Widzieliście kiedyś zespół rockowy bez perkusji, gitary prowadzącej, rytmicznej i basowej? No, może i tak, ale tym razem nie chodzi o Apocalyptykę. Czegoś takiego jak The Dead South na pewno jeszcze nie widzieliście. Ale zobaczycie. W Krakowie i nie tylko.
Rock and Roll to stan ducha i umysłu. Nie trzeba nosić długich włosów, skóry i łańcuchów. Nie trzeba nawet grać na żadnym, pobierającym prąd instrumencie czy naparzać w talerze. Można wyglądać, jakby się właśnie wyszło z filmu o dzikim zachodzie. Można nawet grać na banjo, skrzypcach, mandolinie i gitarze. Akustycznej. I mimo to można być rockmanem. Tacy właśnie są The Dead South i ich muzyka. Wolni, zbuntowani, niepokorni i odważni. Ośmielili się sięgnąć, po muzykę z południa Stanów Zjednoczonych. Tego martwego południa, znanego już tylko z książek i filmów. Wielu uznałoby ją za obciachową, ale oni nadali jej punkowego charakteru i zamienili w czyste złoto.
Tak naprawdę The Dead South pochodzą z Kanady, ale swoim wyglądem i muzyką od razu przywodzą na myśl czasy gorączki złota. Choć image mają dość wyrazisty, nie dają się tak łatwo zaszufladkować. Krytycy najczęściej łączą ich z muzyką bluegrass i folkiem. Sami o swojej twórczości mówią, że inspirowana jest zarówno tymi gatunkami jak i muzyką klasyczną, punkiem czy nawet metalem. No właśnie. Zatrzymajmy się na chwilę przy tym ostatnim. Ich wykonania Nothing Else Matters, nie powstydziłaby się sama Metallica.
Własne utwory opisują jako pozornie wesołe. Jeśli ktoś słucha tylko pobieżnie, jedyne co usłyszy to radosna melodia. Dopiero gdy wsłucha się w tekst, dostrzeże że dana piosenka jest tak na prawdę smutna czy nawet mroczna. Album Illusion & Doubt zbudowany jest niczym korespondencja między kochankami. Jednak żaden z listów nie opowiada o miłości szczęśliwej. Jest to raczej błaganie na wskroś pijanego mężczyzny, leżącego na ganku ukochanej, by wpuściła go do domu. Wszystkie ich płyty opowiadają “typowo południowe” historie. Picie, strzelaniny, hazard, kradzieże… dzień, jak co dzień na dzikim zachodzie.
Gorączka złota ogarnia cały świat
Pionierzy z Kanady są coraz jaśniej świecącą gwiazdą na muzycznym rynku, choć nie udało im się rozbłysnąć od razu. Dopiero, kiedy nakręcili teledysk do In Hell I’ll Be In Good Company, ich kariera wystrzeliła niczym z procy. Video zamieszczone na You Tube ma już ponad trzy miliony wyświetleń. Utwór ten pochodzi z ich pierwszej, wydanej aż pięć lat temu płyty Good Company. Obraz dodali do niego dopiero w 2017, czyli rok po wydaniu drugiego krążka Illusion & Doubt. Trzecie wydawnictwo The Dead South ukazało się miesiąc temu, pod tytułem Sugar & Joy. Jest pierwszym wyprodukowanym poza Kanadą. Nagrane w Alabamie dzieło zostało ciepło przyjęte zarówno przez fanów jak i krytyków. Ci drudzy nazwali je nawet płytą roku.
O The Dead South długo możnaby pisać w samych superlatywach. Jedną z ich największych zalet jest to, jak wypadają na żywo. Ci, co widzieli i słyszeli, twierdzą że przynajmniej tak samo dobrze jak na płytach. Czy faktycznie tak jest, będziemy mogli przekonać się już przyszłym roku, kiedy to “południowcy” przyjadą do Polski. Oczywiście, zagrają na jej południu, czyli w Krakowie. Klub Studio będzie ich gościł 24 listopada 2020. Bilety są już do kupienia na stronie Klubu w cennie 119zł Płyta Główna i 129zł Balkon.
Nie martwcie się, jeśli nie zdążycie kupić. Biletów będzie więcej niż samorodków w Colorado. Zespół zagra też w trzech innych polskich miastach! Możecie go złapać w Gdańsku (10 listopada 2020 – Stary Maneż), Warszawie (11 listopada 2020 – Palladium) i Wrocławiu (25 listopada 2020 – Centrum Koncertowe A2).