Powrót Avril Lavigne do Polski! Warto było czekać? [fotorelacja]

0
499
Avril
fot. Karolina Kiraga-Rychter

Avril Lavigne zagrała w łódzkiej Atlas Arenie!

Na kolejny koncert kanadyjskiej piosenkarki trzeba było czekać 14 lat. Avril towarzyszyła wokalistka Phem.

Koncert Avril trwał około 70 minut. Skrócona i inna w porównaniu do poprzednich występów na trasie setlista wynikała z choroby piosenkarki, na które ta skarżyła się od kilku dni (problemy z głosem). Zapewne gorsza kondycja artystki była także powodem playbacku w niektórych momentach…

Artystka rozpoczęła koncert singlem Bite Me z płyty Love Sux. Oprócz tego, z najnowszego albumu mogliśmy usłyszeć I’m A Mess, Love It When You Hate Me oraz Love Sux (podczas tego ostatniego numeru Avril zagrała na perkusji). Ze starszych, ale wręcz ikonicznych utworów pojawiły się What The Hell, Complicated, Sk8er Boi, I’m With You, Girlfriend (mój ulubieniec) oraz My Happy Ending. Ten ostatni Lavigne zagrała na gitarze. 

Avril i Spice Girls

Dodatkowo, na setliście pojawił się cover Spice Girls – Wanna Be. Avril zaprosiła do wspólnego śpiewania supportującą ją Phem oraz parę dziewczyn z publiczności. Nie spodobało mi się słodkie szczebiotanie między Avril a Phem przed piosenką – pytanie, za co Phem lubi bycie dziewczyną uważam za infantylne. Być może miało to pokazać, że dziewczyny się przyjaźnią, ale dla mnie było to bardzo dziecinne i niepotrzebne. 

Co poszło nie tak?

Minusem było też to, że koncert był zbyt krótki – kiedy impreza dopiero się rozkręciła, Avril wraz z zespołem zeszła ze sceny. Z jednej strony można było się spodziewać, że show potrwa dosłownie godzinę (w końcu piosenkarka nie była w szczytowej formie), ale z drugiej – czekać tyle lat i dostać tak mało…? Zwłaszcza że Avril jest na scenie od 20 lat, ma mnóstwo świetnych piosenek, które mogła zaprezentować. Szkoda…

Rozczarowująca była także postawa Lavigne. Automatyczny, nieco wymuszony kontakt z publiką mocno rzucał się w oczy. Można było odnieść wrażenie, że artystka niby się stara, aby fani dobrze się bawili, ale mimo wszystko chce jak najszybciej zejść ze sceny. Najpewniej było to spowodowane jej słabą kondycją, o której wspomniałam wyżej… Jednak nadal – mocno kłuło to w oczy.

Czy było warto pójść na ten koncert?

Lecz nie mogę powiedzieć, żeby koncert był całkowicie negatywnym wydarzeniem. Kiedy miałam 13-14 lat, byłam ogromną fanką Avril. Ten sentyment trzymał mnie mocno przez cały koncert. Nie obyło się z mojej strony bez pewnego wzruszenia, zwłaszcza przy Head Above Water. Dla mnie, jako dawnej fanki, było to cudowne przeżycie i spełnienie dziecięcego marzenia. 

Wiem, że nie tylko ja tak się czułam – na koncercie byli ludzie w moim wieku (20+), starsi, ale też nastolatki. Wygląda więc na to, że Avril Lavigne swoją muzyką łączy pokolenia i potrafi chwycić za serca słuchaczy w różnym wieku. 

Jednak rozczarowujący był dla mnie playback, znikomy i wymuszony kontakt z publicznością oraz krótki czas trwania całej imprezy. Pozostał duży niedosyt, a także chęć posłuchania i zobaczenia więcej. Czy wybiorę się przy następnej okazji na koncert Avril? Zapewne tak – mam jednak nadzieję, że tym razem setlista będzie dłuższa, a Lavigne da z siebie więcej…

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments