„Miałam dużo czasu na przemyślenie różnych rzeczy” – wywiad z Almighty Sound

0
275
źródło: FanPage artystki

Almighty Sound to polska artystka działająca w muzycznym świecie. Z wokalistką porozmawiałyśmy o przeszłości oraz… przyszłości.

Almighty Sound… co to właściwie oznacza?
Nazwę wzięłam z piosenki Florence and the Machine, Drumming Song – „there’s a drumming noise inside my head, it starts when you’re around, I swear that you could hear it, it makes such an almighty sound”. Swoją drogą, uwielbiam debiut Florence. To dla mnie jedna z najważniejszych płyt ostatnich piętnastu lat. 
Almighty Sound skupiłaś się na indie-popie. Dlaczego wybór padł właśnie na takie gatunki muzyczne?
Zawsze słuchałam dużo popu – klasyczny Motown z lat 60., elektronikę z lat 80. Jednocześnie lubię, kiedy pop jest melancholijny, „zabrudzony”, nieoczywisty, jak u The Smiths czy Stereolab. Dlatego mój wybór padł na indie-pop. Florence and the Machine jest ogromnie popularna, ale jej muzyka pozostaje indie. Chciałabym osiągnąć podobny efekt z moimi piosenkami.
Jak to się stało, że założyłaś ten projekt?
Muzyka była od zawsze centralnym punktem mojego życia. Od 15 roku życia nagrywałam pomysły na melodie oraz zapisywałam fragmenty potencjalnych tekstów piosenek. Od prawie 6 lat jeżdżę na obozy songwriterskie i to głównie współpraca ze świetnymi autorkami, autorami oraz producentkami, producentami dodała mi odwagi, by zacząć wydawać autorskie single. Określam Almighty Sound jako „projekt”, a nie zespół, gdyż jego skład ulega zmianom. Chcę zapraszać różnych ludzi do współpracy.
Tworzysz melancholijne i chwytliwe utwory przywołujące na myśl chociażby… Depeche Mode. Jacy jeszcze artyści ciebie inspirują? I dlaczego? Oprócz Florence.
Mam silny pociąg do przebojowych melodii i prostych refrenów. Oprócz Depeche Mode i Florence – zarazili mnie tym Roxy Music, Elton John czy The Killers. Kocham też elektronikę, na przykład Primal Scream, Kasabian. Bardzo imponują mi silne kobiety, grające rocka i folk, takie jak PJ Harvey, Laura Marling, Joni Mitchell. Z polskich ,,klasyków’’ najbardziej przesiąkłam Pidżamą Porno i Kalibrem 44. Z artystów młodszego pokolenia bardzo szanuję Swiernalisa – chciałabym pisać tak poetycko, a jednocześnie prosto z mostu, jak on. 
Mieszkałaś przez sześć lat w Wielkiej Brytanii i poprzez muzykę próbujesz opisać, jak to jest mieć dwa domy i „permanentnie rozdarte serce”. Co to znaczy „permanentnie rozdarte serce”?
Chodzi o to, że „zagranica” w pewnym momencie stała się moim domem. Mam w Szkocji wspaniałych przyjaciół, za którymi tęsknię, gdy jestem w Polsce. A gdy jestem w Wielkiej Brytanii, to myślę o Polsce. Ta tęsknota zostaje na zawsze w sercu – nie znika. Na pewno słychać tę melancholię w mojej muzyce. Ale jest to też tęsknota za podróżą i byciem w ruchu.
Uczestniczyłaś w wielu obozach dla songwriterów w różnych częściach świata. Opowiedz mi, proszę, jeszcze trochę o tym. Czy te wyjazdy tobie pomogły?
Poznałam wspaniałych songwriterów i songwriterki z całego świata, a z częścią z nich utrzymuję kontakt i/lub pracuję do dzisiaj. Co ważne, owocem tych wyjazdów jest katalog kilkudziesięciu piosenek, z których jestem bardzo dumna. Mam nadzieję, że większość z nich zostanie wydana przeze mnie, moich współautorów lub innych chętnych artystów. Obozy pokazały mi, gdzie leżą moje mocne strony. Nauczyłam się tam też szybko podejmować decyzje i chować swoje „ego”. Podczas obozu trzeba pracować bardzo szybko – przeważnie tworzy się jedną piosenkę na dzień, czasem dwie. Nie ma czasu na konflikty czy dłuższe rozmyślania, co ma swoje plusy. 
Czy pandemia koronawirusa wpłynęła w jakiś sposób na twoją twórczość? Przymusowe siedzenie w domu zmotywowało cię do tworzenia?
Miałam dużo czasu na przemyślenie różnych rzeczy – co jest dla mnie w życiu najważniejsze. Posiłkuję się utalentowanymi twórcami – jeśli chodzi o produkcję muzyki, kręcenie klipów do piosenek, projektowanie okładek i tak dalej. Nad tym pracowałam intensywnie przez ostatni rok. Pandemia pozwoliła mi „dopiąć” kilka piosenek i projektów. Biorę też cały czas lekcje śpiewu. Moi współautorzy oraz artyści, z którymi pracuję też nie próżnowali. Dzięki temu wyszła w tym roku piosenka, której jestem współtwórczynią – Suchtpotenzial, zaśpiewana przez Christinę May. Za parę miesięcy będzie miała też premierę płyta polskiej artystki, na której jest kilka moich piosenek, ale nie mogę zdradzać szczegółów. 
Ale ja również słyszałam, że ty sama masz plany na ten rok. Jakie to będą?
Na dniach wypuszczam nowy teledysk – będzie to cover z mojego ulubionego serialu. Poza tym – jeden autorski singiel anglojęzyczny jest już gotowy do wydania. Ukaże się on późnym latem i stanowi połączenie brytyjskiej gitary a’la The Cure z syntezatorami. Zaś na jesieni planuję wydać utwór po polsku w stylu indie folk.
Dobrze. To kiedy konkretnie będzie coś od ciebie? (śmiech)
(śmiech) W sierpniu szykuje się premiera „letniej piosenki”. Refleksyjny tekst połączony z popową melodią – w sam raz na wakacje. To utwór po angielsku, o którym wspomniałam przed chwilą. 
To czekamy?
Czekamy. 
Dziękuję za rozmowę!

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments