O długach i o życiu, czyli „Juno” Anny Dziewit-Meller [recenzja]

0
12
Juno

Dwie siostry. Dwa charaktery. Dwa małżeństwa. Dwa skrajnie różne życia. I pewna astronomka z XVII wieku. Czyli Juno autorstwa Anny Dziewit-Meller.

Aleksandra mieszka w Warszawie z mężem i trójką dzieci. Jest pisarką, która pragnie uznania i sławy. W tym celu zamierza napisać biografię astronomki ze Świdnicy, Marii Cunitz, żyjącej w XVII wieku, o której niewiele wiadomo, a jednak za jej sprawą nieco rozczarowana swoim życiem Aleksandra zamierza zaistnieć w świecie literackim. Poza pisarskimi próbami, czytelnik dowiaduje się o jej nie do końca udanym małżeństwie, problemach finansowych wynikającym z kredytu we frankach oraz niezadowalającym pożyciu małżeńskim, który… doprowadzi do zdrady? Do zmiany? Do niczego?

Z kolei Marianna została w rodzinnej wsi na Mazurach. Jest stylistką paznokci i bardzo popularną Instagramerką. Zapraszana do telewizji, szanowana i ceniona, wspierana przez męża, nie ma jednego – dziecka. A tego pragnie bardziej niż lajków, followersów czy czegokolwiek innego na świecie.

Wszyscy jesteśmy czyimiś dłużnikami

Lawirując między obecnym życiem jednej i drugiej siostry, a także ich partnerami, autorka raczy czytelnika przeszłością bohaterów – pełnych przede wszystkim winy i długu, ale też miłości, żałoby, mniejszych lub większych sukcesów i rozczarowania.

Juno jest przede wszystkim historią o długach – nie tylko finansowych, ale też bardziej metaforycznych. Już na wstępie Anna Dziewit-Meller informuje czytelnika, że jej książka jest przede wszystkim o tym, że każdy każdemu jest coś winny. Ktoś wziął kredyt we frankach, ktoś pożyczył pieniądze od teścia/ojca, ktoś umarł, żeby dać komuś innemu życie…

Jest to również historia o życiu w zgodzie ze sobą (lub wręcz przeciwnie), wzajemnych żalach, rozczarowaniach, a także wzlotach i upadkach współczesnych 40latków. Jednym zdaniem – o ich życiu, które nie jest czarno-białe, ale pełne szarości, a czasami też różu.

Literacko i potocznie

Jest to nostalgiczna, pełna czarnego humoru i niekiedy gorzka opowieść, napisana ładnym, literackim językiem. Jednocześnie jest tu sporo przekleństw i określeń potocznych, dzięki czemu całość czyta się bardzo sprawnie. Warsztat autorki sprawia, że przez tę powieść się płynie. Jednocześnie widać, że Anna Dziewit-Meller jest bardzo dobrą obserwatorką rzeczywistości – z jednej strony jest to uniwersalna historia, a z drugiej znajduje się tu sporo nawiązań do elementów przekazów w social mediach. Przykładem może być wzmianka o oglądaniu wulwy w lusterku przez współczesną kobietę, podcaście lub herstorii – kto czytał, ten wie…

Dawno się tak nie wkręciłam w powieść obyczajową! Zdecydowanie warto po nią sięgnąć!

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments