Jak zostać aktorem – kilka słów o początkach

0
1009

Kusi Cię scena? Czujesz, że masz dryg do aktorstwa i chcesz to wykorzystać, póki młodość i energia płyną w Twoich żyłach? Czytaj, pomogę!

Jak zostać aktorem? – sam sobie jeszcze niedawno zadawałem to pytanie. Co z tego wyszło?

Dante na bramach piekła wypisał: Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie. Mnie natomiast te słowa się przypominały, gdy patrzyłem ku drzwiom sali teatralnej. Wiedziałem, że zaraz stanę pośrodku pomieszczenia, w którym ściany zamalowano na czarno, a okna oblepiono jeszcze czarniejszym materiałem, i że będę musiał tam wywlekać z siebie wszelkie emocje; trochę się cykałem. Trochę bardzo. Ale nie od początku tak się sprawa miała…

Pamiętam przemówienie Jacka Małachowskiego wygłoszone na pierwszym spotkaniu grupy warsztatowej. Dwie bite godziny wyjaśniał, co otrzymamy w zamian za nasze zaangażowanie – jestem pewien, że cząstka tej oracji zadziałałaby bardziej zachęcająco, niż przytoczony na wstępie cytat, jednakże „Boska komedia” wylądowała tutaj nie bez przyczyny. Postanowiłem bowiem wziąć na siebie rolę Wergiliusza i Ciebie – droga czytelniczko, drogi czytelniku – przeprowadzić przez odmęty zajęć teatralnych, przedstawiając ich prawdziwe oblicze. W końcu chcesz wiedzieć, jak zostać aktorem, prawda?

By nie okazać się gołosłownym, rzucę kilkoma nazwami: pałac młodzieży, młodzieżowy dom kultury, miejskie centrum kultury. Brzmią znajomo? Te placówki stwarzają młodym osobom szansę rozwijania pasji oraz talentów, w tym również tych aktorskich, i są rozprzestrzenione po całej Polsce. Dlatego też, jeśli chcesz spełnić marzenie występowania na scenie przed publicznością, to kierowanie się do tych instytucji jest najlepszym, od czego możesz zacząć. Wszystko się odbywa przy wręcz symbolicznych nakładach finansowych, zazwyczaj nieprzekraczających nawet kilkunastu złotych miesięcznie.

Tylko co się tam właściwie dzieje?

Wracając do Dantego i wizji piekła sprzężonej z tkwiącą mi w pamięci salą teatralną – moje uczestnictwo w zajęciach trwało niewiele ponad dwa lata. Wydawałoby się to mało, biorąc pod uwagę, że niektórzy pracują znacznie dłużej, a wciąż ciężko im nazwać się dobrymi, wyuczonymi aktorami. Ja nie pretenduję do tego miana; wybrałem inną ścieżkę życiową i dzięki temu mogę obiektywnie ocenić, czy warto mi było przeznaczać kilka godzin tygodniowo na aktorzenie. I stwierdzam: nie żałuję.

Mnóstwo osób się przewinęło przez moją grupę. Wielu stwierdziło, że to nie dla nich i dało sobie spokój. Taka selekcja zbierała swoje żniwo głównie przez pierwszy rok zajęć; z biegiem czasu coraz rzadziej ktoś się wykruszał. Pozostała grupa najbardziej zaangażowanych, czyli tych, dla których tkwienie w ciemnej salce od 17 do niekiedy 22 nie stanowiło problemu. Czy to z klasy maturalnej, czy jeszcze z gimnazjum – wszyscy wykrawaliśmy kilka godzin naszego cennego czasu i poświęcaliśmy go na rozwijanie pasji, choć pasje te często nie miały za wiele wspólnego z planowaną ścieżką kariery.

Można powiedzieć, że zajęcia były przede wszystkim odskocznią – nie tylko od życia codziennego, ale i od nas samych. Początkowe gry i zabawy, dzięki którym mieliśmy się oswoić ze sceną, powoli przechodziły w coraz poważniejsze formy wymagające już więcej wysiłku. Odgrywaliśmy scenki; w grupach kilkuosobowych, potem w trójkach, w parach, aż wreszcie nie mogliśmy już liczyć na niczyją pomoc. Prowadzący rzucał hasło, rozpraszaliśmy się wtedy po pomieszczeniu i każdy próbował obmyślić własną rolę. By w pełni uchwycić urok tej chwili, wystarczy stanąć przed piekielnymi drzwiami i się rozejrzeć, więc – rzućmy okiem na to widowisko!

Jak zostać aktorem

Niczym w domu wariatów

Biały podłużny korytarz poprzedzający salkę teatralną. Chłopak w dresach chodzi wte i wewte ze zwieszoną głową. Jedną rękę trzyma na biodrze, drugą skubie się po młodzieńczej brodzie. Przy piekielnych drzwiach siedzi dziewczyna. Na jej twarzy widnieje niepokojący uśmiech.

Chłopak w dresach

mamrocząc

Nie, nie… Ja ją wywalę, bo oszalałem przez nią. I ona, ten łeb, teraz mnie nawiedza. Tylko żeby tak daleko nie poleciała, w widownię…

przystaje i spogląda na uśmiechniętą dziewczynę

Ile jeszcze czasu?

Uśmiechnięta dziewczyna

A nie wiem, ja nic nie mam i nic nie będę miała. Myślisz, że co ja taka radosna? To radość przez łzy.

Chłopak w dresach kiwa głową i wchodzi przez drzwi.

Czarna sala, w której wykładzina jest czarna, ściany są pomalowane na czarno, okna są oblepione czarnym materiałem. Na ławce pod ścianą siedzą dwie osoby; każda spogląda tępo w dół, z czego jedna jeszcze drapie się somnambulicznie po głowie. Obok nich młodzieniec dla odmiany spoglądający w sufit. Nerwowa blondynka zajmuje miejsce w kącie, wydawałoby się – szukając tam schronienia. Chłopak w dresach patrzy na scenę, w centrum której stoi krzesło, a na nim długowłosa głowa manekina.

Chłopak w dresach

mamrocząc

Super z ciebie partnerka.

Drzwi z tyłu sceny się otwierają, wychodzi siwy mężczyzna i przemyka wzrokiem po skupionych młodych twarzach. Uśmiecha się.

Siwy mężczyzna

Kochani, za dwie minuty zaczynamy.

Niewyobrażalny lęk znajduje odzwierciedlenie w mimice aktorów. Wszyscy się podrywają z miejsc i, szepcząc swoje naprędce sklecone kwestie oraz krążąc wokół głowy manekina, starają się poukładać sobie wszystko w głowach. Do sali również wraca uśmiechnięta dziewczyna. Jako pierwsza siada pod ścianą. Wkrótce reszta czyni podobnie. Siwy mężczyzna staje za konsolą umiejscowioną w kącie. Sala ciemnieje. Włączone pozostają tylko reflektory zwrócone ku scenie.

To kto pierwszy?

Czy warto?

W tamtym momencie mieliśmy po kolei prezentować wymyślone w około pół godziny scenki z udziałem głowy manekina. I to zrobiliśmy; każdy z nas zinterpretował temat na swój niepowtarzalny sposób. Każdy z nas przez dziesięć minut grał bez niczyjego wsparcia, musząc polegać wyłącznie na sobie, od początku do końca.

Czasem się zastanawiam – jak wiele osób jest w stanie to zrobić, zmierzyć się z równie cudacznym zadaniem. Wydawałoby się, że takiej umiejętności brakuje zastosowania praktycznego, ale nie. Gdy człowiek nauczy się przełamywać lęki oraz w pełni polegać na własnych myślach, mało co go zaskoczy. Wystarczy przejść przez czarne piekiełko salki teatralnej; pozwolić mu stopić skorupę pokrywającą kreatywność i dać tej drugiej się wreszcie wyszaleć. I nieważne, czy to będzie pierwszy krok ku zawodowemu aktorstwu, czy po prostu wyzwalająca przygoda – warto.

I na tym pokornie zakończę, dalej bowiem już przekażę rolę przewodnika samemu Jackowi Małachowskiemu, pod którego czujnym okiem odbywałem warsztaty. Kto lepiej niż on, od lat pracujący z młodzieżą, mógłby wyjaśnić fenomen zajęć teatralnych oraz odpowiedzieć na pytanie: jak zostać aktorem? Wywiad z nim już wkrótce! A póki co – może rzucisz okiem na impro?

Szymon Sentkowski

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments