Oczyszczenie nie tak szybko po komunii, czyli nowy album Years & Years [recenzja]

0
468
Years&Years recenzja Palo Santo

Po trzech latach od wydania Communion Years&Years powraca z nową płytą. Palo Santo ukazało się dzień przed występem zespołu w Polsce. Czy było warto czekać tyle czasu na nowy krążek? Zdecydowanie tak.

Zespół Years&Years składa się z 3 osób – wokalisty Ollyego Alexandera, basisty Mikeya Goldswortha i klawiszowca Emrge Türkmena. Pochodzą z Londynu i grają elektroniczny pop. Od kiedy tylko pojawili się na rynku muzycznym, zrobili spore zamieszanie – wygrali prestiżową nagrodę BBC Sound of 2015, singiel King stał się numerem 1. na UK Single Charts, a płyta Communion uzyskała nominację w kategorii „Wybór krytyków” w BRIT Awards 2015.

Inna niż pierwsza?

Pierwszy album osiągnął ogromny sukces – wiele osób obawiało się, że zespół nie będzie w stanie stworzyć materiału równie dobrego – lub lepszego – od Communion. Palo Santo, mimo że utrzymane w podobnym brzmieniu co pierwsza płyta, wprowadza więcej świeżości. Ponownie usłyszymy tutaj elektroniczny pop, dance, elementy R&B. Piosenki są zachowane w podobnym klimacie, jednak bliskość tych dźwięków nie nudzi słuchacza. A co oznacza nazwa płyty? Palo Santo to z hiszpańskiego Święte Drzewo, które w południowoamerykańskich tradycjach jest używane do oczyszczania złej atmosfery.

Album otwiera piosenka Sanctify. Był to również pierwszy singiel, który usłyszeli fani, jeszcze przed wydaniem krążka. Piosenka opowiada historię mężczyzny, który ukrywa swoją orientację seksualną przed światem. Potem przechodzimy do skocznego Hallelujah, które jest moim zdaniem jedną ze słabszych piosenek na albumie – wysokie dźwięki w refrenie są w moim odczuciu raczej drażniące. Od All for You naprawdę ciężko się oderwać, a jeszcze ciężej słuchać nie wystukując rytmu. Po pozytywnej Karmie przechodzimy do pięknej ballady Hypnotised. Piosenka  Rendezvous niczym nie wyróżnia się od reszty. If You Over Me to drugi singiel grupy, ze świetnie brzmiącymi klawiszami. Preacher opowiada historię o byciu zakochanym w mężczyźnie, który chce utrzymać swój związek w tajemnicy. Mocne basowe dźwięki w Lucky Escape świetnie współgrają z wysokim głosem wokalisty. Tytułowy kawałek Palo Santo jest jedną z najlepszych piosenek na płycie. Spokojne Here kończy album, i idealnie spina całą kompozycję ze sobą. Olly Alexander kończy opowieść zawartą na płycie powtarzając I’m not here.

Kolorowe zamieszanie

Dlaczego Palo Santo jest tak dobrą płytą? Po pierwsze – jest świetnie napisana. Olly Alexander odsłania się w swoich piosenkach – z tekstów czuć autentyzm, a w jego głosie słychać prawdziwe emocje. Śpiewa o miłości, nienawiści, odrzuceniu, kłamstwach i ukazuje swoje wsparcie dla środowisk LGBT+. Widać, że zyskał więcej pewności siebie od czasów pierwszej płyty, pisze bardziej bezpośrednio i – co za tym idzie – bardziej angażuje słuchacza w to, co śpiewa. Po drugie – aranżacja piosenek. Elektroniczne rytmy w połączeniu z głosem wokalisty dają mieszankę, dzięki której większości kawałków nie da się słuchać w bezruchu. Noga sama wybija nam rytm. Mimo tego że cała płyta zachowana jest w podobnym brzmieniu, słuchając Palo Santo nie mamy dość tych rytmów – chcemy ich nawet jeszcze więcej! Bardzo fascynująca jest również warstwa artystyczna płyty. Żywe barwy, wokół których skupia się estetyka nowego albumu współgra z muzyką Years&Years. W dniu wydania Palo Santo zespół umieścił na serwisie youtube film krótkometrażowy ukazujący wizję pewnego świata, w którym osadzone są piosenki z krążka. Teledyski do Sanctify oraz If you’re over me są zakończeniem historii ukazanej w filmie.

Recenzja Palo Santo
Olly Alexander na Sziget Festival

Years&Years łamią schematy. Olly Alexander śpiewa do tanecznych rytmów o tym jak inny mężczyzna złamał mu serce, a tłum na koncertach tańczy razem z nim. Szokują, prowokują, nawiązują do religii (pierwsza płyta nazywa się przecież komunia, preacher to kaznodzieja, a sanctify – uświęcać) i gromadzą na swoich koncertach tłumy ludzi – o czym można było przekonać się na tegorocznym Open’erze. Mimo tego, że występ zespołu częściowo nachodził się z koncertami Bruno Marsa i Post Malone, którzy byli headlinerami, tent stage nie był w stanie pomieścić fanów zespołu.

Ciągły progres

Palo Santo jest jeszcze bardziej interesujące, jeszcze lepiej dopracowane i brzmi jeszcze ciekawiej. Years&Years stworzyli  wyjątkowy, fascynujący album. Obserwowanie tego jak zespół tworzy coraz lepszą muzykę i gromadzi wokół siebie ogromną rzeszę fanów sprawia wielka przyjemność. Years&Years razem z nowym albumem doczekali się sławy i uznania, na które w pełni zasługują. Dodatkowo, zespół zapowiedział koncert w Polsce – 1 lutego będzie można posłuchać ich na żywo w Warszawskim Torwarze. Bilety są wciąż w sprzedaży.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments