Wakacje w pełni. Ilu wczasowiczów, tyle możliwych celów podróży. Jedni spędzają urlop na śródziemnomorskiej plaży, inni wypoczywają na działce, w lesie albo w mieście. Ilość możliwości jest tak przytłaczająca, że podjęcie satysfakcjonującej decyzji samo w sobie potrafi być wyzwaniem.
Wyrusz w drogę z przewodnikiem!
Z pomocą przychodzi przebogata literatura podróżnicza i turystyczna. Dobre przewodniki i relacje z podróży dają czytelnikom pewien ogląd na to, czego mogą się spodziewać na miejscu. Wybór destynacji to nie jedyny powód, dla których warto zapoznać się z literaturą przed wyruszeniem w drogę. Zaangażowanemu turyście, czyli takiemu, który nie tylko się opala i pluska w wodzie (na marginesie dodam, że pasywny wypoczynek to nic złego i każdy zasługuje na taki urlop, jaki lubi), wcześniejsza lektura pomoże głębiej poznać odwiedzane miejsce.
Warto poznać kontekst historyczny powstania i przemian miejsca: zamku, kościoła czy całego miasta. To wspaniały sposób na poznawanie kultury.
Lektura nie jest zawieszona w powietrzu, ale naprawdę wzbogaca nasze podróżnicze doświadczenia. Oczywiście możemy skorzystać z oprowadzania przez żywego przewodnika, ale to nie jest opcja dla wszystkich. Z przewodnikiem-książką spacerujemy we własnym tempie i towarzystwie, zdecydowanie czujemy się swobodniej.
Polsko ty moja. Spod Tatr Wysokich do wydm Bałtyku
W Polsko ty moja. Spod Tatr Wysokich do wydm Bałtyku Jan Gać relacjonuje wyprawę, która jak sam tytuł wskazuje, przecinała wzdłuż całą Polskę. W tej samochodowej podróży towarzyszyli mu jego żona i dwójka przyjaciół. Wspólne podróżowanie jednym samochodem ma tę zaletę, iż podczas jazdy jest czas na wymianę spostrzeżeń, snucie refleksji, stawianie pytań — pisze Gać. Grupa postanawia zminimalizować korzystanie z elektronicznych narzędzi. Polegać na mapie w myśl zasady, że umożliwia ona niejasne doznania, które nie sposób doświadczyć z pomocą GPS-u…, którego jednak nie odrzucamy, bo to użyteczne narzędzie.
Na wstępie trzeba oddać autorowi, że uzupełnił książkę o mnóstwo fotografii, które bardziej oddają rzeczywistość, niż stanowią artystyczną ilustrację części tekstowej.
To pozwala czytelnikowi dać pewne wyobrażenie i pomóc w decyzji o kierunku wycieczki. Drugą zaletą jest obfitość historycznych i kulturowych treści. Te jednak podane są w formie, która zniechęca czytelnika do dalszej lektury. Uczestnicy prowadzą ze sobą dialogi, które nijak mają się do sposobu, w jaki ludzie ze sobą rozmawiają. Powiedzmy, że jestem w stanie uwierzyć, że dwóch historyków — w osobie autora i Jerzyka, jednego z uczestników wyprawy — jest w stanie z marszu wygłosić trzy akapity o wybranym władcy, szlachcicu, ruchu społecznym czy bitwie. Problem polega na nienaturalnej wręcz dbałości o każde zdanie.
Innym problemem jest struktura poszczególnych rozdziałów. Nie bardzo wiadomo, czy mamy do czynienia z tekstem opisowym, czy narracją. Narracją nieobliczalną. Weźmy, chociażby fragment o świątyni w Koniecpolu. Kilka stron gęstego opisu okoliczności powstania świątyni. O fundatorze, jego perypetiach, losach bliskich, dlaczego murek wygląda jak obronny… i ni stąd, ni zowąd wtrąca się Jerzyk ze swoim komentarzem, rozpoczyna się wymiana zdań, wtóruje im Monika. Swoją drogą uczestnicy wyprawy wydają się nieco zawieszeni w próżni, autor za wiele na ich temat nie zdradza, wiesza ich w powietrzu, nadając im formę gadających imion.
Po przewodnik Polsko ty moja sięgnąłem po lekturze innej książki, Szlak Francuski do Santiago de Compostela. Ta druga to tradycyjny, rzeczowy przewodnik, a nie, jak tutaj sprawozdanie z podróży. W Szlaku… autor wykazuje się erudycją i drobiazgową znajomością tematu, którą podaje w bardzo przystępnej i zajmującej czytelnika formie. Polecają ją sami pielgrzymi do grobu świętego Jakuba, którzy mieli ją ze sobą, chociaż w takiej długiej, pieszej wędrówce uciążliwy może być każdy zbędny kilogram. Spod pióra każdego autora może wyjść czasem gorszy lub lepszy tekst, dlatego przedwcześnie nie skazujmy go na zapomnienie przez pojedynczą lekturę.