W ramach drugiej części trasy promującej album Prequelle, grupa Ghost po raz kolejny zawitała do naszego kraju! Ekipa Tobiasa Forge’a jak zwykle zaprezentowała publiczności niesamowite show – zarówno pod kątem muzycznym, jak i scenograficznym. Ghost w Spodku nie rozczarował!
Słów kilka o supportach
Zanim jednak Ghost zameldował się na scenie katowickiego Spodka, to okazję do zaprezentowania się dostały dwa supporty. W roli tej wystąpili szwedzcy heavymetalowcy z Tribulation oraz amerykańscy bluesrockowcy z All Them Witches. Pierwsi z nich przedstawili publiczności solidny, około 30-minutowy set, w którym znaleźć mogliśmy między innymi takie utwory jak The Lament czy The Motherhood of God. Podsumowując krótko ich występ – mocne granie z naprawdę dużym potencjałem. Mam nadzieję, że chłopaki wpadną za niedługo do Polski na jakiś solowy występ.
All Them Witches – czyli o co tu tak właściwie chodziło?
Jeśli chodzi natomiast o All Them Witches, to tutaj już niestety nie było tak kolorowo. ATW najzwyczajniej w świecie kompletnie nie pasowali swoim stylem muzycznym do otoczki koncertu. I to idealnie było widać po publiczności zebranej na płycie. Duża część ludzi spędziła bowiem występ drugiego supportu scrollując Facebooka i inne portale społecznościowe. Rzecz jasna, nie umniejszam tutaj w żaden sposób chłopakom z All Them Witches! ATW muzycznie zaprezentowali się z dobrej strony, ale długie psychodeliczne kompozycje (opierające się bardzo często na powtarzalnych riffach) niestety nie pasowały za bardzo do rozgrzewki przed Ghostem.
Początek mszy
Po występie All Them Witches posłuchać mogliśmy jeszcze kilku przebojów puszczonych z taśmy (to, że większą furorę zrobiło puszczone Take On Me zespołu a-ha, aniżeli występ ATW idealnie oddaje chyba odbiór supportu), a punktualnie o 21 rozpoczęła się katowicka msza. Z głośników zaczął wydobywać się Ashes, czyli utwór otwierający ostatnią płytę Ghosta, a zasłona kryjąca scenę opadła i odkryła przed nami wielką sceniczną konstrukcję, na której czekały już Ghoule płci męskiej i żeńskiej. W sumie – perkusista, trzech gitarzystów, basista oraz dwie panie na klawiszach. Ghost ostatnimi czasy naprawdę rozrósł się w siłę! Po krótkim intrze zespół zaczyna grać singlowy Rats, a chwilę później Cardinal Copia wbiega na scenę wśród wrzawy i okrzyków zebranej publiczności.
Hit za hitem…
W początkowej fazie setlisty, Tobias Forge (prawdziwe personalia frontmana grupy Ghost – przyp. red.) wraz z ekipą postawili głównie na materiał ze swoich ostatnich dwóch płyt. Usłyszeliśmy zatem wspomniane wcześniej Rats, ale także Absolution, Faith, Cirice, czy chociażby piękny kawałek instrumentalny – Helvetesfönster. Kapela zagrała także “odkurzony ostatnio z lat 60.” utwór Mary on a Cross. Oczywiście, uprzedzony komentarzem Cardinala jakoby kawałek ten w oryginale śpiewał Papa Nihil, założyciel Ghostowego Kościoła. Warto dodać, że sam Nihil ze swoją obstawą także pojawił się na katowickiej scenie. Papa wystąpił w końcowej części utworu Miasma, kiedy to zaprezentował publiczności swoje charakterystyczne solo na saksofonie. Na uwagę zasługiwało także wykonanie Devil Church, które na żywo rozbudowane jest o pojedynki gitarowe pomiędzy Ghoulami. Muzycy rywalizowali między sobą odgrywając przeróżne riffy, a publiczność swoimi reakcjami wybierała zwycięzcę rywalizacji.
…Ale także i trochę klasyki
Drugą część koncertu otwarły takie koncertowe petardy jak Spirit oraz From the Pinnacle to the Pit z albumu Meliora. Następnie, Ghost wykonał kilka utworów znanych z początków ich działalności. Mogliśmy zatem usłyszeć takie perełki jak Ritual, czy Satan Prayer, a cały Spodek zakrzyknął “Hail Satan” w kultowym już Year Zero. Swoją droga, utwór ten stał się już praktycznie jednym z większych hymnów grupy. I bardzo dobrze, bo idealnie oddaje atmosferę, która w początkowych latach towarzyszyła Ghostowi na koncertach.
Zakończenie z klasą
Po epickim Year Zero, mieliśmy jeszcze okazje usłyszeć takie szlagiery jak He Is, Mummy Dust oraz kolejną perełkę z lat 60., czyli Kiss the Go-Goat. Przed ostatnim z tych utworów Tobias zapowiedział, że grupa będzie się już powoli żegnała z katowicką publicznością. I niestety słowa te okazały się być prawdą. Później usłyszeliśmy już bowiem tylko dwa utwory. Na całe szczęście były to fenomenalnie zagrane Dance Macabre oraz Square Hammer, które wprawiły cały Spodek w ruch. Cała płyta śpiewała, skakała i pogowała. Idealny koniec koncertu, cóż więcej można rzec. Ostatnie ukłony ze strony zespołu, porozrzucanie kostek, podziękowania Cardinala i kapela schodzi ze sceny w akompaniamencie Sorrow in the Wind, Emmylou Harrisa.
Kilka słów podsumowania
Ghost do naszego kraju zawitał już po raz siódmy, ale po zespole nie widać było ani krzty rutyny, ani zmęczenia. Cardinal Copia ciągle biegał po scenie i kokietował polską publiczność, a Ghoule wykazywały niesamowitą charyzmę sceniczną wdając się w interakcje z zebranymi na płycie fanami. W skrócie – jeśli po raz kolejny ominęliście okazję, by zobaczyć Ghosta w naszym kraju, to macie czego żałować. Zwłaszcza, że Tobias zapowiedział niedawno, że w 2020 roku ma zamiar zamknąć się w studiu i do drugiej połowy 2021 roku nie ma co liczyć na nowe koncerty kapeli. Jednak jeśli kolejne show zespołu ma stać na takim samym poziomie, to zdecydowanie jest na co czekać!
Poniżej, sprawdzić możecie galerię zdjęć autorstwa Karoliny Kiragi, która uchwyciła swym aparatem najbardziej niezapomniane momenty katowickiego koncertu: