Arshenic: Wymagamy od siebie bardzo dużo [wywiad]

0
642
Arshenic: Wymagamy od siebie
fot. Ada Nikelewska

Arshenic to gdański zespół, który funkcjonuje na polskiej scenie prawie 13 lat (oprócz lat 2012-14). W swoim dorobku mają utwory zarówno po polsku, jak i po angielsku. Co ciekawe, większą popularność zyskali zagranicą niż w kraju – ich utwory są grane m.in. w USA, Grecji, Holandii, Anglii, Portugalii lub Chile. Ja miałam przyjemność porozmawiać z wokalistką Ofilią oraz z gitarzystą Vladem o inspiracjach, planach na 2021 rok, coverze Nirvany i wielu innych rzeczach. Zapraszam!

Cześć! Jak się miewacie w tych pandemicznych czasach?

Ofilia: Cześć! Obserwując sytuację, to właściwie miewamy się całkiem nieźle. Doskwierają nam obostrzenia, plany popsuł zakaz grania koncertów i dołuje niekończący się lockdown. Ale żyjemy, mamy dach nad głową, więc nie wypada głośno narzekać.

Kto wpadł na nazwę grupy i skąd ona się wzięła?

O: Nazwa powstała w 2008 roku, szukaliśmy inspirującej nazwy, która będzie zabójcza i z żeńskim pierwiastkiem. Arszenik był popularnym sposobem na pozbywanie się niewiernych mężów i kochanków. Obecnie jest stosowany zarówno jako trucizna i lekarstwo. Jak dla mnie, całkiem inspirujące 😉

Jacy twórcy Was inspirują?

Vlad: Duży wpływ na kształtowanie gustu mają czasy młodzieńcze. Dla mnie był to głównie grunge i nu metal, a także takie zespoły jak Children of Bodom czy In Flames. Obecnie nie ograniczam się do jednego gatunku, słucham dużo muzyki elektronicznej i eksperymentalnej, ale oczywiście śledzę co nowego dzieję się na scenie rockowej i metalowej głównie w poszukiwaniu czegoś nietypowego, z czym się jeszcze nie spotkałem.

A jak jest z tekstami? Co tutaj jest inspiracją?

O: Tematy czerpię ze wszystkiego, co mnie otacza, wywiera na mnie wrażenie, zarówno pozytywne, jak i negatywne. Zdarzają mi się także lżejsze kawałki, jak Atari, czy Follow. Obecna sytuacja w kraju i na świecie jest inspiracją dla najnowszych 4 singli, które będą wychodzić co miesiąc, zaczynając od 4.06.

Jakbyś określiła Waszą twórczość?

O: Tworzymy własną stylistykę, która ciężarem oscyluje między rockiem a metalem. Szybko się nudzę i nie lubię się powtarzać, dlatego każdy kawałek jest inny i czerpię inspirację z różnych nurtów. Nasza pierwsza płyta z 2008 roku była hard rockowa z nutką gotyku. Final Collision z 2018 roku miała zarówno lżejsze, rytmiczne kompozycje jak i dark rockowe, progresywne ballady nawiązujące do nordyckiego folku, z dodatkiem elektroniki. Najnowsze kompozycje także będą świeżym powiewem. Pierwszy, najlżejszy z czwórki będzie zaczynał się jak radiowy rockowy hit, by przechodzić w progresywną balladę z niestandardowym metrum z nawiązującym do klasyki i musicalu wokalem. Drugi utwór nawiązuje do djentu i metalcoru z dużą ilością screamów, kolejny to progresywna inspirowana stylem Deftones, przełamana współczesnym alternatywnym metalem i growlami… Określiłabym zatem, że Arshenic to osobny nurt muzyczny :).

Kiedy możemy się spodziewać nowego albumu?

O: Póki co zdecydowaliśmy się na single. Nie mamy w najbliższych planach wypuścić albumu. Doszliśmy do wniosku, że ta forma wydawania muzyki nie sprawdza się w dzisiejszych czasach, zwłaszcza, kiedy nie można płyt sprzedawać na koncertach. Planujemy, zatem wydawać jeden singiel w miesiącu, nakręcić klip, lub dwa, a jesienią zebrać utwory w EP. Okładkę do tych singli zaprojektował grafik, który rysuje dla najbardziej znanej alternatywnej firmy odzieżowej, stworzył projekt także dla zespołu Me and That Man. Jest kosmiczna! 😉 Planujemy więc także dołączyć ją w czerwcu do merchu w naszym sklepiku z koszulkami.

Ostatnio nagraliście cover Nirvany – Where Did You Sleep Last Night. Dlaczego Wasz wybór padł akurat na ten utwór?

O: To nie był zaplanowany manewr. Pamiętam ten kawałek z czasów, kiedy byłam nastolatką. W zeszłym roku przykleił się do mnie i nie chciał odpuścić. Nuciłam go całymi tygodniami, aż w końcu zaczęłam sobie wyobrażać, jak by brzmiał, gdybyśmy to my go napisali. Stworzyłam wstępny zarys aranżu i pokazałam pomysł chłopcom w marcu, kilka dni przed wprowadzeniem lockdownu. Aktywnie używam Instagramu, poznałam tam wielu wspaniałych ludzi z różnych stron świata, z którymi często rozmawiam. W innych krajach lockdown zaczął się wcześniej, dlatego domyślałam się, że zapowiadane dwa tygodnie obostrzenia mogą się wydłużyć. Nagranie utworu i klipu był więc ostatnią szansą, na zrobienie czegoś twórczego.

Macie pomysł na kolejny cover?

O: Póki co mamy sporo pomysłów na własne kompozycje, które chcemy zrealizować w pierwszej kolejności. Od niedawna bawię się Tik Tokiem, gdzie od tygodnia wrzucam krótkie filmiki dotyczące technik wokalu w utworach proponowanych przez komentujących. Może coś mnie kiedyś zainspiruje do zrobienia dłuższej formy.

Czy tworząc muzykę, obawiacie się reakcji słuchaczy? Zarówno przy coverach, jak i autorskich utworach?

V: Obawa to duże słowo. Wiadomo, że pozytywna reakcja słuchaczy jest mile widziana i oczekiwana, ale najważniejsze, żeby robić to co się chce i rozwijać swoje pomysły. Jak chodzi o negatywne opinie, które nie są konstruktywne, to są one nieodłączną częścią robienia czegokolwiek, więc nie przykładam do nich wagi.

O: Opinia słuchaczy to nie powód do strachu. Wszyscy tworzymy muzykę od wielu lat, zarówno pod szyldem Arshenic, jak i prywatnie, czy na zlecenie. Mamy spore doświadczenie i przede wszystkim wiemy, co chcemy stworzyć. Świadomie tworzymy i staramy się współpracować z profesjonalistami w postprodukcji. Najnowsze utwory produkowane są przez 3 różnych inżynierów dźwięku, między innymi z Włoch i z Rosji. Zależy nam na określonym brzmieniu naszych utworów, staramy się, by były to produkcje wysokiej jakości. Wymagamy od siebie bardzo dużo, więc na pewno nie rozczarujemy naszych słuchaczy.

Sami tworzycie swoje teledyski?

O: Mam bardzo szczegółową wizję wszystkiego, co związane z zespołem, od muzyki po obraz. Nie jestem też osobą, której da się cokolwiek narzucić. Stresuje mnie więc wszystko, czego nie mogę skontrolować. „Sami” nie jesteśmy w stanie nagrać klipu, więc polegamy w tej kwestii na firmach specjalizujących się w tym. Trzy ostatnie klipy nakręciliśmy z CreoOfficial. Cenię współpracę z Krzysztofem, ponieważ nie próbuje mi narzucić swojej wizji, jest profesjonalistą i nie zawala umówionego terminu. To dla mnie bardzo ważne cechy przy współpracy z kimkolwiek. Napisałam scenariusz do Dear Remorse i Where Did … i są to jak dotąd moje ulubione klipy, które nagraliśmy.

Podpisaliście kontrakt z wytwórnią DI Records. Jak Wam się współpracuje?

O: DI Records to amerykańska wytwórnia, która wydała Where Did You Sleep…, będzie także wydawać nasze najnowsze utwory. Wspierają nas w działaniach promocyjnych i nie mam najmniejszego powodu do narzekań na te relacje. W obecnych czasach trzeba bardzo uważać, z kim się podpisuje kontrakt. Artyści są na końcu łańcucha pokarmowego i spora ilość branży próbuje wykorzystać naszą niewiedzę czy łatwowierność. Tak też było z naszą poprzednią wytwórnią, z którą relacje zerwaliśmy z udziałem prawników w działaniach przed sądowych. Nauczyło mnie to, aby kontrakt zawsze konsultować z doradcą prawnym.

A jak to się stało, że trafiliście do tej wytwórni?

O: W 2018 zaczęliśmy już prężnie działać na Instagramie, który jest naszą główną platformą w social mediach. Singiel Unspoken spotkał się z olbrzymim zainteresowaniem i zaczęły do nas pisać radia i podcasty o tematyce rockowej i metalowej. Nasze kawałki zaczęły być grane między innymi w Hiszpanii, Grecji, Portugalii, Holandii, Brazylii, Chile, Anglii, a także w USA. Tak właśnie znaleźli nas DI Records.

Działacie od około 15 lat. Czy polska scena rockowo-metalowa bardzo się zmieniła od tego czasu?

O: Większość zespołów, z którymi graliśmy koncerty, już nie istnieje. Na ich miejsce powstają nowe. Uczę wokalu i technik ekstremalnych wielu młodych wokalistów. Utrzymanie zespołu to jest jednak olbrzymie wyzwanie. To nie są łatwe czasy dla muzyków.

V: Scena zmienia się razem ze światem, w którym funkcjonuje i nie da się ukryć, że zmieniło się

dużo. Dostęp do muzyki stal się łatwiejszy niż kiedykolwiek, więc wymagania słuchaczy rosną. Do takich miast jak Gdańsk co jakiś czas przyjeżdżają największe zespoły, które można zobaczyć na żywo, co jeszcze 10- 15 lat temu nie było takie powszechne. Na mniejsze koncerty ludzie nie chodzą już tak tłumnie jak kiedyś. Jednak od czasu pandemii realia zmieniły się całkowicie i tak do końca nikt nie wie, jak to będzie wyglądać dalej.

W 2011 roku pojawiliście się w Must Be The Music. Czy udział w telewizyjnym programie Was czegoś nauczył?

O: Że lepiej robić i żałować niż żałować, że się nie zrobiło.

V: Na pewno zobaczenie, jak wygląda taka produkcja od kuchni to ciekawe doświadczenie. Wspominam to jako niezłą przygodę chociaż było to dość dawno.

Chcielibyście znowu pojawić się w telewizji?

Nie mamy parcia, ani obiekcji.

Jesteś trenerką wokalną, specjalizujesz się w emisji głosu i technikach ekstremalnych dla metalowych wokali. Opowiedz mi proszę o swojej pracy – jak ona wygląda? Ludzie sami się do Ciebie zgłaszają, żeby się podszkolić?

Uczę śpiewu od ponad 10 lat. Sama zaczęłam się uczyć śpiewu, kiedy byłam dzieckiem. Śpiew zawsze był moją pasją, uczyłam się u najlepszych nauczycieli z całego kraju. Cztery lata temu brałam udział w szkoleniu nauczycielskim z Melissą Cross, która jest amerykańskim trenerem gwiazd metalu. Od tego czasu uczę także technik ekstremalnych. Zgłaszają się do mnie trójmiejscy wokaliści oraz online muzycy z kraju i zagranicy (prowadzę także zajęcia w języku angielskim). Przygotowuję także wokalistów do studia, prowadzę ich sesje nagraniowe, czy piszę teksty na zlecenie. Pomaganie innym w spełnieniu ich marzeń sprawia mi przyjemność.

Zawsze chciałaś być wokalistką?

To nie tak, że chciałam być… Zawsze śpiewałam i pisałam melodie. Wyrażam emocje przez muzykę, to mnie uspokaja i resetuje. Rodzice umożliwili mi naukę wokalu. Skończyłam studia dziennikarskie o kierunku reklama i PR. Zajmuję się tworzeniem muzyki oraz managementem zespołu. Nie wyobrażam sobie jednak stać na scenie do emerytury. Za kilka lat, kiedy twarz mi opadnie, dalej będę pisać muzykę na zlecenie, może założę wytwórnię. Moją pasją jest muzyka, a nie poklask.

Arshenic: Wymagamy od siebi
fot. Tomasz Woźniak

A jak było z Tobą, Vlad? Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?

V: Moim pierwszym instrumentem było pianino w szkole muzycznej. Kiedy moje gusta muzyczne zaczęły się kształtować, zacząłem grać na gitarze, najpierw akustycznej, potem kupiłem taniego elektryka. Kilka lat grałem w domu albo ze znajomymi, rozwijając swoje umiejętności i zgłębiając tajniki instrumentu. Po tych kilku latach, kiedy byłem na studiach, poszedłem na próbę Arshenic’a i tak nasze ścieżki się skrzyżowały.

Pierwsza Wasza płyta była po polsku, a na ostatniej więcej jest piosenek po angielsku. Jak będzie na nowym albumie – bardziej po polsku czy niekoniecznie?

Kilka stacji radiowych w Polsce, które puszczają naszą muzykę akceptuje to, że jest w języku angielskim, nasi polscy słuchacze też znają ten język, a większość naszych odbiorców jest spoza kraju, więc z tych powodów piszemy po angielsku i w najbliższym czasie to się nie zmieni.

W którym języku bardziej wolisz śpiewać – ojczystym czy obcym?

Wolę śpiewać po angielsku z kilku powodów. Pierwszym jest melodyjność. Drugim jest szerszy odbiór utworu – więcej osób go zrozumie. Trzeci jest taki, że słuchając muzyki w naszym języku, zwracamy przede wszystkim uwagę na tekst i jeśli się z nim nie utożsamiamy, od razu odrzucamy kawałek (przynajmniej ci, dla których tekst w ogóle ma znaczenie). Tekst po angielsku jest lepiej przyswajalny – dlatego większość ludzi słucha jednak muzyki po angielsku.

Odnoszę wrażenie, że jesteście bardziej znani na świecie niż w Polsce. Mam rację?

Tak jakoś wyszło.

Czy promowanie ciężkiej muzyki metalowej w naszym kraju jest trudne?

O: Nie próbowałam, ale wydaje mi się, że tak. Słuchacze ciężkiej muzyki w naszym kraju to

ułamek w statystyce. Zwykle słuchają tego, co już znają i odrzucają nowości. Młodzież słucha tego, co polecą znajomi, będą to więc podopieczni największych wytwórni, bo mają drogie teledyski, najlepszych producentów i współtwórców z najwyższej półki. Mniejsze zespoły, bez pleców są z tym wszystkim same.

Jakie jest Wasze największe marzenie jako zespołu?

O: Nie wypowiadam ich na głos, bo się nie spełnią.

V: Myślę, że ciągły rozwój i tworzenie coraz to lepszych rzeczy jest celem samym w sobie, a do czego to doprowadzi, zobaczymy.

fot. Michał Sobociński

Macie jakieś inne pasje poza muzyką?

V: Od poprzedniego sezonu dużo pływam po otwartych akwenach, co funkcjonuje w języku

angielskim jako wild swimming. Zahaczyłem tez o morsowanie 🙂

O: Jest wiele rzeczy, które chciałabym robić, ale nie starcza mi na nie czasu. Odpoczywam, sadząc kwiaty, medytując i bawiąc się z moim zwierzyńcem.

Chcecie coś powiedzieć na zakończenie?

Serdecznie zapraszamy do subskrypcji naszego Spotify lub Itunes, ponieważ nowe single pojawią się właśnie tam. Co miesiąc od 4.06! Znajdziecie nas też na Facebooku, Instagramie, Twitterze, Bandcampie i Tik Toku :D.

Bardzo dziękuję za Wasz czas 🙂

Dziękujemy za chęć rozmowy z nami 🙂

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments