Guillaume Musso „Ta chwila” – Recenzja

0
676

Musso wielokrotnie udowodnił, że potrafi zaskoczyć swoich czytelników skomplikowaną historią. I tym razem nikt się nie rozczaruje, bowiem autor kolejny raz przenika do naszej psychiki i bawi się w przysłowiowego „kotka i myszkę”.

 

„Nie zapomnij, że mamy dwa życia. Drugie zaczyna się, gdy uświadomisz sobie, że żyje się tylko raz.”

Arthur Costello to główny bohater, który od życia nie oczekuje nic niezwykłego, a jednak właśnie jego spotka niewiarygodna, trwająca aż 24 lata przygoda. Wszystko zaczęło się od momentu, w którym ojciec mężczyzny niespodziewanie chce się spotkać z synem. Jest to dosyć zaskakująca propozycja, gdyż obaj nigdy nie byli w zażyłych stosunkach. Jednakże ten szczególny dzień całkowicie wywrócił do góry nogami dotychczasowe poukładane i przewidywalne życie Arthura. Tata oznajmił mu, że w spadku otrzymuje od niego Latarnię Dwudziestu Czterech Wiatrów, ale żeby ją dostać, musi spełnić dwa warunki: nigdy jej nie sprzedawać oraz nie otwierać stalowych drzwi.

„Ten spadek, ten zatruty prezent, to była pułapka, którą na mnie zastawił.”

Nie od dzisiaj wiadomo, że to, co zakazane, najbardziej nas kusi. I tym razem nie było inaczej; Arthur, zaintrygowany tajemniczymi drzwiami, jak najszybciej postanowił przekroczyć ich próg. Z początku poczuł rozczarowanie, gdyż pokój, który mu się ukazał, nie wyróżniał się niczym szczególnym. Sytuacja się zmieniła, gdy chciał opuścić pomieszczenie; okazało się to niemożliwe, ponieważ zatrzasnął się, a po chwili poczuł mrowienie całego ciała… Następnie ocknął się w samej bieliźnie w kościele nie wiedząc, jakim cudem udało mu się wydostać z przeklętej latarni.

„Poza pracą nie miałem nic. Nie byłem z nikim ani z niczym związany. Nikogo nie kochałem.”

Arthur wielokrotnie pojawiał się i znikał. Podczas jednej z wielu tajemniczych podróży, los zetknął go z piękną Lisą; gwałtowność uczucia, które ich połączyło, przezwyciężyła irracjonalność niespodziewanych eskapad. Jednak przekleństwo rzucone przez latarnię przysporzyło mu niejednokrotnie wielkiego cierpienia, z którym przyszło mu zmagać się każdego dnia.

„W życiu nie wolno nikomu ufać […] Nawet własnemu ojcu!”

Guillaume Musso zapędza czytelnika w ślepe uliczki. Rozgrywa psychologiczną grę, przez którą świadomość zaczyna walczyć, próbując zrozumieć, czy akcja wydarzeń wykracza poza sferę realną, czy może jednak wszystko, co przeżywa Arthur, osadzone jest w rzeczywistości. Jak to bywa u autora, pod wpływem jego umiejętnych zabiegów, do praktycznie ostatniego rozdziału jesteśmy przekonani, że udało nam się rozgryźć ów nurtujący problem. Oczywiście wszystko wywraca się do góry nogami, kiedy przebrniemy przez ostatnie strony. Nic nie jest takim, jakim się wydawało; zakończenie pozwala złożyć brakujące elementy w logiczną całość, co przedtem graniczyło z cudem. Książka okazała się interesująca. Osoby, które lubią głowić się nad prawdopodobnym końcem nie zawiodą się i stracą trochę energii wytężając swoje umysły.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments