Ucieczka w sen – „Mój rok relaksu i odpoczynku” Ottessy Moshfegh

0
11
Ucieczka w sen - „Mój rok relaksu i odpoczynku” Ottessy Moshfegh
fot. Karol Nowak

W świecie, gdzie produktywność stała się nową religią, a szczęście mierzy się liczbą zdjęć na Instagramie, Ottessa Moshfegh proponuje radykalną kontrpropozycję: co jeśli najskuteczniejszą formą buntu okaże się… sen? Mój rok relaksu i odpoczynku to literacki eksperyment balansujący na granicy czarnej komedii i psychologicznego horroru, gdzie bezimienna bohaterka postanawia wymazać siebie z rzeczywistości poprzez farmakologiczną hibernację. Powieść skłania do refleksji nad kosztem dostosowania się do świata pozorów, jednocześnie ukazując ciemne strony współczesnej melancholii.

Portret nałogowca w świecie używek

Akcja toczy się w Nowym Jorku na przełomie tysiącleci. Dwudziestokilkuletnia narratorkapiękna, zamożna absolwentka Columbia University – po nagłej śmierci rodziców dziedziczy pokaźny majątek, co pozwala jej porzucić pracę w pretensjonalnej galerii sztuki. Jej reakcją na traumę staje się projekt „rocznego resetu” – zażywając koktajle leków nasennych i psychotropów przepisanych przez groteskową psychiatrę Dr. Tuttle, zamierza przespać 365 dni w luksusowym apartamencie na Upper West Side.

Ucieczka w sen - „Mój rok relaksu i odpoczynku” Ottessy Moshfegh
fot. kellywritershouse; CC BY 2.0 Deed

Paradoksalnie, ten akt samounicestwienia wymaga wojskowej dyscypliny: bohaterka budzi się tylko po to, by uzupełnić zapasy żywności i tabletek, obejrzeć kolejny film z Whoopi Goldberg, czy beznamiętnie odpowiadać na próby podtrzymywania relacji natrętnej przyjaciółce Revie, która wciąż szuka aprobaty w oczach chłodnej protagonistki. Sceny ich rozmów są podszyte toksyczną rywalizacją i klasowymi napięciami.

Wypruta z emocji

Bohaterka Moshfegh to jedna z najbardziej intrygujących postaci współczesnej literatury. Jej chłodny styl opowiadania o swoim życiu oddaje poczucie zagubienia i obcości. Choć pozornie przypomina „dziewczynę z okładki Vogue’a”, jej piękno wydaje się nienaturalne – widać to w szczegółowych opisach jej chudej sylwetki i pielęgnacyjnych rytuałów. Autorka celowo nie nadaje jej imienia, sugerując, że mamy do czynienia z archetypem pokoleniowej traumy.

W przeciwieństwie do tradycyjnych bohaterek literatury feministycznej, ta nie walczy z systemem – pragnie jedynie wyłączyć świadomość. Jej spotkania z psychiatrą Tuttle pokazują absurd w leczeniu emocji lekami. Wizyty przypominają surrealistyczne przedstawienie – psychiatra rzuca przypadkowymi diagnozami i wypisuje recepty bez większego namysłu.

Hipnotyzująca czy nużąca?

Mój rok relaksu i odpoczynku dzieli krytyków. Z jednej strony zachwyca językową precyzją – Moshfegh mistrzowsko balansuje między klinicznym chłodem a lirycznymi przebłyskami. Czarny humor (sceny z uzależnionym od viagry chłopakiem Revy czy komentarze o sztuce współczesnej) nadaje opowieści posmak gorzkiej satyry.

Ucieczka w sen - „Mój rok relaksu i odpoczynku” Ottessy Moshfegh
fot. instagram.com/newyorkermag

Z drugiej strony, powtarzalna struktura (cykle snu i przebudzeń) może nużyć, a brak tradycyjnej fabuły stawia wyzwanie czytelniczej cierpliwości. Niektórzy zarzucają autorce epatowanie nihilizmem dla efektu, wskazując na podobieństwa do Bret Eastona Ellisa czy Michela Houellebecqa. Pytanie jednak, czy ta „przewidywalność” nie jest celową metaforą mechaniczności współczesnego życia.

Sen aktem oporu

Najciekawsza warstwa powieści to filozoficzna refleksja nad sensem biernego oporu. W świecie, gdzie każda chwila musi być udokumentowana i zmonetyzowana, całkowite wycofanie staje się aktem politycznym. Gdy bohaterka mówi, że bycie przytomnym czułam jak pracę na pełen etat, uderza w sedno kapitalistycznego przymusu produktywności.

Paradoksalnie, jej eksperyment kończy się nieoczekiwanym katharsis – finałowe przebudzenie w dniu ataków na WTC nabiera wymiaru inicjacji. Czy destrukcja starego ja wymaga globalnej katastrofy? Czy przebudzenie możliwe jest tylko poprzez zbiorową traumę? Moshfegh nie daje łatwych odpowiedzi, pozostawiając czytelnika z niepokojącym poczuciem, że wszyscy w jakimś stopniu jesteśmy uzależnieni od swoich wersji „farmakologicznego snu”.

Spać, by przetrwać

Mój rok relaksu i odpoczynku to książka-wirus, która wgryza się w psychikę na długo po odłożeniu. Mimo kontrowersji (czy historia bogatej białej kobiety może być uniwersalna?) uderza w nerw współczesności. W dobie „cichej rezygnacji” i „wielkiej ucieczki” z korporacyjnych molochów, projekt bohaterki wydaje się mniej szalony niż jeszcze dekadę temu.

Moshfegh nie proponuje terapii, lecz ukazuje bezkompromisowe spojrzenie na obojętność młodego pokolenia. Jej powieść to lustro, w którym przegląda się każdy, kto kiedykolwiek marzył o wyzerowaniu świadomości – choćby na jeden dzień. W świecie, gdzie nawet bunt stał się towarem, pozostaje pytanie: czy sen to ostateczna forma wolności, czy może nowe więzienie? Odpowiedź wciąż drzemie gdzieś między wersami, czekając na przebudzenie.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments