„Jak sprzedać nawiedzony dom” [recenzja]

0
36
jak sprzedać nawiedzony dom

Grady Hendrix dał się poznać fanom horrorów za sprawą swoich nietuzinkowych pomysłów na książki. Tylko on potrafi napisać historię o nawiedzonym salonie meblowym. I tylko on potrafi tak dobrze odgrzać przysłowiowego kotleta, by był nie tylko smaczny, ale i autentycznie straszny. Hendrix dobrze czuje się na utartych przez innych autorów ścieżkach, ale zawsze wychodzi obronną ręką, prezentując czytelnikowi coś świeżego. Jak to robi? I czy Jak sprzedać nawiedzony dom to kolejny dowód na to, że Hendrix jest współczesnym królem grozy?

Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach

Louise poukładała sobie życie. Mieszka wraz z córką z daleka od rodzinnego miasta. Ma pracę i nie narzeka. Z rodzicami regularnie rozmawia przez telefon, ale widują się rzadko. Pewnego dnia dzwoni do niej brat. Marek jest w rodzinie czarną owcą. Ze swoimi szalonymi pomysłami nikt nie traktuje go poważnie, a mimo to, matka zawsze faworyzowała syna, wiele mu odpuszczała i nigdy nie stawała po stronie córki. Do Louise dociera wiadomość, której chyba nikt nigdy nie chciałby usłyszeć. Jej rodzice nie żyją. Teraz Louise musi zostawić córkę, a samemu lecieć do Charleston, by załatwić sprawy związane z pochówkiem i rodzinnym domem. Będzie musiała dogadać się z bratem, który ma jej za złe tak samo dużo jak ona jemu. I będzie musiała zmierzyć się z tym, co zamieszkuje piętrowy dom – ze złem. Poczynaniom rodzeństwa będzie przyglądać się cały legion lalek i pacynek, które stanowiły życiową pasję ich matki.

Za pół ceny!

Jak sprzedać nawiedzony dom to powieść, która z pozoru wydawać by się mogła kolejną, klasyczną opowieścią tego typu. I choć oczywiście dom bohaterów jest nawiedzony, to nie on stanowi tu najważniejszy wątek. Fabuła orbituje wokół zagadnień rodzinnej traumy i rozliczenia się z przeszłością. Jak wiele relacji rozpadło się przez pieniądze? I jak wiele z nich nie przetrwało przez dawne niesnaski? To właśnie te problemy one stanowią najciekawszy punkt powieści. Grady Hendrix potrafi manipulować uczuciami swoich czytelników. Najpierw pisze coś przez co płoniemy z wściekłości, by kilka rozdziałów później sprawić, że zupełnie zmieniamy zdanie co do niektórych bohaterów czy wydarzeń, bo zmienia się nasza perspektywa. Podczas czytania Jak sprzedać nawiedzony dom poczucie niesprawiedliwości i gniewu będzie nam towarzyszyć przed dłuższy czas.  Doskonale poprowadzono wątek obyczajowy, a tajemnice rodzinne rozebrano na czynniki pierwsze.

Córeczka tatusia, synek mamusi

Groza w tej książce nie jest subtelna. Ona razi po oczach. Jest brutalna. Czasami leje się krew, a czasami słychać kroki na poddaszu. Pacynki i lalki patrzą na nas swoimi wielkimi, martwymi oczami. Dom trzeszczy, wiatr wyje, a w pokojach wyczuwalna jest czyjaś obecność. Louise podchodzi do wszystkiego sceptycznie, reprezentując w pewien sposób czytelnika. Po pewnym czasie jednak trudno dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Stopniowanie napięcia jest idealnie wyważone. Dodatkowo Hendrix bawi się suspensem, szokuje nas, a potem daje chwile wytchnienia. Autor po raz kolejny udowadnia, że można z dobrze znanej kliszy zrobić coś dobrego, a nawiedzony dom może być ciekawszym i trudniejszym emocjonalnie wyzwaniem niż nam się wydaje. To wszystko sprawia, że książkę czyta się z wielką przyjemnością i ciarkami na plecach. Jest to pozycja obowiązkowa dla fanów gatunku, ale jeśli tylko dadzą tej pozycji szanse ci nieco bardziej strachliwi, na pewno nie zawiedzie ich wątek rodzinny.

Zachęcamy do zapoznania się z recenzją wcześniejszej książki autora – Moja przyjaciółka opętana.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments