„Folk”, czyli horror ekstremalny polskiego duetu pisarzy

0
296
Folk

Tomasz Czarny i Marcin Piotrowski, czyli dwa pióra, spod których wyszedł Folk to autorzy, którzy z pisaniem horrorów są za pan brat nie od dziś. Opowiadania obu panów można znaleźć w dobrze znanych fanom grozy antologiach, takich jak chociażby Gorefikacje. W swojej książce stawiają przede wszystkim na ekstremę. Czytelnik może być więc pewien, że lektura dostarczy wielu emocji, ale czy aby na pewno tych pozytywnych?

Nałóg

Chłopak uzależnionej od narkotyków dziewczyny postanawia uratować kochaną od zgubnego nałogu ćpania. Wycieczka do oddalonego od miasta domku, którego otoczenie stanowi jedynie ciemny, gęsty las wydaje się być dobrym pomysłem. Jowita ma zapomnieć o uzależnieniu i imprezach. Zamiast odpoczynku i detoksu fabuła przewiduje dla dziewczyny walkę o przetrwanie.

Leśniczówka pośrodku niczego

Pomysł na Folk wcale nie był taki zły. Osobiście od razu przywodzi mi na myśl Martwe Zło. W obu przypadkach jakiś mężczyzna stara się pomóc wyjść z nałogu dziewczynie/siostrze, w czym pomóc ma zabranie jej do leśnej głuszy. Z początku Jowita nie jest zachwycona wizją spędzenia najbliższych dni czy nawet tygodni z daleka od źródła swojego szczęścia, czyli miasta, w którym bez trudu mogłaby zaopatrzyć się w nowy „towar”. Gdy para przyjeżdża na miejsce, ku zdziwieniu czytelnika, narkomanka momentalnie zmienia swoje nastawienie. Mimo że jej oczom ukazuje się zapuszczona leśniczówka, której doprowadzenie do stanu czystości i używalności wcale nie jest takie łatwe, jest wdzięczna ukochanemu za danie kolejnej szansy. Rozpoczyna się sielanka, ale kończy się ona tak samo szybko, jak się zaczęła.

Detoks

Folk prezentuje się czytelnikowi jako książka szalenie przewidywalna. Jak na horror ekstremalny przystało, jest tu niebotyczna dawka makabry, a czytelnicy o wrażliwych żołądkach na pewno nie doczytają nawet połowy książki. Przerażające, obrzydliwe opisy scen tortur czy seksu nie stanowią tu problemu. Wymowny znak „18+” na okładce skutecznie powinien odstraszyć tych, którzy liczyli na spokojną historię na dobranoc. Folk ma być ohydny i zdecydowanie ohydny jest, ale niestety oprócz brutalnych opisów, nie ma niczego, co broniło by książkę jako całość.

Litości

Od horrorów ekstremalnych zazwyczaj nie wymaga się zbyt wiele, ale zawsze istnieje szansa, że oprócz tych wszystkich obrzydliwości, fabuła będzie trzymać się przysłowiowej kupy. Tu fekaliów jest wręcz zatrważająca ilość, ale na pewno nie w kontekście spójności historii. Tomasz Czarny i Marcin Piotrowski nie potrafili na tyle dobrze odgrzać każdemu dobrze znanego kotleta, by lektura ich powieści była miła i przyjemna. Fabuła mocno kuleje. Jest jak te wszystkie filmy z serii Droga bez powrotu, gdzie od początku wiadomo, do czego to wszystko zmierza. Plot twist mija się z logiką. Nie zliczę, ile razy przewróciłam oczami, gdy na kolejnej stronie działo się coś absurdalnego. Nie tłumaczy tego nawet specyficzny gatunek jaki reprezentuje książka. Całość wygląda tak, jakby fabuła przeszkadzała autorom. Jakby miała być tylko przykrywką do napisania momentami wręcz groteskowych scen ekstremalnych.

Nędza

Czytelnika co chwile rozpraszają wplątane w fabułę krótkie historie przypadkowych osób. Oczywiście miejscowi i policja w żaden sposób nie reagują na liczne zaginięcia w okolicy. Nikomu nie przeszkadzają walające się po lesie kości i rozkładające się martwe ciała. Dialogi napisane są bardzo nienaturalnie i sztucznie. Ani trochę nie możemy wczuć się w bohaterów, nie mówiąc już nawet o polubieniu ich. W treści zdarzają się błędy i oczywiście kilka z nich można wybaczyć. Nie jestem jednak w stanie zrozumieć, jakim cudem autorzy dwukrotnie pomylili imię swojej własnej głównej bohaterki… Korektor i redaktor tego nie wyłapali. Czytelnik zauważy to od razu.

Wielkie nadzieje

Chaotyczność fabuły niestety bardziej męczy niż dostarcza jakiejkolwiek rozrywki. Folk polubią jedynie ci, którzy ponad dobrą historię cenią sobie brutalną masakrę, ale i tych odesłałabym chociażby do Bigheada Edwarda Lee. Trudno doszukiwać się tu plusów. Książka od początku do końca trzyma ten sam niski poziom. Docenić mogę jedynie ciekawą, klimatyczną okładkę.


Zachęcamy do zapoznania się z recenzją książki Upiór Opery.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments