Porywająca choreografia, genialne aranżacje i przejmujące wykonania legendarnych przebojów The Beatles, ciekawe, zaskakujące kreacje aktorskie oraz cudowne kostiumy sprawiają, że Twist and Shout w reżyserii Santiago Bello pulsuje energią, świetnie oddając ducha czasów miłości, pokoju i muzyki. To niezwykłe widowisko muzyczne z kryminalną intrygą jest nie tylko świetną rozrywką z dużą dawką humoru, ale również angażuje emocjonalnie widza i skłania do refleksji nad tym, co naprawdę ważne w życiu.
Akcja Twist and Shout koncentruje się wokół losów projektanta mody – Grzegorza (Michał Juraszek), który wrócił do Polski, szukając inspiracji do nowej kolekcji. Zamieszkał w kamienicy. Jego nowi sąsiedzi to zbiór ciekawych indywidualności. Projektant z czasem zauważa, że zachowują się oni w podejrzany sposób wobec weterana – Sierżanta Peppera (Jakub Wocial).
Intrygujące kreacje aktorskie
Najmocniejszą stroną Twist and Shout są fenomenalna obsada, zespół taneczny oraz muzyczny. Dają oni niesamowity popis swojego talentu. Nie do wiary, że w jednym spektaklu występuje tylu świetnych artystów. Każdy z nich dawał z siebie wszystko, wykorzystując maksymalnie czas na scenie. To właśnie dzięki nim i wspaniałej reżyserii Santiago Bello musical oglądało się tak dobrze.
Ciężar kryminalnej intrygi spoczywał na barkach czwórki aktorów – Katarzyny Kozak (Paulina-właścicielka szkoły tańca, była gwiazda), Anny Sztejner (Anna-przewodnicząca wspólnoty mieszkańców bezwzględnie dążąca do realizacji swoich planów), Małgorzaty Regent (Krisztina-fanka magicznego proszku szukająca oświecenia duchowego) i Sebastiana Machalskiego (Ryszard-zagubiony polityk). Z zadania wywiązali się po mistrzowsku. Zagrali lekko, z dużym humorem, przez co spektakl momentami przypominał czarną komedię. Z zainteresowaniem śledziło się ich interakcje, spiskowanie oraz przemianę. Niezmiernie podobały mi się śpiewane przez nich wspólnie utwory, zwłaszcza Let it be.
Jeśli chodzi o wykonania chciałam wyróżnić Sebastiana Machalskiego. Moje serce podbiły jego interpretacje Help!, Imagine, I want You (He’s so heavy).
Wątek miłosny został zręcznie zagrany przez Natalię Piotrowską (Stella) i Michała Juraszka (Grzegorz). Interakcja tej dwójki aktorów na scenie jest rewelacyjna. Najbardziej podobał mi się w ich wykonaniu mashup Can’t buy me love i All my loving.
Natalia Piotrowska zachwycała głosem w spektaklach Teatru Rampa – Rapsodia z demonem i Jesus Christ Superstar. W Twist and Shout również nie zawiodła. Oczarowała mnie niezwykle wzruszającym wykonaniem Eleanor Rigby oraz bardzo dynamicznym Twist and Shout (tańczyła na pierwszym planie!). To były jedne z najlepszych scen w całym spektaklu.
Jedną z postaci, bez której ten musical zdawałby się niepełny, jest Edek. Rządził on kamienicą i deklarował, że może załatwić wszystko, pozbyć się każdego problemu. Większość mieszkańców miała u niego dług. Brawurowo zagrał go Daniel Zawadzki. Mimo, iż nie miał on dużo czasu scenicznego, jego rola była znacząca. W pamięci zostały mi świetnie wykonane przez niego utwory From me to you i Lady Madonna.
Uwagę przykuwa również Anna Kędroń w roli barwnej postaci przewodniczki duchowej. Wraz z Maciejem Pawlakiem jest również świetna w zespole wokalnym. W tańcu stanowią znakomicie dobrany duet. Przyciągają uwagę mimo, że zwykle nie są na pierwszym planie.
Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie rola Jakuba Wociala. Kreując postać Sierżanta Peppera, przeszedł sam siebie. Doskonale wiedziałam, jak świetnym głosem dysponuje, ale tu zupełnie mnie zaskoczył. Ujawnił ogromny talent komediowy. Jest to wybitna rola, która dodaje wyrazistości i smaku Twist and Shout. Wywołał nią wiele śmiechu, ale również wzruszył. Całym sobą był Sierżantem Pepperem – w każdym geście, ruchu, nawet sposobie śpiewania. Komenderował wszystkimi postaciami, w tym również publicznością. Śpiewała, jak jej rozkazał – We all live in a yellow submarine…
Jednym z najbardziej wzruszających momentów spektaklu była dla mnie scena, w której Sierżant Pepper rozmawia z Grzegorzem o tym, co najważniejsze w życiu, myśląc, że jest to jego syn, Jude. Jakub Wocial wykonuje wtedy utwór Hey Jude.
Zabawne dialogi
Spektakl obfituje w nagłe zwroty akcji. Przeplecione są one przezabawnymi dialogami, które są istotnym elementem Twist and Shout. To, że tak świetnie wypadły, jest niewątpliwie zasługą znakomitej obsady.
Porywająca choreografia
Układy taneczne są dopracowane do perfekcji, porywają, zapadają w pamięć. Stanowią nieodłączny element Twist and Shout. Choreografia to dzieło wyobraźni Santiago Bello. Moim zdaniem jest najbardziej spektakularna spośród wszystkich jego dotychczasowych dokonań, które miałam przyjemność oglądać podczas innych spektakli w Teatrze Rampa (Rapsodia z demonem, Jesus Christ Superstar, Kobiety na skraju załamania nerwowego).
Tancerze biorą udział w wielu scenach, świetnie się w nie wpisując. Wiją się w psychodelicznym tańcu w oparach sziszy, a za chwilę wywijają twista. Nie można oderwać od nich oczu. Tańczą z pasją, wielkim zaangażowaniem. Skomplikowane układy wykonują z lekkością, jakby nie kosztowały ich żadnego wysiłku. Jestem pełna podziwu dla całego zespołu tanecznego: Santiago Bello, Urszula Dral, Patryk Gładyś, Natalia Kielan, Ewelina Kruk i Mateusz Muniak. Wszyscy byli fantastyczni.
Bardzo podobał mi się pomysł prowadzenia akcji również poza sceną. Świetnie wypadł taniec między rzędami do utworu Revolution. Można było poczuć klimat pokojowej demonstracji z czasów ruchu hippisowskiego.
Genialne aranżacje
Muzycznie spektakl stoi na najwyższym poziomie. Zachwycają nowoczesne aranżacje Jana Stokłosy – kierownika muzycznego widowiska. Utwory dobrano do poszczególnych scen w ciekawy i często zaskakujący sposób, przez co miejscami nabierają zupełnie nowego znaczenia. Na musical składa się 28 kompozycji brytyjskiego zespołu The Beatles.
Muzycy są świetnie zgrani. Warto ich wymienić, doceniając wkład w spektakl. Podczas premiery wystąpili: dyrygent, instrumenty klawiszowe – Jan Stokłosa, gitara 1 – Kacper Stolarczyk, gitara 2 – Maciej Papalski, gitara basowa – Błażej Chochorowski, perkusja – Paweł Maruszak, saksofony, flet – Bartosz Smorągiewicz.
To właśnie muzyka na żywo nadaje rytm akcji i intensyfikuje doznania. Jedną z moich ulubionych jest aranżacja Eleanor Rigby. Niezwykle wzruszająca, powraca kilka razy w tle wydarzeń.
Kostiumy i scenografia
Kostiumy w Twist and Shout są czarno-białe i kolorowe w zależności od miejsca akcji. Uważam, że są to małe dzieła sztuki, które cudownie dopełniają całości. Dają artystom większe możliwości ekspresji, które są wspaniale przez nich wykorzystane.
Scenografia jest minimalistyczna, ale pomysłowa. Świetnie zaadaptowano małą przestrzeń sceny.
Za kostiumy i scenografię odpowiada Dorota Sabak. Należą się jej wielkie brawa za genialnie wykonaną pracę.
Refleksja końcowa
Na spektaklu premierowym dało się zauważyć, że Twist and Shout z miejsca podbił serca widzów. Entuzjastycznie reagowali na wydarzenia odgrywające się na scenie – śmiali się, klaskali, śpiewali. Na koniec artyści otrzymali długą i entuzjastyczną owację na stojąco.
Gorąco polecam Wam wybranie się na Twist and Shout do Teatru Rampa. Przenieście się w czasie i dajcie porwać muzyce. Przyjrzyjcie się słodko-gorzkiej opowieści o relacjach międzyludzkich i przekonajcie się, że to rozśpiewane i roztańczone widowisko, oprócz bycia pełną humoru odskocznią od rzeczywistości, niesie za sobą ważne przesłanie. Niewątpliwie jest jedną z najciekawszych premier teatralnych tej jesieni.
Ocena spektaklu: 10/10
Ulubiony aktor: Jakub Wocial
Ulubiony głos: Sebastian Machalski
Ulubieni członkowie zespołu tanecznego: Santiago Bello i Ewelina Kruk
Ulubieni członkowie zespołu wokalnego: Maciej Pawlak i Anna Kędroń
Największe zaskoczenie: Jakub Wocial w roli Sierżanta Peppera
Ulubiona piosenka: I want You (He’s so heavy)
Recenzja dotyczy spektaklu premierowego, który odbył się 6 października 2018 roku w Teatrze Rampa w Warszawie.