Duszno, gęsto, ciemno, grungecorowo… Recenzja albumu „Noir” zespołu It Follows

0
86
Noir

Czy płyta Noir od It Follows faktycznie jest tak duszna, ciężka i gęsta muzycznie, jak była zapowiadana? Jakie zmiany zaszły w brzmieniu w porównaniu do drugiego albumu – XXI? I jak finalnie prezentuje się nowe ITF?

Przed premierą Klama, czyli wokalista zespołu mówił o trzeciej płycie, że:

To grungecore w dojrzałej już postaci. To nieleczona XXI, zignorowany alert od mózgu, że coś się pierdoli. Jak pleśń, z którą nic nie robisz i pozwalasz wszystkiemu gnić, przyglądając się z pustym wzrokiem wlepionym w coś, czemu już nie da się pomóc. Nadchodzi czerń!

Z kolei w wywiadach zarówno Klama, jak i gitarzysta Czarek opisywali ten album takimi słowami, jak: ciężej, duszniej, gęściej, przysadziściej, ciemniej, wolniej. Jak to się ma do tego, co słyszymy na płycie?

Teksty na Noir

Jeżeli chodzi o teksty, to w całej twórczości It Follows nie ma kawałka z pozytywnym przesłaniem. I na Noir nic się nie pozmieniało pod tym względem – warstwa liryczna jest pełna zawodu i rozczarowania. Klama zresztą podsumował ją w taki sposób:

Piosenki są jak kartki z mojego pamiętnika. (…) To są po prostu moje marudzenia i narzekania nad tym, jak mnie ktoś zrobił w chuja albo jak w pewnym momencie w moim życiu było do dupy. One są takie jak życie – smutne i niewdzięczne. Natomiast po tej płycie wyciągnąłem wiele wniosków i czuję się z tym znacznie lepiej. Po prostu było w moim życiu kilku ludzi, których nazwałem przyjaciółmi, a którzy już nimi nie są. Każdy poszedł w swoją stronę. Wiele rzeczy można było zrobić lepiej – zarówno z ich strony, jak i z mojej. Czułem nieprawdopodobny żal. Chciałem rozjebać wszystko i wszystkich, a potem poszedłem na salę i trochę się uspokoiłem. Ułożyłem sobie wszystko w głowie i stałem się innym człowiekiem. I to w tamtym czasie pisałem numery na ten album. Noir jest jak noc – jak weźmiesz do ręki fizyczną płytę, to w środku jest cytat: “Najciemniej jest przed świtem”. Mogę teraz powiedzieć, że zaświtało (…).

I:

Myślę, że największą mądrością, jaką miałem zaszczyt posiąść przez czas powstawania tej płyty, jest świadomość własnej osoby i tego, jak ja oddziałuję na innych. Kiedy to zrozumiałem, przestałem się wkurwiać na siebie i innych. Ta płyta mnie w pewien sposób uspokoiła. (…) Noir jest taką siostrą XXI, która wyjechała do większego miasta, łyknęła trochę życia i nabrała więcej świadomości. Pomogła mi dorosnąć i złapać perspektywę – kiedy siedzisz cały czas w jednym miejscu, to się nie rozwiniesz, bo nie masz perspektywy. Dopiero, jak pojedziesz gdzieś indziej, to ją zyskujesz – i okazuje się, że wcale nie jest tak dobrze, jak Ci się wydawało…. 

I ten żal i gorycz, a także to wkurwienie słychać w tekstach. Każde zdanie jest pełne szlamu i syfu, który Klama z siebie wyśpiewuje lub wykrzykuje. I tutaj chciałam zaznaczyć jedną ważną rzecz…

Uważam, że bardzo dobrą decyzją było to, aby Klama zszedł z gitary w ITF. Dzięki temu mógł bowiem odpalić się wokalnie. Ze wszystkich znanych mi wokalistów jest on dla mnie numerem 1. Ten typ umie się wydrzeć tak, że wywala z butów, ale potrafi też świetnie zaśpiewać! I na Noir słychać to bardzo wyraźnie – w każdym z tych numerów Adrian pokazuje, co potrafi! Już przy okazji premiery każdego z singli było słyszalne, że wokalnie ta płyta będzie się diametralnie różnić od debiutu i XXI. Duża zmiana – mega na plus!

Grungecore w dojrzałej postaci

Muzycznie również zaszło dużo zmian. Fanką It Follows zostałam od płyty XXI i od takich numerów, jak Rainbow Is The New Black czy Strzyga. Ale Noir to jest kompletnie coś innego… Pierwszy trzy utwory na płycie – Noir, Paint The Walls oraz Frenemy – mają dla mnie vibe Void Mother od Obscure Sphinx. Pozostałe numery z kolei trącą lekko Behemothem. Nie powinno to za bardzo dziwić, bo za mastering tego albumu odpowiada Sebastian Has, który masterował również niektóre płyty OS oraz Nergala i spółki. 

Co ważne jednak, nadal na pierwsze miejsce wysuwa, a raczej pcha się, unikatowe, nietypowe brzmienie It Follows, czyli grungecore. Słychać inspiracje Alice In Chains i ten grungowy vibe, z którego znani są ITF, ale z drugiej strony – mamy mocne, metalowe brzmienie. Ta mieszanka na maksa wpasowała się w mój gust, a na trzeciej płycie jest dodatkowo podkręcona i dojrzalsza.

Noir diametralnie różni się od The Devil Put People Here i XXI. Tamte albumy były szybsze, bardziej dzikie i naszpikowane dźwiękami – trzeci album jest wolniejszy. Zawiera mniej dźwięków, ale są one dopracowane i świadomie użyte.

Jeżeli ktoś czytał moje wcześniejsze recenzje, to wie, że nie znoszę nudnych albumów, na których wszystko jest oparte o te same patenty i “na jedno kopyto”. Noir takie nie jest. Z jednej strony mamy tak klimatyczne utwory, jak Noir i Whoring Streets, a z drugiej – konkretny wpierdol przy okazji chociażby Maggots, All My Friends Are Dead czy S.O.C.I.O.P.A.T.H. Poza singlami, które już same w sobie są bardzo różnorodne, najbardziej podpasował mi utwór Envy. Gościnnie solo w tym numerze zagrał Krzysiek Śniadecki z zespołu Godslut. 

Wszystkie zapowiedzi tego albumu były prawdziwe – jest ciężej, duszniej, gęściej, mroczniej i wolniej. Ta płyta – zarówno od strony tekstowej, jak i muzycznej – jest jak smoła, która pochłania słuchacza. Jest dojrzalsza i bardziej przysadzista. Jednocześnie jednak jest melodyjna. Połączenie przysłowiowego wpierdolu i melodii sprawia, że przez Noir się płynie, a finalnie, po ostatnich dźwiękach Whoring Streets, który kończy album, chce się go odpalić jeszcze raz. Co ja osobiście robię niemal codziennie!

Ta płyta pokazuje ogromny progres oraz ewolucję, jaką poczyniło It Follows od czasów XXI. Wokalnie i muzycznie tu się wszystko zgadza! Jest wpierdol, ale jest też klimatycznie i melodyjnie. Jeśli szukacie czegoś świeżego, mrocznego, depresyjnego, grungowego, ale jednocześnie nowoczesnego i metalowego, to polecam Noir od It Follows!

U mnie to była miłość od pierwszego odsłuchu!

10/10

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments