Hedone – “2020” [recenzja]

1
1208
Zdjęcie wykorzystane dzięki zgodzie Cantara Music

Długo czekałam na nowy album łódzkiego zespołu Hedone, ale i tak nie pobiłam wiernych fanów. Oni czekali piętnaście lat. Grupa zakończyła dziwny i pandemiczny rok krążkiem zatytułowanym 2020.

Płyta 2020 została wydana 31 grudnia 2020 roku i czuję, że ta data nie jest wcale taka przypadkowa, jak się wydaje. W pamięci mam mój wywiad z liderem HedoneMaciejem Werkiem i naprawdę wiele się tutaj zgadza.

Przygoda raz na 15 lat

Maciej Werk nagrywa płyty rzadko, ale gdy wchodzi do studia oznacza to, że ma coś ważnego do powiedzenia. Tak samo jest w wypadku 2020. Po tarmoszącym uszy Werk, kontrastowym SancTVarium i zespołowym Playboyu – przyszedł czas na dwanaście zwartych utworów, układających się w spójną opowieść o mijających dwunastu miesiącach, a przede wszystkim emocjach i myślach, które były aktualne w roku 2020. W nagraniach wspomogli Macieja gitarzysta Tomasz „Mechu” Wojciechowski, a także zadomowiony już w Hedone od czasów albumu Playboy – perkusista Łukasz Lach. Na płycie pojawia się także cała plejada gości – w warstwie instrumentalnej 2020 wsparli m.in. pianista Kuba Sokołowski, grający na syntezatorach Michał Jeziorski Maciej Polak, czy legenda polskiej gitary basowej – Wojciech Pilichowski. Nie zabrakło także gościnnych wokalistów – pamiętana z Firebirds, Joanna Prykowska po raz kolejny pojawia się na płycie Hedone, K-Essence ozdabia Discommunicate, a Paweł „Guma” Gumola – we Wstydzie.

Kolejna aranżacja znanego Dickensa

What Dickens Says About Loneliness przez wiele lat doczekał się różnych wersji, także koncertowych. Nawet na płycie Rare 92-20, aczkolwiek na 2020 również słyszymy co innego. Ewidentnie dominuje w tej aranżacji perkusja i to sprawiło, iż kawałek jest niezwykle dynamiczny oraz mocny. Taka jakby petarda. Już wiele razy zdarzyło mi się odtworzyć fragment, w którym bębny “obudziły” ostatni zaśpiewany refren. Totalna magia i teraz przyszło mi do głowy – album albumem, ale jaki odlot będzie na koncertach… Daj dobry Boże, żebym to usłyszała na żywo w nowym roku. A co do tekstu i śpiewu – nie mam tutaj żadnych zastrzeżeń. Wszystko składa się w idealną całość, wręcz perfekcyjną.
 

Ogólnie płyta 2020 jest niby różnorodna, ale nie do końca. Słyszę powtarzające się gatunki i to dobrze pasujące do zespołu Hedone – rock, elektronika, troszkę pop. Czyli to co można przeczytać chociażby na ich stronie z Wikipedii – “legenda industrialu”. Ale wiadomo, rozwijają się. Przykładem jest – i nie tylko – kawałek Lord, gdyż słyszymy czarnoskórą wokalistkę z Pittsburgha – Stephanie w roli chórku. Moim zdaniem ten pomysł okazał się być strzałem w dziesiątkę, ponieważ artystka genialnie dopasowała się do wokalu Macieja Werka. Swoją drogą, sprawdziło się to co powiedział mi lider w naszym pierwszym wywiadzie… Lecz takich smaczków jest więcej.

Pójdźmy w tango

Tango ma w sobie tak świetną linię melodyczną, że chce się po prostu tańczyć nocą w Łodzi. Dlaczego nocą, dlaczego w Łodzi? Ponieważ dla mnie świetnie pasuje to do scenerii teledysku What Dickens Says About Loneliness z Rare 92-20. Po prostu. Jest to jeden z moich naj-naj-najulubieńszych utworów z całej dyskografii Hedone. Chciałabym jeszcze napisać o Nightsky – po pierwszym odsłuchaniu, piosenka ta skojarzyła mi się z Nightcall Kavinskiego. Rzecz jasna, pozytywnie.

Polski akcent

Na płycie 2020 mamy tylko dwa utwory w języku polskim. Chodzi mi o Wstyd z Gumą i Jak z Joanną Prykowską. Pierwszy z nich zawiera w sobie tak chwytliwy refren, że chce się słuchać i słuchać, nieprzerywanie. Warstwa tekstowa jest bardzo aktualna jak na obecne czasy, można na spokojnie się z tym utożsamić. Trochę inaczej jest z Jak. Początek linii melodycznej kolosalnie się różni od tego co już przesłuchaliśmy w 2020 i jeszcze posłuchamy. Aczkolwiek to tylko początek i myślę, iż to celowy zabieg – taka mała oraz miła odskocznia. Cieszy mnie fakt, iż znowu Joanna i Maciej zaśpiewali razem, że dopiął swego i spełnił kolejne marzenie, o którym opowiedział w naszej rozmowie.

Podsumowanie

Ja chcę więcej. Naprawdę, chcę więcej, bo straciłam poczucie czasu i już nie wiem kiedy ta płyta przestała grać. Dobrze, tracklista zawiera dwanaście propozycji – ale to dla mnie za mało, ponieważ nabrałam apetytu na kolejny krążek. 2020 łódzkiego zespołu Hedone jest idealną klamrą zamykającą ten dziwny oraz pandemiczny rok. Jedna z najlepszych płyt w tym roku, zdecydowanie. Warto było czekać i nie pozostało mi nic innego, jak tylko odliczać czas do kolejnych dzieł i trasy koncertowej.
OCENA KOŃCOWA
8.5/10

Hedone - 2020

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
kazio
kazio
3 lat temu

Dla mnie tylko płyta Werk dalej walą kaszankę