Jak żyły tak umarły — całkiem głupio. Swoje dotychczasowe błędy odpracują jako upiory w pałacu. Przy okazji spełnią swój patriotyczny obowiązek. Upiór w ruderze — oto najnowsza powieść Andrzeja Pilipiuka.
Z wykształcenia jest archeologiem, ale popularność przyniosła mu działalność pisarska. A chociaż tworzy literaturę fantastyczną, to wciąż w jego książkach istotne miejsce zajmuje historia. Najlepszym tego przykładem jest cykl Oko Jelenia, którego bohaterowie brutalnie przeniesieni w czasie do XVI-wiecznej Norwegii przez kosmicznego kolekcjonera.
Tym razem Andrzej Pilipiuk zabiera nas w podróż po nowożytnej historii w Polsce. A przewodniczkami czytelników będą trzy szlachcianki, które szczególnie nie grzeszyły roztropnością, za to — nomen omen — zaliczyły kilka innych śmiertelnych przewin.
Sierpień 1812
Lukrecja i Kornelia oraz Marcelina spędzają nudne lato w Liszkowie. Dwie pierwsze są szlachetnie urodzone, trzecia już trochę mniej. Brak ciekawszych rzeczy do roboty i wrodzona próżność prowadzi dziewczęta do zabawy w artylerzystki. Ta rozrywka nie mogła skończyć się dobrze. Bardzo szybko trafiają przed niebieski sąd, który skazuje je na pięćset lat straszenia w dworze Liszkowskich. A że w ciągu kolejnych stuleci nazbierało się nieco burzliwych historycznych epizodów, również dwór przechodzi z rąk do rąk kolejnych mniej lub bardziej legalnych włodarzy. Jak na prawdziwe upiory przystało, dziewczyny straszą kolejnych lokatorów dworu. Z prawdziwym wdziękiem i małą pomocą żyjących przyjaciół pozbywają się tych najbardziej niepożądanych.
Większa część fabuły Upiora w ruderze jest osadzona na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Każdą z kolejnych opowieści dzieli kilka lat, i w zasadzie są napisane w taki sposób, że można by je czytać jako osobne opowiadania. Całość okraszona właściwym dla Pilipiuka humorem. Seria kolejnych dziwnych i niewytłumaczalnych zdarzeń w dworze Liszkowskich prowadzi do nieco mylnego odbioru lokalnej historii. Pomagają w tym zresztą kolejni lokatorzy pałacyku, dopisujący na swoją korzyść kilka mijających się z prawdą słów. Z każdym rozdziałem Pilipiuk zdaje się powtarzać powiedzenie, że historię piszą zwycięzcy
Upiór w ruderze to idealna wakacyjna pozycja, która z pewnością dostarczy wam dużo rozrywki
Chociaż dotyka trudnych momentów w polskiej historii, to napisana jest w sposób lekki i niewymagający: tak, że pochłoniecie ją w naprawdę błyskawicznym tempie. Całość — jak zawsze w wydawnictwie Fabryka Słów — jest naprawdę pięknie wydana. A ilustracje Andrzeja Łaskiego, znanego czytelnikom cyklu o Jakubie Wędrowyczu, świetnie uzupełniają lekturę.