Powrót Jesus Christ Superstar [recenzja]

0
311
Fot. Dawid Stube

W   marcu   2024   roku  –  po  pandemicznej    przerwie,  a   później    po   nagłej   i niespodziewanej decyzji Teatru Rampa odwołującej zapowiadane wznowienie spektaklu  –  do Warszawy  powróciła  kultowa rock-opera Jesus Christ Superstar w reżyserii i inscenizacji Jakuba Wociala oraz Santiago Bello. Broadway w Polsce napisało  o  niej: To  nasza  musicalowa  paruzja!  Termin  Paruzja zaadaptowali   z tradycji chrześcijańskiej (z gr. παρουσία, obecność, przyjście, pojawienie się) – oznacza Dzień Pański, ponowne przyjście – zapowiadany przez proroków powrót Jezusa w chwale.

W Teatrze Rampa premiera spektaklu odbyła się 18 marca 2016 roku. Po ogromnym sukcesie, spektakl powracał na deski teatru w kolejnych latach, stając się jego repertuarowym hitem. Ostatni raz przed przerwą został zagrany na scenie  Teatru Rampa 11 marca 2020 roku.

JChS 2024 zachwyca i porusza jeszcze bardziej niż dotychczas

Mimo tego, że Jesus Christ Superstar powrócił na deski Teatru Rampa po 4 latach nieobecności  to jest od teatru niezależny i odpowiada za niego Broadway w Polsce. Było to pierwsze w naszym kraju prywatne i komercyjne wystawienie tego tytułu.

Pięknym gestem było zadedykowanie całego wznowieniowego setu spektaklu pamięci Witolda Olejarza (zm. 14 lutego br.) – wieloletniego Dyrektora Naczelnego Teatru Rampa i przyjaciela Broadway w Polsce.

Siłą inscenizacji Jesus Christ Superstar genialne interpretacje wokalne, poruszające kreacje aktorskie, znakomita choreografia, piękna muzyka na żywo, ciekawe rozwiązania sceniczne, i wyjątkowa atmosfera. Jest to spektakl dynamiczny, naszpikowany emocjonalnością, angażujący widza i skłaniający do refleksji.

Cieszę się , że Jakub Wocial zawalczył o powrót tej rock-opery gdyż zachwyca i porusza ona jeszcze bardziej niż dotychczas. To niesamowite, że oglądając Jesus Christ Superstar po raz kolejny można go wciąż przeżywać i odkrywać na nowo, ze ściśniętym  gardłem. Dzieje  się  tak  dzięki   wyobraźni,  pasji,  talentowi,   energii  i zaangażowaniu tworzących go ludzi. Sprawiają oni, że spektakl zmienia się i rozwija, wznosi emocje widzów na zupełnie nowy poziom, dostarczając niezapomnianych wrażeń artystycznych, a moim przypadku również przeżyć duchowych. Zgromadzono doborową obsadę i znakomity zespół wokalno-taneczny.

Wyjątkowa atmosfera

Atmosfera Jesus Christ Superstar jest umiejętnie budowana już od samego początku – tak aby widz został wciągnięty w historię  od momentu wejścia na salę. W powietrzu unosił się wyraźny zapach kadziła – intensywny jak nigdy przedtem, a zakapturzone postacie stały w różnych częściach widowni. Podobał mi się ten zabieg. Było tajemniczo i intrygująco.

Poruszające kreacje aktorskie

W roli tytułowej miałam okazję po raz kolejny obejrzeć Jakuba Wociala, a także Macieja Podgórzaka. Obaj artyści stworzyli przekonujące kreacje, a przecież musieli oddać całą gamę różnych emocji. Gdy stali na skraju sceny i śpiewali – to czułam i rozumiałam przeżycia oraz rozterki Jezusa, a on sam stał mi się bliższy. Porównanie ich interpretacji było ciekawym doświadczeniem.

Fot. Dawid Stube

Zarówno Wocial  jak  i  Podgórzak  byli  znakomici  zarówno  pod  względem  wokalnym jak i aktorskim.

Odkąd po raz pierwszy, 8 lat temu, usłyszałam na żywo Gethsemane w wykonaniu Jakuba to zawsze głęboko poruszało mnie to wykonanie. Jednak tym razem po raz pierwszy łzy wzruszenia  popłynęły  mi  już  na  początku  utworu,  zarówno w interpretacji Wociala  jak  i Podgórzaka. Złożyły się na to nie tylko umiejętności wokalne artystów, ale i cała zbudowana przez nich kreacja. W przypadku Jakuba jest to dla mnie, jak do tej pory, jego rola życia.

Fot. Dawid Stube

W roli Judasza miałam po raz pierwszy przyjemność obejrzeć Macieja Pawlaka. Zachwycił mnie zarówno swoją grą aktorską, jak i wykonaniami wokalnymi. Udźwignął ciężar roli sprawiając, że stała się dla mnie równie ważna co rola Jezusa. Z podziwem i zachwytem obserwowałam jego ekspresję i zaangażowanie. W jednej scenie na jego twarzy maluje się wahanie, za chwilę rozterka, potem przerażenie, a w kolejnej szyderstwo. Te emocje szybko się zmieniają, zalewają widza swoją mocą. Był tak oszałamiająco autentyczny, że zaczęłam się zastanawiać czy zdrada Judasza była tylko jego winą, wynikającą z jego woli i podjętej świadomie decyzji czy może był jednak bezwolną marionetką w ręku Boga i zdradził gdyż taki był boski plan.

Najbardziej zapadły mi w pamięć dwie sceny popisowo zagrane i zaśpiewane przez Macieja Pawlaka: Śmierć Judasza i Superstar.

Fot. Dawid Stube

Natalia Piotrowska-Paciorek wzrusza jako Maria Magdalena. Jej interpretacje wokalne są autentyczne i przepiękne. Czuć w nich szczerość, miłość i ból. Zachwycająco wykonuje jeden z   najbardziej  znanych  utworów  z   Jesus  Christ  Superstar – Jak  mam  Go  pokochać. W pamięć zapada również jej duet z Jakubem Szyperskim – Zacznijmy od początku.

Fot. Dawid Stube

Maciej Nerkowski w roli Piłata zawsze oszałamia gdy tylko wkracza na scenę. Jego wykonanie utworu Sen Piłata  zachwyca i żałuję, że utwór trwa tak krótko. Mimo, że Piłat ma  o  wiele  mniej  czasu  scenicznego niż Jezus czy Judasz, to jest to rola bardzo ważna i  zasługująca  na  odrębne pochwały.

Fot. Dawid Stube

Odtwórcy mniejszych ról również są rewelacyjni – Jakub Szyperski (Piotr), Przemysław Niedzielski (Szymon), Paweł Tucholski (Kajfasz), Agnieszka Fajlhauer (Annasz), Brygida Turowska (Kapłanka), Anna Pupek (Nadzieja) oraz Daniel Zawadzki (Herod).

Ponownie zachwyciła mnie Dominika Łakomska w roli Przeznaczenia, która przechadza się po widowni jeszcze zanim rozpocznie się spektakl, przykuwając uwagę widzów. Pozostaje milcząca przez większość spektaklu, więc jej gra aktorska tym bardziej imponuje. Zimne, przeszywające i bezlitosne spojrzenie Przeznaczenia wywołuje ciarki lęku. Ogromne wrażenie zrobiły na mnie sceny Dominiki z Jakubem Wocialem/Maciejem Podgórzakiem i z Maciejem Pawlakiem. Warto zwrócić na nie szczególną uwagę, bo zostały zagrane po mistrzowsku.

Fot. Dawid Stube
Choreografia i scenografia

Warto również  wspomnieć  o choreografii Santiago Bello, która oryginalnie wpisuje się w klimat musicalu, dodając mu wyrazistości, energii, intensyfikując doznania. Sceny tańca  urzekają, momentami wręcz hipnotyzują. Można w nich dostrzec niesamowitą wyobraźnię Santiago Bello, bez której ten spektakl nie zachwycałby aż tak bardzo. W tym miejscu chciałabym   wymienić   fantastyczny    zespół    wokalno-taneczny,  którego   talent  oraz zaangażowanie zasługuje na uznanie: Santiago Bello, Patryk Gładyś, Sara Kaźmierska, Justyna Kolenda, Ewelina Kruk, Agata Lubieńska, Agnieszka Niemiec, Robet Tondera oraz Jarosław Zawadzki.

Fot. Dawid Stube

Scenografia jest skromna, ale doskonale wpisuje się w klimat spektaklu. Jej autorką  jest   Dorota  Sabak,   która   stworzyła   także  kostiumy   dodające    wyrazu   i charakteru danej postaci. Realizatorzy postawili na poruszające symbole – wśród których najbardziej czytelny jest krzyż, obecny od początku do końca spektaklu. Warto być uważnym obserwatorem gdyż wszystko co dzieje się na scenie i po za nią, każdy element scenografii, kostiumy czy gest aktora mają znaczenie.

Zastosowane minimalistyczne środki wyrazu działają tylko na korzyść musicalu. Nie chciano oszołomić widza efektami, lecz skupić całą ich uwagę na artystach i ich grze.

Mała przestrzeń sceny Teatru Rampa jest znakomicie wykorzystana. Wydarzenia toczą się również poza nią stwarzając u widza poczucie, że nie jest tylko zewnętrznym obserwatorem, a wręcz bezpośrednio uczestniczy w wydarzeniach.

Podczas spektaklu, na scenie znajduje się również orkiestra, której zaangażowanie niesie wokalistów i tancerzy – ich piękna gra dodaje mocy tańcu i wykonaniom wokalnym.

Przejścia  między  poszczególnymi  występami są bardzo dynamiczne. Panuje cisza i pełne skupienie, czasem przerywane nieśmiałymi oklaskami, gdyż wyeliminowano dziury zwykle zarezerwowane właśnie na nie. Rozumiem, że był to zabieg celowy służący temu, aby utrzymać klimat, na którym zależało realizatorom  tego  musicalu.  Jednak  uważam, że czasem krótka pauza jest potrzebna – zwłaszcza po utworze Gethsemane czy Sen Piłata.

Po niezwykle dramatycznym i emocjonalnym finale, na widowni zapada cisza. Wydaje się, że publiczność potrzebuje czasu żeby przeboleć to co przeżyła i odzyskać panowanie nad sobą.

Fot. Dawid Stube
Pożegnanie z Teatrem Rampa

Mam  wewnętrzną  potrzebę  żeby  wciąż  wracać  na  Jesus  Christ  Superstar,  zwłaszcza w wyjątkowym dla mnie przedświątecznym czasie przeżywać na nowo tę historię, analizować ją, skupiać swoją uwagę na elementach niezauważonych poprzednim razem. Stanowi to dla mnie dopełnienie rekolekcji.

Każdy może odbierać ten musical w odmienny sposób i u każdego może on wywoływać inne emocje, ale przypuszczam, że nikt nie wyszedł z teatru obojętny na to co właśnie zobaczył, niezależnie od tego czy jest osobą wierzącą czy niewierzącą.

Na koniec dodam jeszcze słowo zachwytu nad tegorocznym plakatem autorstwa Szymona Ludwiczaka. Według mnie jest to najlepszy plakat od momentu pierwszego wystawienia Jesus Christ Superstar w Rampie. Znakomicie oddaje ducha spektaklu.

Ostatni spektakl we wznowieniowym secie w dniu 28 marca 2024 roku był równocześnie pożegnaniem Jesus Christ Superstar z Teatrem Rampa. Chociaż jest mi przykro, że ta historia już się zakończyła to myślę, że było to piękne pożegnanie z macierzystą sceną. Broadway w Polsce  zapowiada, że  w  przyszłym  roku  powróci  z  Jesus Christ Superstar w myśl ich motta: Zacznijmy od początku. Będę czekać. Do zobaczenia.

Moja ocena: ★★★★★★

Wszystkie zdjęcia są autorstwa Dawida Stube: https://dawidstube.pl

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments