2019 rok już za nami. W sieci w najlepsze trwa okres podsumowań. I my płyniemy razem z Wami na tej fali prezentując gry, które w minionym roku ujęły nas najbardziej. Zapraszamy na nasze największe zachwyty z ostatnich dwunastu miesięcy.
Marcin Popielarz – Sekiro: Shadow Die Twice
Wybranie tylko jednej gry z minionego roku okazało się dla mnie wyjątkowo niełatwym zadaniem. 2019 obfitował bowiem w sporo naprawdę świetnych pozycji. W tłumie takich perełek jak remake Resident Evil 2, The Outer Worlds, Disco Elysium, Metro Exodus, Star Wars Jedi: Fallen Order czy Devil May Cry nie miałem łatwego wyboru. Koniec końców padło jednak na Sekiro: Shadow Die Twice. Dlaczego dzieło japończyków okazało się dla mnie być tytułem “naj”?
Soulslike w sosie dalekiego wschodu
Sekiro uwiódł mnie od pierwszych zapowiedzi. Coś co na początku zdawało się być nowym Bloodbornem okazało się zabierać nas na tereny dalekiego wschodu i osadzać w fikcyjnej krainie Ashina, którą rządzi klan o tej samej nazwie. Klan przeciwstawia się woli otaczającego go ze wszystkich stron cesarstwa i postanawia bronić swojej niepodległości ze wszystkich sił. Okazuje się jednak, że przeważający liczebnością wróg nie zamierza pokornie czekać oglądając przeciwny sobie ród i postanawia zaatakować. Jedynym ratunkiem dla klanu Ashiny jest wykorzystanie mocy boskiego potomka. Jako gracze wcielamy się w obrońcę owego obdarzonego tajemniczą mocą młodzieńca – Kuro. Jednak polegamy na samym starcie tracąc wiarę w siebie, a porywacze triumfują uciekając z tym, którego mieliśmy ochraniać przy okazji pozbawiając głównego bohatera ręki. Gra skupia się na odnalezieniu naszego młodego pana i odzyskaniu zszarganego honoru.
Fabuła jak zawsze w grach From Software zachwyca. Tym razem nie jest już tak cholernie zagmatwana, choć jej pełne zrozumienie nadal wymaga od gracza myszkowania po kątach i odpowiedniej interpretacji zachowań napotkanych postaci, przeciwników czy zjawisk naturalnych i nienaturalnych.
Jednak nie tak łatwe?
Sekiro już od początku jawiło się jako coś nowego w formule soulslike. Gra nadal jest trzecioosobowym RPG akcji, w którym wyczucie i obserwacja przeciwnika mają nas zawieźć do zwycięstwa, jednak sporo elementów było zupełnie innych. Brak paska energii? Skakanie? O wiele mobilniejsza postać? Możliwość jednego odrodzenia po przegranej? WYDANIE PRZEZ ACTIVISION?! Studio, które od lat robi gry tak casualowe jak to tylko możliwe? Wielu graczy obawiało się, że wizja programistów z Tokio po drodze rozmieni się na dobre oddając w ręce graczy tytuł prosty, dostosowany do zwykłego zjadacza chleba. Obawiano się, że hardcore’owa otoczka odejdzie w zapomnienie. A jak to się skończyło?
Choć dzięki wielkiemu wydawcy gra rzeczywiście zyskała na bardziej konwencjonalnym marketingu to już w kilka dni po premierze poruszyła sieć dyskusjami nad tym… czy w ogóle jakiekolwiek studio powinno projektować tak trudną grę bez możliwości zmiany poziomu trudności? Obawy fanów gatunku okazały się całkowicie bezpodstawne. Sekiro: Shadow Die Twice poniewierało graczem jak wcześniejsze gry, a jątrzące się rany posypywało solą i zalewało sokiem z cytryny. Gra nie wybaczała błędów, była jeszcze szybsza od poprzedniczek, a doskonale zaprojektowany szermierczy system walki pomimo braku energii wymagał od gracza gospodarowaniem tzw. posturą, której rozbicie skutkowało odsłonięciem się na atak.
Sekiro okazało się grą nieco inną, ale nadal po same uszy zanurzoną w tym, co gracze w From Softawre pokochali najbardziej. Tytuł wprost obfitował w wyzwania, mroczny klimat, niejednoznaczne postaci, decyzje czy udziwnione mechaniki (jak np. taka, która sprawiała że jeśli gracz ginął zbyt często to w świecie zaczynali ginąć NPC). Gra nadal potrafiła nas zaskoczyć i brutalnie wcisnąć w fotel jeśli choćby na chwilę spuściliśmy gardę. Dodawała do tego masę nowych mechanik, jak zmienne protezy używane jako bronie dodatkowe, możliwość walki nie tylko na ziemi, ale i w powietrzu, szereg akrobatycznych ruchów, czy w końcu prostą mechanikę skradania.
Najlepsze w co grałem?
Sekiro: Shadow Die Twice skradło moje serce dzięki daniu mi tego, czego chciałem najbardziej. Chciałem dobrej, wciągającej, pięknej, spójnej artystycznie, trudnej, zmuszającej do myślenia i analizowania gry, przy której zostanę na dziesiątki godzin. I choć niektórych bossów tłukłem dziesiątki razy, a mechaniki uczyłem się dobrych 30-40 godzin to wiem, że gra zostanie ze mną na dobre, tak jak druga w życiu platyna (za Bloodborne) którą wbiłem. To nie tylko moja gra roku, ale także najlepszy tytuł From Software w moim sercu gracza, więc i pewnie najlepsza gra w jaką grałem w ogóle.