Kiedy czosnek nie zadziałał. Olga Gromyko – „Zawód: Wiedźma” [recenzja]

0
484

Do moich rąk trafiła książka, która urzekła mnie niezmiernie swoją okładką. Wiem, wiem, nie oceniaj książki po okładce i tak dalej. Ale cóż poradzę, że dominuje na niej mój ukochany kolor, fiolet? Cóż poradzę, że mam słabość do rudowłosych bohaterek i wilków? I fantasy? I wampirów? Cóż poradzę, że ta książka wciągnęła mnie bez reszty? Panie i Panowie, przedstawiam Wam Zawód: Wiedźma!

Książkę wydało wydawnictwo Papierowy Księżyc. Jak już wspomniałam wyżej, okładka według mnie jest świetna. Dużo się na niej dzieje, ale nie ma niezdrowego przesytu. Strony z kolei ozdobione są małymi grafikami w rogach. Wizualnie oceniam książkę 9/10. Aby ocenić treść, muszę wyjść poza skalę, tak mnie Zawód: Wiedźma oczarowała. Ale od początku.

Początek dobrze zapowiadającego się cyklu

Zawód: Wiedźma to pierwszy tom cyklu Kroniki belorskie. Był to debiut literacki Olgi Gromyko, za który zgarnęła nagrodę “Miecz bez imienia” w 2003 roku. W Polsce książka ukazała się dwa razy: Fabryka Słów wydała ją w roku 2007, podzieloną na dwie części, a Papierowy Księżyc w 2016 w jednym wydaniu. (Nawiasem mówiąc, okładki od Fabryki Słów są zupełnie inne – ciężkie, chaotyczne, a bohaterka wydaje się na nich zbyt stara jak na osiemnaście lat. Z resztą, zobaczyć je możecie TU.)

Pokrótce o książce

Akcja dzieje się w Belorii, wymyślonej krainie, którą zamieszkują ludzie, wampiry, leszy, trolle, smoki i wiele innych. Ot, typowe fantasy w czasach przypominających nasze średniowiecze. Gdyby Zawód: Wiedźma została napisana przez nieodpowiednią osobę, byłaby to książka nudna do bólu. Na szczęście tak się nie stało – Olga Gromyko ma niesamowity dar pisania. Chciałam książkę lekką i przyjemną? Oto ona! Pisana jest z perspektywy pierwszoosobowej, za którą nie przepadam, ale która jest mocną stroną książki. Bohaterka, Wolha Redna, w sposób trafny i zabawny opisuje otaczającą ją rzeczywistość. Sama ma tendencję do pakowania się w tarapaty, głównie przez swój wścibski charakter, więc nie sposób się z nią nudzić. I tak oto w pierwszej części książki zostaje wybrana do rozwiązania zagadki morderstw w Dogewie, krainie wampirów, a w drugiej części musi zrobić wszystko, by nie zostać wydaloną ze szkoły.

Mocne strony

Jak już wspomniałam, Zawód: Wiedźma jest pisany wspaniałym, przyjemnym stylem. Największym plusem tej książki jest bohaterka, której nie sposób nie lubić. Za nią mamy kolejne postaci, a każda z nich jest wielobarwna, żywa i na swój sposób ciekawa. Len jest typem księcia z bajki wychowywanego pod kloszem, troll Wal jest grubiańskim najemnikiem, który zna się na wampirach, Rada Starszych stara się jak może udawać mądrych i poważnych, a stajenny… stajennemu trzeba przypominać o jego obowiązkach. Każda postać wnosi coś do powieści – czy to humor, czy to akcję, czy też po prostu wypełnia tło, czyniąc je jeszcze ciekawszym i kolorowym. Książka, choć nieco oczywista, jest wciąż intrygująca (mimo tego, że wiedziałam po pewnym czasie, kto stał za morderstwami, nie mogłam się doczekać, aż bohaterka na to wpadnie). A, zapomniałabym. Kobyłka Wolhi, Stokrotka, jest moim faworytem. Jest cudowna. Serio.

Nie wiem, co powiedzieć o słabych stronach

Najchętniej powiedziałabym: NO NIE MA! Od samego początku do końca ekscytowałam się niczym mały dzieciak. Uwielbiam wampiry, a tutaj dostałam ich całą masę, przy czym nie były to jakieś przesadne, mroczne postaci śpiące w trumnach. Mimo dwudziestu paru lat na karku, z radością czytam historie toczące się w murach szkoły. Zawód: Wiedźma dostarczyła mi i tej przyjemności. Lubię nieco pyskate, nietuzinkowe bohaterki, oraz smoki, które wylegują się w słońcu. Naprawdę, choćbym chciała, żadna wada tej książki nie przychodzi mi do głowy. Olga Gromyko wykonała wspaniałą robotę. Nie znam co prawda rosyjskiego, ale mam dość silne przeczucie, które mówi mi, że tłumaczki, Marina Makarevskaya i Małgorzata Kaczarowska, również spisały się na medal.

Podsumowanie

Jeśli chcecie się pośmiać i zrelaksować, to śmiało sięgajcie po Zawód: Wiedźma. Te prawie 550 stron zleci Wam w ciągu paru chwil. Nie jest to książka do płakania, nie jest to książka o filozoficznych rozważaniach w stylu: czym jest życie i czy słodko i pięknie jest umrzeć za ojczyznę w krainie pełnej wampirów. Tu cały czas coś się dzieje i nawet nie zdążycie pomyśleć: ghyr! (a co to słowo znaczy? Zapytajcie trolli). Po drugą część sięgnę niedługo, więc spodziewajcie się na dniach kolejnej recenzji przygód Wolhi Rednej. Bo do takich historii i takich bohaterów grzechem byłoby nie wrócić.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc.

P.S. Sprawdźcie też koniecznie inne pozycje od tego wydawnictwa! Jakie? Chociażby  i !

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments