednich tomach. Podjęłam jednak wyzwania, aby wgłębić się w fabułę. Mimo iż interesują mnie kosmiczne tematy, to troszkę się obawiałam bohatera Diodaka. Nie będę ukrywała – nie jest to moja najulubieńsza postać. Lecz trzeba spróbować.
Główna historia to Odyseja ko(s)miczna w trzech aktach. Pierwsze strony przeszły dość gładko i niespecjalnie ciekawie. Dopiero od rysunkowych kadrów ze Sknerusem McKwaczem w roli głównej zaczęło się coś dziać. Ogólnie rzecz biorąc, ratusz miasta Kaczogrodu chciał, aby najbogatszy kaczor na świecie zapłacił podatek za posiadanie swojego skarbca pieniędzy. Rzecz jasna, Sknerus dostał białej gorączki po otrzymaniu tej informacji. Kaczor Donald i jego siostrzeńcy starali się go pocieszyć i wyszło im za bardzo… dobrze. Mianowicie, siostrzeniec McKwacza tylko zażartował o wysłaniu skarbca w kosmos. Staruszek wziął to na poważnie i od razu kazał Diodakowi coś wymyślić, aby ten plan ziścić. Faktycznie, udało się, bo jednak uciekli w przestrzeń kosmiczną przed przyjściem burmistrza. Problem polegał na tym, iż przez przypadek – a może nie? – spędzili znacznie więcej czasu poza Ziemią, niż pierwotnie planowali. I tu zaczyna się akcja śmieszności, dzięki czemu zrozumiałam, dlaczego ten komiks ma taki, a nie inny tytuł.
Czy faktycznie wyszło śmiesznie? Tak. Autorów poniosła fantazja, aczkolwiek nieprzesadzona. Myślę, iż będę często wracała do owych aktów, by sobie humor poprawić. Na początku się bałam, a później byłam zachwycona całością.