Po fantastycznym debiucie, jakim był Kredziarz, C. J. Tudor napisała Zniknięcie Annie Thorne. Czy ta książka dorównuje swojej poprzedniczce? A może jest od niej lepsza? Czy C.J. Tudor nadal jest w formie?
Główny bohater, Joe Thorne powraca do miasteczka, w którym się wychował, aby objąć posadę nauczyciela w tutejszej podstawówce. Nie byłoby to nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że Joe ucieka przed bardzo niebezpiecznymi ludźmi, którym jest winny pieniądze. Na miejscu słyszy opowieść o tragedii, która miała miejsce w domu, do którego się wprowadził – matka i syn umarli w przerażających okolicznościach. Czy tego chce, czy nie, mężczyzna rozpoczyna prywatne dochodzenie, które prowadzi go do historii sprzed lat. Z czasów, kiedy był jeszcze nastolatkiem, a jego siostra, Annie jeszcze żyła…
Przede wszystkim Zniknięcie Annie Thorne czyta się bardzo przyjemnie – wręcz się przez nią mknie. Niemal od pierwszych stron autorka wciąga nas do swojej historii i wywołuje zaciekawienie losami bohaterów. O tych zresztą z początku wiemy niewiele. C.J. Tudor rzuca nam okruchy informacji, aby dopiero pod koniec powieści wyjawić prawdę o stworzonych przez siebie postaciach. I to nie wszystkich – o jednych wiemy więcej, niż o innych, o których chciałoby się wiedzieć więcej. Na przykład o Marie, szkolnej miłości głównego bohatera i motywach jej działań. Jednak generalnie każdy z bohaterów ma swoje 5 minut – jesteśmy w stanie przekonać się, jacy oni są, kim są, jak się zachowują. Nie są płaskimi ludzikami wyciętymi z papieru, tylko postaciami, o których jesteśmy w stanie co nieco powiedzieć.
Oczywiście ta książka nie jest idealna. Historia zawiera pewne luki. Między innymi losy tytułowej Annie – niby została uderzona w kopalni, ale jednak nie do końca. Nie wiadomo też, co takiego się stało, że po powrocie do domu nie była sobą. Tego autorka nam nie wyjaśnia, a kwestia tego, kto uderzył Annie i czy w ogóle pozostaje zagmatwana. Odnosi się wrażenie, że C.J. Tudor nie mogła się zdecydować, jak ten wątek poprowadzić do końca.
Generalnie, jest to niezwykle udana książka. Bardzo wciągająca, z bohaterami, których da się lubić, ale i da się nienawidzić, ze świetną historią. Pomimo paru potknięć C.J. Tudor nie rozczarowała swoją drugą powieścią. Zniknięcie Annie Thorne jest rewelacyjną propozycją dla tych, którzy cenią twórczość Harlana Cobena i dobre thrillery z magicznym motywem.