Czy twoje silne powiązania z OldTownem wpłynęły jakoś na ciebie jako na artystkę? Wiążesz cosplay z resztą twórczości? I ogółem, to opowiedziałabyś trochę o tym legendarnym LARPie z Twojej własnej perspektywy?
Nawet nie wiedziałam, że to wygląda na silne powiązania. Jest parę takich rzeczy, których OldTown z pewnością mnie nauczył… cięcie kosztów, lepienie ze śmieci i praca w solar terrorze. Jeszcze nigdy nie udało mi się wybrać na wspomniany event w pełni przygotowaną, najwięcej robi się na miejscu. Malujesz po czym się da, kleisz z czego się da, kiedy się da i z kim się da. Podobnie jak pozostałe aktywności związane z tkaniem fabuły oraz kreowaniem innej rzeczywistości, OldTown działa na mnie stymulująco. Najważniejsi są ludzie, ich energia i pomysły. Każdy znajdzie tam coś dla siebie. Osobiście, poza możliwością twórczego wyżycia się, szukam okazji do budowania pewnego klimatu, prowokowania imersyjnych scen wartych zapamiętania. Zazwyczaj się udaje, zwłaszcza gdy nie idziesz na łatwiznę.
Pod kątem twórczości wrzucam w OldTown wszystko, co mam – rysunek, kostium, scenografię. Seria portretów postaci z LARPa z pewnością otworzyła kolejny etap w mojej twórczości i pomogła nauczyć się nowych rzeczy. Poza tym, zdarzyło mi się zrealizować film krótkometrażowy, stanowiący intro frakcji, z którą się bujam. Wciąż dobrze to wspominam. Postapo potrafi zmęczyć, ale gwarantuje też wrażenia, które potem zostają z tobą przez cały rok.
Co do cosplay’u, cóż, chyba nigdy się z tego nie wyleczę. Aktualnie brakuje mi warunków, by kontynuować prace kostiumowe, ale chciałabym jeszcze w przyszłości stworzyć kilka kreacji związanych z moimi autorskimi projektami, preferowanie cybernekromanckich, bo nie ma to jak kości i LEDy w jednym.
Trochę technicznych spraw – jak wygląda twoja praca nad danym projektem? Od czego zaczynasz, z jakich narzędzi korzystasz i co poleciłabyś początkującemu, który dopiero chciałby zacząć?
Nie mam żadnej reguły jeśli chodzi o rozpoczęcie. Czasami zaczynam rysować, ponieważ zainspirował mnie tekst piosenki i nie potrzebuję zbierania do tego żadnych materiałów. Innym razem ważniejszy będzie pomysł na kompozycję, wtedy też sięgam po pinterestowe inspiracje lub sceny budowane w programach 3D. W ostatnim czasie ciekawym rozwiązaniem okazał się być program PortraitStudio, który pomaga mi podszkolić się w kwestiach związanych ze światłem, a przy okazji nieźle nadaje się do podglądania anatomii.
Nauczyłam się posługiwać okrojonym zestawem pędzli, który zupełnie mi wystarcza. Lubię zaczynać pracę od digitalowego odpowiednika ołówkowego szkicu. Bardzo często zamiast ukrywać wstępny bazgroł, dobudowuję na nim kolejne pociągnięcia i czyszczę na tej samej warstwie. To dla mnie prawdopodobnie najprzyjemniejsza część procesu. W pracach nielinearnych, zwłaszcza na detalu, zdarza mi się posiłkować photobashem.
Początkującym, z własnej perspektywy, poleciłabym jedną szczególną rzecz – nie obawiać się śmiałych pomysłów. Za każdym razem, gdy byłam bardzo zdeterminowana, by przedstawić konkretną wizję, nawet jeśli efekt końcowy mnie rozczarowywał, ostatecznie nigdy nie obchodziło się bez poczynienia znaczących postępów. Łatwiej rozwijać się, pracując nad czymś, na czym ci zależy, byleby nie zapominać o podstawach. Moim zdaniem warto przeplatać własne artystyczne kaprysy ze zwykłymi ćwiczeniami.
Digital polskim okiem to cykl wywiadów ukazujących różne spojrzenia artystów na istotne kwestie związane ze sztuką cyfrową. Pozwala czytelnikom poznać zarówno twórców, jak i sam świat digital artu – również tym, którzy chcą postawić w nim swoje pierwsze kroki. Oto nasi dotychczasowi rozmówcy: