Festiwal JIMEK+ za nami! [relacja]

0
1173
Festiwal JIMEK
Jimek fot. Mariusz Kapcia / CityFun 24

Za nami dwa dni muzycznych podróży i doznań, dwa dni emocji i artystycznej uczty w nowoczesnej hali w Gliwicach. Zakończył się Festiwal JIMEK+, podczas którego udało się niemal wszystko, choć nie obyło się bez drobnych problemów.

Festiwal JIMEK+: Edycja pierwsza

Zawsze sceptycznie podchodzę do tych wszystkich zapowiedzi imprez, które opisywane są jako oryginalne i unikatowe. Organizatorzy zapewniają, że drugiej takiej imprezie nie znajdziemy, a często ma to niewiele wspólnego z prawdą. Jednak Festiwal JIMEK+ zainteresował mnie od razu. Wszystko za sprawą postaci Radzimira Dębskiego, szerzej znanego jako Jimek.

Jimek x Miuosh x NOSPR

Nie ukrywam, że jestem wielkim fanem koncertu Jimek x Miuosh x NOSPR i wciąż żałuję, że nie miałem okazji być świadkiem tego wydarzenia. Artysta od wielu już lat sukcesywnie pracuje nad swoją karierą, komponując znakomite utwory i ścieżki dźwiękowe do filmów, co chwile zdobywając jakieś wyróżnienia. Jak tylko doszła do mnie wiadomość, że doczekamy się kontynuacji koncertów „z plusem” zapoczątkowanych podczas Solidarity of Arts, na dodatek w moim rodzinnym mieście, na jednej z najnowocześniejszych hal widowiskowych w kraju – zdecydowałem, że nie może mnie tam zabraknąć. Czy warto było spędzić wieczory w Arenie Gliwice?

Program imprezy został starannie zaplanowany, a kluczem do jego tworzenia była podróż oraz przełamywanie barier. Na festiwalu zaprezentowali się artyści różnorodni, tworzący muzykę oryginalną, a przede wszystkim ponadczasową. Było tutaj wszystko – od fantastycznych jazzowych klimatów, poprzez elementy funku, rocka i elektroniki. Oczywiście nie mogło zabraknąć muzyki hip-hop, która ma wyjątkowe znaczenie dla dyrektora artystycznego imprezy. Była to również doskonała okazja do zobaczenia i posłuchania artystów mniej znanych dla przeciętnego słuchacza.

Festiwal JIMEK+, dzień pierwszy: wirtuozeria Jimka oraz szaleni The Kuti Mangoes

Pierwszy dzień festiwalu rozpoczął się od popisu Jimka, wraz z jego orkiestrą występującą pod nazwą JIMEK SYMPHONIXX. Artyści brawurowo zagrali ponad ośmiominutowy utwór HOAX, po czym zeszli ze sceny a konferansjer powitał publiczność zgromadzoną w hali i zapowiedział występ pierwszej zagranicznej gwiazdy – duńskiego The Kuti Mangoes. Zespół słynący z mariażu afrykańskiego afro-beatu z europejskim jazzem, dał energiczny show. Instrumenty brzmiały świetnie, a muzycy szaleli na scenie przez cały koncert. Talent i charyzma aż biła po oczach i uszach. Podczas występu dominowały utwory z wydanego w 2016 roku albumu Made in Africa, z This Ship Will Sink i Hunting na czele. Oczywiście nie zabrakło piosenek z debiutanckiego Afro-Fire z moim ulubionym utworem – Desert Moon.

Festiwal JIMEK+
The Kuti Mangoes fot. Mariusz Kapcia / CityFun24

Następnie, na scenie ponownie zameldowali się JIMEK SYMPHONIXX, aby zaczarować ludzi zgromadzonych w gliwickiej arenie świetnie przyjętą muzyką z filmu Atak Paniki. Jimek za stworzenie tego soundtracku otrzymał wiele prestiżowych nagród i wyróżnień, z nagrodą im. Krzystofa Komedy na czele. Film w reżyserii Pawła Maślony może nie jest dziełem ponadczasowym, jednak muzyka skomponowana przez Radzimira Dębskiego jest zdecydowanie godna polecenia. Utwory na żywo brzmiały bardzo drapieżnie i niepokojąco. Genialni muzycy do perfekcji opanowali grę na swoich instrumentach. Ogromne wrażenie zrobili na mnie perkusiści, których wysiłki wzbogaciły wydźwięk utworów. Jestem przekonany, że ta muzyka mogłaby bez problemu znaleźć się na ścieżce dźwiękowej jakiejś hollywoodzkiej produkcji. Po cichu mam nadzieję, że kiedyś Jimek dostanie propozycję udziału w takim przedsięwzięciu.

Festiwal JIMEK+ hip-hopem stoi: legendarni Kaliber 44 oraz gość specjalny

Kolejnym etapem Festiwalu JIMEK+ był występ legendarnego zespołu – Kaliber 44. Hip-hopowa formacja od samego początku była pełna wigoru, żwawo zachęcając publikę do zabawy. O ile średnio lubię muzykę katowickiej grupy, to utwory zagrane w symfonicznej aranżacji zrobiły na mnie spore wrażenie. Ewidentnie pokazuje to, że muzyka hip-hop świetnie komponuje się z muzyką klasyczną. Gdy bracia Mertenowie zeszli ze sceny, Jimek zaprosił swojego gościa specjalnego – Miuosh’a.

No i to było wydarzenie! Panowie zagrali najważniejsze utwory z pamiętnego koncertu w NOSPR. Nie mamy skrzydeł, Corona czy Piąta strona świata to tylko niektóre piosenki, które zaśpiewał Miuosh. Zabrzmiało to równie dobrze jak podczas katowickiego koncertu. Jedyne do czego mogę się przyczepić, to długość występu. Spodziewałem się zobaczyć i usłyszeć pełen koncert duetu, a otrzymałem jedynie drobną namiastkę. Na pocieszenie w przerwie pomiędzy piosenkami, raper zapowiedział, że w przyszłym roku można spodziewać się kolejnych występów Jimka i Miuosha. Z niecierpliwością czekam na konkretne informacje. Na szczęście po brawurowym wykonaniu największego hitu – nie mamy skrzydeł, na scenie pojawił się Kaliber 44 i razem z Miuoshem i Jimkiem zagrali piosenkę Reprezent, laurkę w stronę rodzinnego miasta raperów – Katowic.

Festiwal JIMEK+
Miuosh fot. Mariusz Kapcia / CityFun 24
Festiwal JIMEK+: Koncert gwiazdy wieczoru pierwszego dnia

W przerwie na telebimach został wyświetlony film z podróży Jimka do Nairobi. Nie będę specjalnie go opisywał, bo wideo dostępne jest do zobaczenia na YouTube. Jeżeli jeszcze go nie widzieliście, to gorąco polecam.

Chwilę przed 21 na scenie pojawiła się formacja Bokante. Wielokulturowy zespół zagrał najdłuższy koncert podczas pierwszego dnia imprezy. Skład założony przez wielokrotnie nagradzanych nagrodą Grammy muzyków Snarky Puppy zagrał rewelacyjny koncert, który ciężko opisać słowami. Prawdziwa magia, absolutne mistrzostwo świata. Rewelacyjne solówki gitarowe, fantastycznie brzmiące trąbki, bębny i saksofony robiły piorunujące wrażenie. A to wszystko dopełnione zostało idealnym, subtelnym i mocnym zarazem głosem wokalistki – Maliki Tirolien. Atystka skradła show, choć wielkie wyrazy uznania należą się każdemu członkowi formacji. Podczas koncertu zespół prezentował albumy z dwóch albumów, w tym wydanego kilka dni przed koncertem What Heat. Było głośno, było melodyjnie, było magicznie, było wspaniale! Aż chce się więcej!

Festiwal JIMEK+
Bokante fot. Mariusz Kapcia / CityFun 24

Po tym znakomitym występie, swoje miejsca na scenie po raz ostatni już tego dnia zajęli muzycy JIMEK SYMPHONIXX. Ku uciesze zgromadzonej publiczności zagrali kultową już Historię Hip-Hopu. Jednak nie całą, co niespecjalnie uradowało gości festiwalu. Jimek humorystycznie powiedział, że musi zostawić coś na kolejny dzień.

Podsumowując pierwszy dzień imprezy, muszę stwierdzić, że frekwencja była niepokojąco słaba, Było bardzo dużo wolnych miejsc na trybunach, a strefa pod sceną mocno przerzedzona. Powiem szczerze, żę w przerwie między świetnymi koncertami do mojej głowy przychodziły myśli, że być może z powodu słabej sprzedaży biletów, kolejne edycje imprezy mogą się nie odbyć. Na szczęście drugi dzień festiwalu zgromadził dużo większą publiczność, przez co klimat i odbiór imprezy wyraźnie się poprawił.

Kontynuujemy zabawę, czyli Festiwal JIMEK+ dzień drugi.

Drugi dzień festiwalu po raz kolejny otworzył występ JIMEK SYMPHONIXX, którzy tym razem zagrali troszkę dłużej niż pierwszego dnia. Podczas wstępu zaprezentowali utwór Crux, skomponowany na potrzeby otwarcia Filharmonii w Szczecinie. Wszystko za sprawą odrobinę spóźnionych Rumba De Bodas. Powiem szczerze, że odrobinie dłuższy występ orkiestry Jimka to był strzał w dziesiątkę.

Festiwal JIMEK+
JIMEK SYMPHONIXX fot. Mariusz Kapcia / CityFun 24

Świetne otwarcie wysoko podniosło poprzeczkę pozostałym wykonawcom, którzy w znakomitej większości dali radę ją przeskoczyć. Boloński kolektyw Rumba De Bodas to w moim odczuciu najwięksi wygrani gliwickiej imprezy. Na wstępie muszę zaznaczyć, że twórczość zespołu była mi zupełnie obca. Przed festiwalem przesłuchałem zaledwie dwie, może trzy piosenki. Nie spodziewałem się jakiegoś niezapomnianego przeżycia. Jak bardzo byłem w błędzie, przekonałem się już w trakcie pierwszych minut koncertu. Absolutnie oczarowała mnie wokalista zespołu. Rachel Doe, nie dość, że zachwyca urodą to jeszcze ma znakomitą barwę głosu. Sam zespół w bardzo zręczny sposób łączą jazz z muzyką latynoską a momentami nawet elektroniką i ska. Energia kipiała z każdego członka formacji. Oczywiście pod względem muzycznym po raz kolejny już nie było się do czego przyczepić. Nie może dziwić fakt, że zespół występował już na największych festiwalach jazzowych na świecie.

Festiwal JIMEK+
Rumba De Bodas fot. Mariusz Kapcia / CityFun 24
Lekcja historii profesora Jimka i gitarowe show Zalewskiego

Po energicznych tańcach z Rumba De Bodas, przyszedł czas na zapoznanie się z Historią Hip-Hopu i Jazzu w wykonaniu znakomitego Jimka z orkiestrą. Nie powiem nic odkrywczego, jeśli stwierdzę, że Historia Hip-hopu to jedna z najlepszych rzeczy jaką stworzył utalentowany kompozytor. Jednak tym razem zdecydowanie większe wrażenie zrobił na mnie miks jazzowych klasyków. Może to za sprawą świetnego występu solistów Jimka, a może po prostu dużo mniej znam materiał źródłowy, przez co kompozycja była większą zagadką i byłem bardziej skupiony na odbiorze całego dzieła.

Gdy orkiestra opuściła scenę, na scenę wszedł jeden z moich ulubionych rodzimych artystów – Krzysztof Zalewski. Mimo bardzo ograniczonego czasu, artysta zagrał wszystkie najważniejsze utwory. Usłyszeliśmy m.in. Jaśniej, Polsko oraz Miłość, Miłość. Zaskoczył mnie fakt, że wokalista zdecydował się zagrać singiel Męskiego GraniaPoczątek. Wokalnie i muzycznie jak zawsze na najwyższym poziomie. Szkoda, że koncert nie potrwał ciut dłużej. Może wtedy muzyk zdecydowałby się zagrać choć jeden utwór Niemena?

Festiwal JIMEK+
Krzysztof Zalewski fot. Mariusz Kapcia / CityFun 24
Festiwal JIMEK+: Afrykański szaman i rewelacja z Polski

Po występie Krzyśka, sceną zawładnął Senegalski wirtuoz gitary basowej – Aluna Wade. Niestety moim sercem nie zawładnął i w ogólnym rozrachunku był to najsłabszy koncert festiwalu. Proszę mnie źle nie zrozumieć, muzycznie wszystko zagrało – tutaj nie mam absolutnie nic do zarzucenia. Po prostu te afrykańskie rytmy i przede wszystkim wokal muzyka zupełnie do mnie nie docierały. Ostatecznie doceniam ogromną klasę muzyków występujących na scenie, jednak wiem, że po koncercie nie zacznę zapętlać ich muzyki w wersji studyjnej.

Przedostatni występ podczas festiwalu JIMEK+ należał do absolutnie fenomenalnych The Dumplings. Muzycy z Zabrza opromienieni sukcesem swojej trzeciej płyty, zaprezentowali głownie kompozycje z tego wydawnictwa, choć nie brakło również m.in. piosenki Kocham być z Tobą – mojego faworyta z drugiego albumu zespołu. Ewolucja jaką przeszedł duet jest niesamowita. Gołym okiem widać, że dojrzeli pod względem muzycznym, produkcyjnym i tekstowym, a dodanie dodatkowego muzyka do grania na perkusji to strzał w dziesiątkę. Koncert w ramach festiwalu JIMEK+ był jedynym występem, podczas którego były delikatne problemy z nagłośnieniem. Momentami bardzo słabo słyszałem wokal Justyny, jednak na szczęście technicy szybko opanowali sytuację, przez co ogólny odbiór koncertu był bardzo pozytywny.

Festiwal JIMEK+
The Dumplings fot. Mariusz Kapcia / CityFun 24
Tłuste bity i orkiestra – Pharoahe Monch gościem specjalnym drugiego dnia festiwalu

Ostatni koncert festiwalu, to prawdziwa wisienka na torcie. Występ spektakularny o którym będziemy mówić jeszcze długo. Radzimir Dębski nakłonił do współpracy prawdziwą legendę amerykańskiego rapu. Człowieka, którym inspirowali się wszyscy najważniejsi przedstawiciele gatunku. Sam Eminem twierdzi, że gdyby nie Pharoahe Monch, jego kariera mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Twórca hitu Simon Says, który znalazł się na kompozycji JimkaHistoria Hip-Hopu, przyjechał na festiwal zagrać dla publiczności swoje największe hity w specjalnych aranżacjach stworzonych przez Jimka. Oczywiście były momenty, w których raper śpiewał do oryginalnego podkładu, gdyż jak stwierdził kompozytor – „tego bitu nie dało się zagrać lepiej”. Mimo upływających lat Pharoahe Monch dalej posiada ten magnetyzm i wyjątkowe flow. Myślę, że ludzie, którzy nie znają twórczości artysty bawili się wyśmienicie. To był prawdziwy ogień!

Festiwal JIMEK+
Pharoahe Monch fot. Mariusz Kapcia / CityFun 24

Po zakończonym występie, Jimek wraz ze swoją orkiestrą zagrali kolejne utwory ku uciesze fanów zgromadzonych pod sceną. Zagrali nie jeden, a dwa bisy i być może gdyby nie wyłączony prąd, zagraliby kolejny. To było znakomite zwieńczenie, świetnej imprezy. Pozostaje mieć nadzieję, że Festiwal JIMEK+ na dobre wpisze się w kalendarz imprez organizowanych na Arenie Gliwice, szczególnie że nagłośnienie i akustyka robiły duże wrażenie. Dobrze, że na koncertowej mapie pojawiła się kolejna arena gotowa na organizację koncertów.

Glastonbury wyprzedane w 35 minut

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments