O matko i córko! | Wyjątkowy duet, wyjątkowa przyjaźń – [wywiad]

0
998

Kasia i Paulina – niezwykłe kobiety, które od lat przyciągają widzów przed youtubowe ekrany. Ich największą siłą jest przyjaźń łącząca matkę i córkę. W bardzo osobistej książce o charakterystycznym tytule O matko i córko zdradziły kulisy swojej relacji.

Aleksandra Góra: Stworzyłyście niesamowitą przyjaźń. Nie każda mama i córka może pochwalić się taką relacją. Gdzie znajduje się dostrzegalna granica między przyjaźnią a macierzyństwem?

Katarzyna Błędowska: Trudne pytanie, bo wydaje mi się, że to wychodzi naturalnie. Cały czas dążyłam do tego, by Paulina widziała we mnie zarówno mamę, jak i  przyjaciółkę. Równocześnie pilnowałam, żeby granica się nie zacierała. Gdy Paulina była młodsza, ta granica bardziej była dostrzegalna, bo córka co chwilę do mnie przychodziła z jakimś malutkim problemem i ja próbowałam go nie bagatelizować. Teraz, gdy Paulina staje się powoli młodą kobietą i pokazuje częściej swoje zdanie, muszę mocniej nakreślać granicę.

Pani Kasiu, do Facebooka podchodziła Pani regulaminowo, przez co Paulina, by założyć konto, musiała czekać do 13 roku życia. Z perspektywy czasu było to dobre posunięcie?

Katarzyna: Wtedy martwiłam się o to, co się w tym Internecie może zdarzyć. Paulina kolegowała się z osobami z klasy, z podwórka, więc wolałam, żeby tego Facebooka nie miała. Chciałam, żeby zawierała znajomości osobiście. Nie rozumiałam tego, że można sobie czatować w Internecie. Jestem z innego pokolenia, ja się z koleżankami widywałam. Ale tu i teraz przyznaję, że mogłam odpuścić.

Z podstawówką i gimnazjum wiążą się ciężkie chwile. Czy te wydarzenia pozwoliły Wam zacieśnić przyjaźń?

Paulina Błędowska: Tamten czas był bardzo ciężki. Czy zacieśniło więzi? Po części tak, bo nabierałam pewności, że mama, rodzice, chcą dla mnie jak najlepiej. Wtedy uświadomiłam sobie, że to rodzina jest najważniejsza. Więzi z koleżankami niekoniecznie muszą być trwałe; relacje z nimi mogą się zmienić z dnia na dzień. Natomiast rodzina zostanie przy mnie na zawsze. Dzięki tamtym chwilom te wartości mocno zapadły mi w pamięć.

Jak wygląda sytuacja w szkole średniej? W młodszych klasach trafiałaś na rówieśników, którzy Cię obrażali, gnębili. Czy tym razem udało się uniknąć powtórki?

Paulina: Powtórki nie ma, bo całkowicie zmieniłam otoczenie. Do szkoły dojeżdżam do innego miasta i myślę, że to pozwoliło mi trochę odetchnąć. Przetrawić wszystkie złe myśli, które miałam po podstawówce i gimnazjum. Był to dla mnie swego rodzaju reset. Ludzie są dużo lepsi, bardziej otwarci. Wiadomo, że znajdą się osoby, które lubią mnie mniej, a inne bardziej. Ale przyznaję, że trafiłam na dużo lepsze środowisko.

Wasz kanał jest bardzo rozpoznawalny – jak radzicie sobie z popularnością? Jak ludzie na Was reagują?

Paulina: Kiedy ktoś nas spotyka, często się wzrusza. Jest to dla nas bardzo krępująca sytuacja, bo nie wiemy, czy mamy razem z nimi płakać, czy do nich podbiec i przytulić, by powiedzieć „O! Już nie płacz”. Chociaż jest to niezręczne, bardzo się cieszymy, że jesteśmy dla innych ważne.

Katarzyna: Cenimy te sytuacje, w których widzowie do nas podchodzą, bo mamy szansę z nimi porozmawiać. Zawsze podkreślam w filmach i na wszelkiego rodzaju spotkaniach, że ogromną wartość mają dla mnie momenty spotkań z mamami. Nasz kanał w większości ogląda grono młodych ludzi. Ale jednak, gdy trafi się pozytywny odzew ze strony mam, to czujemy ogromną radość.

W sytuacjach prywatnych, gdy ściągamy na siebie wzrok, czujemy się niekomfortowo. Czasami robiono nam zdjęcia z ukrycia, a moi rodzice nie chcą być nigdzie pokazywani. Kiedy spędzamy czas z bliskimi, jesteśmy zwykłą Kasią i Pauliną, a nie youtuberkami. Za to uwielbiamy kontakty z widzami na wszelkiego rodzaju spotkaniach; wtedy jesteśmy tylko dla nich.

W związku z prowadzeniem kanału, spotkałyście się z pogróżkami?

Paulina: Pogróżek nie dostałyśmy żadnych. Natomiast hejt jest obecny wszędzie. To jest rzecz, na którą nie mamy wpływu, bo anonimowość w Internecie na to pozwala. Czasem jesteśmy hejtowane, ale raczej się tym nie przejmujemy; staramy się o tym nie myśleć, bo najczęściej nie jest to obiektywna krytyka.

Ciekawi mnie jednak, czy były kiedyś słowa krytyki, które mocno w Was uderzyły?

Paulina: Było takie jedno zdarzenie. Obcięłam sobie grzywkę i pokazałam to w filmie. Oczywiście nie obcięłam jej sama, byłam u fryzjera. Widzowie mnie zobaczyli i dużo osób napisało, że nie będą mnie oglądać, bo wyglądam teraz okropnie, jak paszkwil. Że ta grzywka im się nie podoba itp. I faktycznie, ilość komentarzy sprawiła, że robiło się przykro. Po zmianie fryzury czułam się pięknie, a w tym momencie byłam zgaszona. Zastanawiałam się, czy nie był to zły wybór. Jednak kiedy nagrałam kolejny filmik i odniosłam się do tej sytuacji, mówiąc, że moim zdaniem nie warto tracić czasu i emocji na krytykę fryzury, zaczęto mi przyznawać rację; wypisywano, że jestem ładna. Ta sytuacja może nie uderzyła we mnie bardzo mocno, ale na pewno potwierdziła, że ludzie bardzo szybko zmieniają zdanie.

Katarzyna: Widzowie chcą ingerować w nasze życie. Chcieliby, żeby Paulina została tą samą Pauliną co kiedyś, a przecież każdy się zmienia.

Z jakimi problemami, wyzwaniami mierzyłyście się na początku z YouTubem?

Katarzyna: Na pewno pierwszy odcinek był wyzwaniem. Byłyśmy całkowitymi świeżynkami. Nie wiedziałyśmy jak się nagrywa, jak się obrabia i montuje filmik. Co zrobić, żeby go opublikować w dobrej jakości. Z tym miałyśmy problem i nasz pierwszy filmik wygląda jak wygląda (śmiech).

Paulina: Wiemy jak wyszedł i nie wstydzimy się go. Początki zawsze są trudne, a my nigdy nie miałyśmy do czynienia z nagrywaniem filmów. To wszystko wyszło bardzo spontanicznie. Nikogo nie prosiłyśmy o pomoc. Było to fajne doświadczenie. Dlatego teraz często o tym mówimy i  miło ten czas wspominamy.

Jakie macie plany na przyszłość związane z kanałem?

Paulina: Chcemy kontynuować swój kanał najdłużej jak się da. Myślę, że będziemy dalej wkładały tyle serca, zaangażowania, pracy, by wszystko było na wysokim poziomie. W tym momencie skupiamy się na promocji książki O matko i córko, a później pomyślimy nad dalszymi działaniami.

Katarzyna: Ta branża charakteryzuje się tym, że działamy bardzo spontanicznie, zatem nie ma co planować.

Najbardziej zaskoczyło Was, że ludzie chcą oglądać…?

Paulina: Bardzo zdziwił mnie fakt, że ludzie chcą oglądać, co mam w torebce. Dla mnie normalnym jest, że w środku znajduje się portfel, telefon, klucze, szczotka i chusteczki. Wydaje mi się, że kobiety w torebkach noszą bardzo podobne rzeczy.

Utarło się, że kobiety potrafią w swoich torebkach chować skarby – nawet śrubokręty Może widzowie chcieli zobaczyć, czy zaskoczysz ich czymś takim.

Katarzyna: Mogło tak być. Mnie natomiast zaskoczyło, że widzowie chcą, abyśmy pokazywały, co kupujemy w sklepie spożywczym. Zdziwiło mnie, że widzowie pisali w komentarzach: „Następnym razem Pani Kasiu, proszę nam pokazać, co Pani kupiła.” A co można kupować w markecie? (śmiech) To są rzeczy, które każdy z nas kupuje. I gdy w którymś odcinku stwierdziłam „dobra, pokaże Wam owoce, warzywa itp.”, to fani byli zachwyceni.

Mi osobiście spodobały się filmiki, w których uzależniłyście swój dzień od Instagrama i pozwoliłyście widzom kierować Waszym dniem. Jakie były wasze wrażenia?

Paulina: Naprawdę miło to wspominamy (śmiech). Myślę, że powtórzymy ten eksperyment.

Katarzyna: Musiałyśmy robić to, co chce widz. Ja np. chciałam mieć wyprostowane włosy, ale widzowie mnie zaskoczyli i wybrali loki. Czasami takie wyzwania pozwalają nam spojrzeć na siebie z innej perspektywy.

Jakie były najdziwniejsze pytania, które otrzymałyście od swoich widzów?

Katarzyna: Najdziwniejszymi pytaniami były zdecydowanie wybieranki. Np. do Pauliny: „Jakbyś miała uratować czyjeś życie, to uratowałabyś Kevina czy mamę?”. Mnie zapytali: „Wybrałabyś YouTube czy Paulinę?”

Co doradziłybyście matkom i córkom, które starają się poprawić swoje relacje?

Paulina: Powiedziałabym im, że mają spędzać ze sobą dużo czasu. Nie mogą się wzajemnie krępować. Muszą sobie ufać; rozmawiać na tematy poważne i na tematy błahe, ale przede wszystkim powinny być sobą.

Katarzyna: Muszą być otwarte na tę drugą osobę. Dość ważnym jest, żeby się nie zamykać. I wszystko musi wyjść od dwóch stron. Gdy córka będzie chciała dotrzeć do mamy, a mama się na nią zamknie, to nic z tego nie będzie. I odwrotnie. Potrzeba współpracy i wytrwałości. Obydwie muszą tego chcieć. Jedna ze stron sama nie da sobie rady.

Rozmawiała: Aleksandra Góra


Zachęcamy również do zapoznania się z serią: Cudzych czytacie, swoich nie znacie

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments