“Blues jest muzyką improwizacji” – wywiad z shamą

0
423
Zdjęcie wykorzystane dzięki zgodzie FONOBO

shama to polski zespół muzyczny, który na początku 2021 roku dołączył do FONOBO Pitcher. Dzisiaj odbyła się premiera ich pierwszego singla – Kwiaty.

Podobno jesteście zżytą ekipą z Warszawy. Czy moglibyście powiedzieć o sobie coś więcej?
Znamy się już od liceum, a niektórzy z nas nawet dłużej, więc nie jesteśmy tylko kumplami z zespołu, a bardzo bliskimi przyjaciółmi. Uwielbiamy chodzić razem na dobre jedzonko, spędzamy wspólnie wakacje, no i obowiązkowo co roku organizujemy wigilijnego śledzika. Zespołowy serial to The Office, zespołowa pizza to hawajska, a w sprawie zespołowego ketchupu trwa nieustanny spór pomiędzy Heinz a Pudliszki.
Mówicie, że połączyła was miłość do bluesa i rocka z lat sześćdziesiątych. Dlaczego?
Blues jest muzyką improwizacji, która była podstawą początku naszej działalności. Pierwsze próby zespołu przybierały najczęściej formę “jam session”. Oprócz tego w domach każdego z nas słuchało się muzyki podobnej gatunkowo, która bezpośrednio wywodzi się z bluesa. W związku z tym blues automatycznie stał się muzyczną przestrzenią, w której najlepiej się dogadywaliśmy. Obecnie nasza muzyka z pozoru bardzo oddaliła się od tej czystej formy, jednak w rzeczywistości blues nadal stanowi trzon naszej muzyki.
W waszej twórczości słychać wpływy Maca DeMarcoBillie EilishMichaela JacksonaThe Black Keys i The Beatles. To oznacza, że ci artyści są dla was inspiracją?
Gdybyśmy mieli wymienić wszystkich artystów, którzy nas inspirują, to lista byłaby o wiele dłuższa. Słuchając muzyki oddzielamy od siebie jej poszczególne elementy, takie jak np. kompozycja, brzmienia instrumentów, czy rytm. To pozwala nam inspirować się utworami z pozornie odmiennych źródeł. Wydaje nam się, że czerpanie z muzyki tak różnorodnej pod względem gatunku, jak i czasu powstania, ułatwia nam stworzenie czegoś ciekawego i oryginalnego.
To teraz zadam po jednym pytaniu do każdego z Was. Basiu, jesteś wokalistką i grasz na skrzypcach. Jak zaczęła się twoja przygoda z tym instrumentem? Czy od razu było wiadome, że będziesz w shamie śpiewała?
Basia: Koleżanka w przedszkolu powiedziała, że zdaje do klasy skrzypiec w szkole muzycznej. Pomysł wydał mi się być genialny. Nie wiedziałam, że tak można. Bardzo szybko namówiłam rodziców, żeby też zgłosili mnie na egzamin wstępny. Od tego momentu skrzypce stały się nieodłączną częścią mojej tożsamości. Z wokalem było inaczej. Śpiewałam od zawsze. Najpierw w scholii i chórze szkolnym, potem próbowałam sił w paru konkursach. W liceum mój chłopak – Jimi – szukał do zespołu wokalisty. Po paru tygodniach nieudanych poszukiwań zaproponował, żebym przyszła na próbę, mimo że wcześniej właściwie nie słyszał jak śpiewam. Pamiętam, że przed pierwszą próbą u Antka na strychu bardzo się stresowałam. Mimo to chłopakom spodobało się jak śpiewam i powiedzieli, że chcą mnie w zespole.
Jimi, jesteś gitarzystą i też produkujesz muzykę. Czy twój pseudonim to zamierzone nawiązanie do Jimiego Hendrixa?
Jimi: Na początku liceum zostałem nazwany przez kolegów „Jimi”, co było jednoznacznym nawiązaniem do Hendrixa i odnosiło się do mojej ówczesnej fascynacji jego osobą oraz ciągłego przynoszenia do szkoły gitary. Ksywka przylgnęła do mnie tak bardzo, że po paru latach zorientowałem się, że niektórzy znajomi nie pamiętają lub nawet nie znają mojego imienia, więc tak też zacząłem się przedstawiać.
Antoni, jesteś pianistą i kręcą cię syntezatory. Co lubisz bardziej?
Antek: Pianina dają dużo większy zakres ekspresji pod względem dynamiki gry, natomiast syntezatory mają olbrzymią rozpiętość brzmieniową. Zdecydowanie czerpię więcej przyjemności z gry na pianinie. Wynika to pewnie z mojego stylu gry, który jest zazwyczaj dość energiczny. Pianino pozwala mi się bardziej wyżyć. Tworzenie brzmień na syntezatorze również sprawia mi dużo przyjemności, często owocuje pomysłami na motywy i partie, których nie wymyśliłbym grając na pianinie.
Kacprze, obecnie grasz na perkusji – ale kiedyś grałeś na trąbce. Dlaczego przeniosłeś się na bębny?
Kacper: Nie do końca było tak że się przeniosłem, ponieważ na trąbce grałem jeszcze przez mniej więcej pięć lat po tym jak zacząłem grać na perkusji. Sam pomysł z perkusją narodził się jakoś na początku gimnazjum, kiedy z kolegami z klasy stwierdziliśmy, że chcemy pograć trochę razem. Nikt z nas nie grał wtedy na gitarze, basie czy też właśnie perkusji, więc wszystko wyszło trochę spontanicznie i każdy „wybrał” swoją rolę w zespole. Zaczęliśmy razem ćwiczyć, w międzyczasie grałem jeszcze trochę w kilku orkiestrach, a w liceum dołączyłem do JimiegoBasi Antka, którzy potrzebowali perkusisty na jeden koncert. Wyszło tak, że zostałem na trochę dłużej.
Podobno macie studio domowe własnej roboty… Możecie opowiedzieć o tym jak ono powstawało?
Wszystko zaczęło się, kiedy Basia Jimi wprowadzali się do starego mieszkania Jimiego. Postanowili wtedy przerobić byłą sypialnię rodziców na domowe studio. Na początku było to po prostu pomieszczenie na instrumenty. Stały w nim skrzypce Basi, pianino i gitary Jimiego. Już wtedy ten pokój stał się dla zespołu miejscem pracy kreatywnej. Przez ostatnie półtora roku regularnie pojawiały się w nim kolejne elementy takie jak mikrofony, wytłumienie, czy monitory studyjne, które sprawiały, że sypialnia finalnie stała się studiem.
Jak to się stało, że dołączyliście do projektu FONOBO Pitcher?
Dowiedzieliśmy się o projekcie FONOBO Pitcher od naszych znajomych z zespołu Jelsa, który w zeszłym roku dołączył do projektu. To, co usłyszeliśmy o projekcie, bardzo nas zaciekawiło, więc przesłaliśmy demo. Po kilku dniach dostaliśmy zaproszenie na rozmowę. Utwór się spodobał i zostaliśmy przyjęci. Singiel i okładka były już wtedy w zasadzie gotowe, ale to FONOBO Label pomaga nam we w pełni profesjonalny sposób przeprowadzić premierę.
Czas pogadać o singlu – Kwiaty. O czym opowiada ten utwór?
Basia: Tekst do Kwiatów pisałam z myślą o kobiecości, o tym jak się w takiej stereotypowej kobiecości nie odnajduję, ile widzę w sobie „męskich” cech, które lubię lub nie i że właściwie raczej nie patrzę na siebie jako na kobietę, tylko jak na osobę. „Miej delikatny chód, niech po palcach spływa miód…” to lista wymagań których czuję, że nigdy nie spełniałam i chociaż mnie to w pewnym sensie smuci, to też coraz mniej obchodzi.
Słyszałam, że aktualnie pracujecie nad nowymi, kolejnymi numerami. Kiedy możemy się ich spodziewać?
Zgadza się, obecnie pracujemy nad dwoma nowymi utworami. Jeden z nich miał już okazję wybrzmieć podczas naszych ostatnich koncertów, drugi zaś jest zupełnie nowy. Przez najbliższe miesiące chcielibyśmy ukończyć pracę nad nimi i jeszcze zimą przejść do ich realizacji w studiu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to już na wiosnę będziemy mogli pochwalić się nimi w Internecie.
Bardzo dziękuję za rozmowę!

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments