Entreaty: Chcemy przekazywać ludziom pozytywną energię [wywiad]

0
40

Zespół Entreaty niedawno wydał debiutancki album – a new definition of the end. Jaka jest definicja końca według nich? Jaką mają misję jako muzycy? Jak wyglądała praca nad tą płytą? W wywiadzie dla KM zespół udzielił odpowiedzi na te i inne pytania. Zapraszam!

W jakich okolicznościach powstał zespół? Jak to się zaczęło?

Kamil: Zaczęło się bardzo dawno temu – w 1 klasie technikum w 2014 roku. Jednym z założycieli był perkusista Michał Budzyń, później dołączyło do nas parę osób, ale to był szkolny, bardzo amatorski zespół. Po skończeniu szkoły wszyscy się porozjeżdżali do różnych miast na studia i band przestał funkcjonować. Los chciał, że ja i Michał wylądowaliśmy razem w Warszawie w 2019/2020 roku. Postanowiliśmy reaktywować zespół – najpierw dołączyła do nas Natalia, później Maciek. Był z nami jeszcze Patryk, wokalista. Potem dołączył Mikołaj [obecny wokalista Entreaty-przyp.red.], a ostatnie zmiany składu nastąpiły jesienią zeszłego roku – wtedy dołączył do nas Kuba. I raczej nic się już nie pozmienia, jeżeli chodzi o skład.

Jaką macie wizję tego zespołu? 

Kamil: Przede wszystkim, chcemy, żeby to była nasza pasja, a nie tylko hobby. Chcemy tworzyć muzykę i uzewnętrzniać się w ten sposób. Naszą misją pokazuje nasz slogan: „You’ll never be alone again” – chodzi o to, żeby ludzie, słuchając naszej muzyki, mieli poczucie, że nigdy nie będą sami. Chcemy im przekazywać pozytywną energię.

Kuba: Naszą wizją jest też to, żeby siać młyn na koncertach 🙂 Widzieć ludzi tłukących się w pogo i, którzy przychodzą z flagami różnych krajów. Chcemy mieć z tego czystą zajawę, a w przyszłości – być może móc się z tego utrzymać. Natomiast przede wszystkim chcemy manifestować naszą miłość do muzyki. Chcemy, żeby jakiś dzieciak na pytanie: „Czy znasz Entreaty?”, odpowiedział: „Czy znam? Ja się na tym wychowałem!”. Miałem tak z wieloma zespołami i zdecydowanie chciałbym, żeby nasz zespół wychowywał następne pokolenia.

To skoro już przy tym jesteśmy, to na jakich zespołach Wy się wychowaliście?

Kuba: Jednym z pierwszych zespołów metalowych, jaki poznałem, był Slipknot. Pamiętam, że miałem 10-11 lat i moja siostra pokazała mi ich płytę na CD. Później sam zacząłem się interesować tematem – wszedł Limp Bizkit i Marilyn Manson, a z polskiego rynku na przykład Vader lub Frontside. Jakbym miał wskazać top 3 zespoły, na których się wychowałem, to na pewno Slipknot, Lamb of God i Limp Bizkit.

Kamil: U mnie zaczęło się dosyć klasycznie – Metallica, Guns’n’Roses… Byłem mega zajarany Slashem i jego solówkami! Była kiedyś taka gazeta, której każdy numer był poświęcony innemu zespołowi. Nie pamiętam jej tytułu, ale potrafiłem nie uczyć się na lekcję do szkoły, a umiałem wymienić każdy numer na każdej płycie Guns’n’Roses. Nu-metalowe granie w stylu Slipknota przyszło dopiero później.

Maciek: U mnie się zaczęło od Bullet For My Valentine – mój brat pokazał mi ich piosenkę na YouTubie. Dzięki ich kawałkom nauczyłem się grać na gitarze. Inny ważny zespół to While She Sleeps – najpierw byli dla mnie jak wściekłe zwierzęta, które tylko się drą, ale później ich pokochałem. I August Burns Red – za ich sprawą kontynuowałem naukę gry na gitarze.

Mikołaj: Mam w domu nagrania, jak leżę w kołysce, a w tle leci Heart-Shaped Box lub cokolwiek tego typu. Od dzieciaka więc słuchałem Nirvany i System of a Down, a w podstawówce i gimnazjum pojawiły się emo klimaty i takie zespoły, jak Sleeping With Sirens lub Pierce The Veil. Slipknot też się przewinął… Mogę też powiedzieć, że za sprawą starszego brata wychowałem się na Hunterze i Comie. Później te inspiracje nieco się zmieniły, na przykład zacząłem słuchać Bring Me The Horizon. 

Natalia: U mnie, podobnie jak u Kamila, zaczęło się od Metalliki – dzięki starszemu bratu odkryłam w ogóle ten zespół. Za ich sprawą zaczęłam grać na basie, bo chciałam być jak Cliff Burton. Nadal mi do niego daleko, ale się staram. 🙂 Później nastąpiła eksploracja metalu i grunge’u, aż w końcu na przełomie liceum i studiów zaczęłam odkrywać metalcore. Aktualnie moją największą inspiracją jest Jinjer

A jak powstają Wasze piosenki?

Kamil: Z tym bywa różnie. Zazwyczaj jest tak, że ktoś z nas tworzy w domu zarys muzyki i później sobie to przesyłamy. Jak już ustalimy, że muzycznie wszystko się zgadza, to Mikołaj zajmuje się wokalami. Chociaż płyta powstawała w zupełnie innych warunkach… Na płycie każda piosenka została napisana inaczej – dopiero później nasz styl pracy się wyklarował. Zaczęliśmy pracować nad albumem jeszcze z poprzednim wokalistą, który dodatkowo dokładał swoje trzy grosze do warstwy muzycznej. 

Kuba: Czasami jest tak, że piszemy na naszej grupie na Messengerze: “Ej, skumajcie, co napisałem! Mamy riffa! Kuba, pisz perkusję!”. Chłopaki mnie nauczyli pisać muzykę w programie, więc zacząłem tam tworzyć swoje partie. 

Mikołaj: Właściwie każdy numer na płycie jest kogoś innego. My, słuchając ich, potrafimy wskazać, kto napisał którą piosenkę – czy na podstawie ich złożoności, czy klimatu. 

Kamil: Co ciekawe, ta płyta jest spójna. Mimo tego, że każdy tworzył coś swojego, to piosenki nie gryzą się ze sobą.

Kuba: W każdym z tych kawałków jest cząsteczka kogoś i, moim zdaniem, bardzo dobrze się to ze sobą łączy. 

Mikołaj, Ty odpowiadasz za teksty. Skąd one się biorą? Co tutaj jest inspiracją?

Mikołaj: Każdy tekst jest o czymś innym. Pisanie tekstów jest dla mnie ucieczką emocjonalną. Kiedy czuję się źle lub w momencie, kiedy nie wiem, jak sobie poradzić ze skrajnymi emocjami, próbuję to spisać – w mniej lub bardziej dosłowny sposób. Rzadko piszę teksty, kiedy czuję się dobrze, chociaż tak też się zdarzało 🙂 Zazwyczaj słowa wychodzą ze mnie, kiedy czuję jakieś skrajne emocje. Natomiast tematy tekstów biorą się z tego, co się dzieje w moim życiu. 

A macie jakiś feedback od ludzi, że utożsamiają się z tymi tekstami? 

Kamil: W zasadzie tak. Przy okazji singla If I get better, I’ll give you a call pojawiały się głosy, że jest to mocny, ale angażujący kawałek – szczególnie, jeśli się sprawdzi teledysk. Tworząc ten klip, ryzykowaliśmy dużą nieprzychylnością ze strony YouTube’a i wiedzieliśmy, że dostaniemy jakiegoś shadowbana. I tak się stało. Ale faktycznie feedback jest taki, że ten numer i klip coś niosą ze sobą. Nie są o tym, żeby kończyć ze sobą. Tylko o tym, że w momencie, kiedy czujemy się najgorzej i jesteśmy na krawędzi, to warto i powinno się do kogoś zwrócić. I to działa! Mimo że mamy tego shadowbana, to misja została spełniona 🙂 I tego się będziemy trzymać!

Mikołaj: Nawet w dniu premiery dostałem kilka wiadomości, że zarówno tekst, jak i teledysk, wzbudziły w ludziach bardzo intensywne emocje. Ja też, pisząc ten kawałek, odczuwałem silne emocje i chciałem, żeby inni to poczuli. Wiadomo, że jak pokazujesz piosenkę światu, to każdy może ją odebrać inaczej. Natomiast wiem, że ten numer zrobił to, co miał zrobić – zwłaszcza że dostawałem wiadomości w stylu: „Ej, jak coś, to pamiętaj, że się możesz do mnie odezwać”.

Kuba: Pokazałem ten numer mojej mamie, która nie lubi metalu i uważa, że to jest ten sam dźwięk powtarzany w kółko i wrzaski, których nie da się słuchać. 😉 Ona zdecydowanie woli jazz, bluesa i inne, spokojniejsze klimaty muzyczne… W każdym razie przesiedzieliśmy cały numer, nic nie mówiąc, a na sam koniec powiedziała: „Ej, Kuba, to jest świetne!”. Zapowiedziała też, że nie może się doczekać albumu i, że będzie go na pewno słuchać. I tak się stało. Zatem to również jest ważne, że ten przekaz dociera do ludzi, którzy nie słuchają na co dzień takiej muzyki.

A jak należy rozumieć tytuł tej płyty – a new definition of an end?

Mikołaj: Można go rozumieć dwojako. Dla mnie to jest zakończenie pewnego okresu – te dwa lata, w trakcie których pracowaliśmy nad płytą, nie były proste. Dużo się działo – i tych przyjemnych, i tych mniej przyjemnych rzeczy, ale raczej przeważały te drugie. 

Kamil: W zespole zachodziło dużo zmian. Był nawet taki moment, w którym to wszystko wisiało na włosku. Kiedy Michał odchodził, morale były bardzo niskie. Nie był to dobry okres dla nas… Natomiast kiedy doszliśmy do wniosku, że jednak idziemy dalej, skupiliśmy się na pracy nad płytą. Dla mnie a new definition of an end oznacza koniec tego złego etapu w życiu zespołu, podczas którego dostaliśmy po dupie. Kończy się stare, a zaczyna nowe 🙂 

Kuba: Zawsze, jak jest koniec, musi być też początek. Coś się kończy, coś się zaczyna. Zakończyliśmy stary okres, aby rozpocząć nowy, lepszy. Mocno wierzę w nasz zespół, w to, że będzie jeszcze lepiej, niż jest teraz oraz w to, że możemy rozpocząć pewną rewolucję. Mamy czas i zajawę na to, żeby stworzyć coś nowego, czego jeszcze nie było!

Mikołaj: Natomiast, gdybyśmy mieli potraktować tę nazwę jako odniesienie do tytułowej piosenki… Faktem jest, że kiedy ją pisałem, to myślałem o pewnej konkretnej osobie. Ale koncept jest taki, że my, ludzie wchodzimy w różne związki, które niekoniecznie są dla nas dobre i zdrowe. I tak jak w piosence – z jednej strony, nigdy nie jesteś sam, ale z drugiej, czy to jest dokładnie to, czego potrzebujesz? Nie do końca… W takich związkach musisz porzucić część siebie, żeby to miało prawo bytu. 

Na Waszej płycie pojawili się Maciej z Kaozmu (utwór my demons) oraz Tom Kiely z zespołu Patient 67 (Jacob). Co oni wnieśli do Waszej muzyki?

Mikołaj: My demons było już skończone pod względem wokalnym, kiedy wysłałem Maćkowi ścieżki. Gdy mi odesłał swoją wersję refrenu i breakdownu, to uznałem, że to, co ja nagrałem, jest słabe i zrobię to od nowa. 🙂 Maciek tak naprawdę ukształtował nowe brzmienie i linię wokalną tego numeru. Nadał jej zupełnie innego klimatu i dynamiki. A jeśli chodzi o Toma, to zaczęło się dwa lata temu. Siedziałem na jakiejś grupce fanowskiej Patient 67, na której Tom napisał: “Ej, jestem otwarty na guest spoty”. Dlatego napisałem do niego i się zgodził. Breakdown i podbitki, które on zrobił, są naprawdę mega! Klimat, który wniósł do piosenki, sprawia, że jest ona bardziej twarda i gęsta. Podkreśla również ciężar tekstu. 

Natomiast to, że w ogóle znalazł się u nas w tym kawałku, stanowi też nieocenioną pomoc, jeżeli chodzi o zasięgi. 

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments