Agnieszka Krawczyk: Cuda są wokół nas [Wywiad]

0
597
Agnieszka Krawczyk Wywiad
fot. Julita Pająk

Agnieszka Krawczyk jest autorką ponad 20 książek – w jej dorobku znajdują się głównie powieści obyczajowe, ale także kryminały. Właśnie ukazała się jej najnowsza książka – Sklep z tysiącem cudów. Zapytałam autorkę o pracę pisarki, nową książkę, gusta czytelnicze i nie tylko. Zapraszam!

Jak zaczęła się Pani przygoda z pisaniem? Zawsze chciała Pani pisać?

Odkąd pamiętam chciałam pisać, nie wyobrażałam sobie żadnej innej kariery. Wciąż mam w swoich zbiorach mnóstwo „powieści” (bo tak nazywałam te teksty pisane w zeszytach w kratkę) z czasów podstawówki. Uwielbiałam wymyślać i opowiadać historie. Kiedy zaczęłam pisać na poważnie, to pojawił się z kolei taki problem, że nie mogłam dokończyć żadnej książki. Chyba nie miałam wówczas wystarczającej determinacji i wiary w siebie. Kiedy już jedną skończyłam, zaczęłam się rozglądać za wydawcą. Przeczytałam wszystkie możliwe porady na forach internetowych dla początkujących twórców i postępowałam zgodnie z nimi. Radzono tam, aby dobrze poznać profil wydawniczy firmy, do której chce się wysłać swoją pracę, bo być może, na przykład, nie przyjmują literatury polskiej, albo takiej w konkretnym gatunku. Potem wysłać tekst, no i czekać – mając świadomość, że odpowiedź może nigdy nie nadejść. Ja najbardziej chciałam opublikować książkę w wydawnictwie świetnej polskiej pisarki (już niestety nieżyjącej) Moniki Szwai, czyli w SOL-u – tam wysłałam powieść w pierwszym wyborze. I jeszcze do dwóch innych wydawnictw. SOL odezwał się do mnie po dwóch dniach, drugie wydawnictwo po tygodniu, a trzecie – w ogóle. Jak więc widać, miałam bardzo szczęśliwy początek, jakiego życzę wszystkim, którzy zaczynają pisać.

Pani najnowsza książka nosi tytuł Sklep z tysiącem cudów. Co dla Pani jest cudem?

Cuda są wokół nas; nawet drobne wydarzenie, sytuacja, rozmowa może okazać się cudem. Wierzę w niewielkie rzeczy, które ubarwiają i zmieniają nasze życie. Dla mnie codzienność jest niezwykła i pełna barw. Staram się zachwycać tym, co mnie otacza i dostrzegać przede wszystkim pozytywy. Szczęście czeka za rogiem – wystarczy po nie sięgnąć, zauważyć je. Mały cud zawsze jest na wyciągnięcie ręki i może zainicjować coś ważniejszego. Tak właśnie jest w tej powieści: szereg drobnych przypadków doprowadza bohaterów nie tylko do siebie, ale też ku zrozumieniu życiowych prawd. Czasami nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co odmieni nasz los o 180 stopni. Dlatego na cuda trzeba czekać i ich wyglądać, a z pewnością się przydarzą.

Skąd wziął się pomysł na historię mecenasa Kulika i aktorki Zanieckiej?

Przyznam, że fascynuje mnie świat mediów. Moje bohaterki bywają dziennikarkami (jak w powieści Tylko dobre wiadomości), czy dokumentalistkami (w Splątanych ścieżkach). Tutaj mamy aktorkę, bo jest to dla mnie nieco tajemnicze i hermetyczne środowisko. Zauważyłam też, że często publiczność postrzega aktorów przez pryzmat ról, jakie kreują. Tak jest w przypadku Elizy, mojej bohaterki. Chciałam się zastanowić, wraz z moimi czytelnikami, jaką osobą jest naprawdę Zaniecka, co przeżywa i co ją boli. Jaka jest jej prawdziwa twarz i czy ona zna samą siebie. Juliusz Kulik jest do pewnego stopnia jej przeciwieństwem – opanowany, chłodny uczuciowo, pozbawiony emocji. Ale jednak, paradoksalnie, są między nimi podobieństwa – kryją się w ich przeszłości, pewnych doświadczeniach, które na nich wpłynęły. I nie są to miłe wspomnienia – zarówno dla Elizy, jak i dla Juliusza. Te dwie postaci to dla mnie taki pretekst do zastanowienia się nad tym, co na nas wpływa i co nas kształtuje. Czy można poradzić sobie z zadrami sprzed lat i pójść dalej, już bez uprzedzeń?

Eliza Zaniecka, tak jak zostało już wspomniane, jest aktorką. Czy nakreślenie pracy nad serialem było dla Pani trudne? Czy wymagało dużego researchu?

Nie zasięgałam tutaj konsultacji. Proces pracy nad serialem to efekt moich przemyśleń. Chciałam też nakreślić sytuację pewnego konfliktu, także psychologicznego – ze względu na to, że Eliza funkcjonuje w blasku fleszy. Wiele osób może zazdrościć jej wspaniałego życia. Czy w rzeczywistości jest udane i ile ją kosztuje utrzymywanie pewnej iluzji własnej osoby – to kolejny problem tej postaci. Jest też obserwowana przez innych i musi się kontrolować. Myślę, że moją bohaterkę momentami bardzo męczy to, co się wokół niej dzieje i chciałaby być zwyczajną, nieznaną osobą.

Czy teraz, przy premierze Sklepu z tysiącem cudów, nadal odczuwa Pani tremę związaną z reakcją czytelników? Czy też ilość książek, które Pani napisała, sprawia, że tego stresu już nie ma?

Wydałam już ponad dwadzieścia książek, a premiery zawsze wyczekuję z nadzieją i tremą. Czekam na to, co powiedzą moi czytelnicy: czy powieść im się spodobała, czy coś im przyniosła. Jestem autorką prozy popularnej, czytanej przede wszystkim dla rozrywki. Chcę jednak, aby moje książki dały coś czytelnikom, stąd staram się poruszać różne życiowe problemy. Zawsze się cieszę, kiedy moi odbiorcy piszą mi, że powieść coś w nich obudziła, skłoniła do pewnych wzruszeń, myśli, czy zwyczajnie – dała odprężenie, oddech w trudnej chwili. To najlepsza nagroda dla autora.

A czy zmienił się Pani sposób pracy nad książką? Jak w ogóle wygląda u Pani tworzenie powieści?

Zaczynam od pomysłu bazowego. Tutaj był to sklep „Same cuda” – zastanawiałam się, jaką rolę mógłby pełnić, kto byłby jego klientem. Potem kształtuje mi się cała fabuła. Zawsze piszę sobie konspekt, w którym dosyć dokładnie rozpisuję akcję, poprawiam go, dopracowuję i już się go trzymam. No, i wreszcie siadam i piszę. Bardzo często sprawdzam różne fakty, doczytuje w literaturze przedmiotu. Bohaterowie moich książek nierzadko zajmują się oryginalnym hobby, więc zgłębiam temat, tak było na przykład z wytwarzaniem mydła w serii Uśmiech losu, czy zagadnieniami związanymi z zielarstwem i botaniką w najnowszej serii, która teraz wychodzi, czyli Leśnym ustroniu. Bardzo to lubię, bo fajnie się nauczyć czegoś nowego. Długo też zajmuje mi poprawianie i dopracowywanie gotowej powieści, zanim prześlę ją wydawcy. Staram się odłożyć tekst na jakiś czas, żeby spojrzeć na niego świeżym okiem i móc wyłapać możliwe nieścisłości, błędy w fabule, nieistotne dialogi. Rozkładam sobie pracę, żeby znaleźć na to wszystko czas. Nie zdarzyło mi się kończyć pisania równo z „deadline’em”, bo ja zawsze muszę mieć ten moment na dopracowanie i przemyślenie gotowej historii. Autorzy mają różny sposób pracy na książką, ale mnie sprawdza się właśnie ten – kiedy precyzyjnie zaplanuję sobie wszystkie działania. To daje mi spokój i pewność, że panuję w pełni nad moimi poczynaniami.

Woli Pani pisać serie czy jednotomowe historie?

Lubię i serie, i pojedyncze powieści. Czasami po prostu mam pomysł bardziej na wielotomową sagę, a czasem na krótką opowieść. I jedno i drugie sprawia mi wiele przyjemności. Z serią mogę być dłużej, bardziej zżyć się z bohaterami, towarzyszyć im. Ale krótkie historie też są fajne – muszę maksymalnie się skupić, żeby nie mnożyć wątków pobocznych. Obie formy to wzywanie.

A jak będzie ze Sklepem z tysiącem cudów? To będzie stand-alone, czy jest szansa na drugi tom?

Zaplanowałam to jako pojedynczą historię, ale nie odżegnuję się od niczego. Wszystko może się zdarzyć.

Oprócz powieści obyczajowych, w Pani twórczości znalazły się również kryminały – na przykład Ciało, które ukazało się w ubiegłym roku. Czy w przyszłości szykuje się coś bardziej w tym stylu?

Na razie nie, bo mam wiele innych – obyczajowych – projektów. Ale darzę ten gatunek wielką sympatią i wciąż obiecuję sobie, że napiszę coś takiego. Może bardziej thriller obyczajowy niż kryminał? Mam już pomysł na taką powieść, tylko na razie zajmuję się czymś innym.

A książka dla dzieci? W jednym z wywiadów wspomniała Pani, że chciałaby taką napisać?

O tak, to jest moje wielkie marzenie i mam nadzieję, że się spełni.

Co jest dla Pani najważniejsze w pisaniu książki?

Pomysł. Od niego się zaczyna i na nim się kończy. Zawsze dużo rozmyślam nad fabułą, żeby była logiczna i ciekawa dla czytelnika, żeby poruszała jakiś problem, a postacie okazały się psychologicznie wiarygodne. Wiele uwagi poświęcam pracy nad stylem. Bardzo zależy mi na ładnym języku opowieści. Takim, który dobrze i gładko się czyta, ale który jednocześnie ma swoje ozdobniki i jest literacki. Długo poprawiam książkę i jestem chyba utrapieniem dla redaktorów, bo chętnie wprowadzam różne ulepszenia i wygładzam tekst bez końca. Oczywiście, w pewnym momencie trzeba już przestać dokonywać zmiany, bo z doświadczenia wiem, że to pogarsza efekt, a nie udoskonala. Lubię się zanurzyć w swojej historii i świecie, który wykreuję. Mam radość z faktu, że panuję nad tą rzeczywistością i w jakiś sposób dyryguję poczynaniami bohaterów. Myślę, że ta twórcza strona pisania także jest ogromnie ważna – satysfakcja z wymyślonej historii.

A prywatnie po jaki gatunek Pani sięga?

Bardzo lubię kryminały, bo frajdę sprawia mi odkrywanie, kto jest sprawcą, poszukiwanie motywów. Kiedy odgadnę „Kto zabił?” jestem ogromnie zadowolona. Czytam też dużo biografii oraz monografii historycznych. Sięgam też po klasykę. Właściwie nie ma gatunku, koło którego przeszłabym obojętnie. Wszystkożerny czytelnik ze mnie! Książki są moim żywiołem i nie wyobrażam sobie życia bez lektury.

Gdyby nie była Pani pisarką, kim chciałaby Pani być?

Kiedyś śmiałam się, że najbardziej chciałam być taką panią, która przestawiała automatycznie zwrotnice tramwajów w Krakowie. Lata temu na jednym ze skrzyżowań w centrum była specjalna budka (umiejscowiona zresztą na pewnej wysokości), gdzie siedziała ta osoba i, widząc nadjeżdżający tramwaj, zmieniała mu tory. Jako dziecko fascynowała mnie ta praca. Ale tak już poważnie – gdybym nie była pisarką, mogłabym na pewno pracować w zawodzie związanym z kulturą, nauką i kontaktami z ludźmi. Chyba bardzo chętnie pracowałabym w galerii sztuki, bo jedno z moich głównych zainteresowań.

A gdyby mogła Pani zostać bohaterem lub bohaterem dowolnej książki – swojej lub kogoś innego, kim Pani by była?

Myślę, że najchętniej wścibską panną Marple. Mam dosyć zrównoważony charakter i jestem dociekliwa, więc nadaję się świetnie na takiego wiejskiego detektywa-amatora jak ona. Lubię analizować różne sytuacje i wyciągać wnioski, pasjonuje mnie psychologia. Drugą z moich ulubionych bohaterek jest tajemnicza Alicja Gris z powieści mego ukochanego autora Carlosa Ruiza ZafónaLabirynt duchów. Kimś takim jak ona – zagadkowym, odważnym i bezkompromisowym – z pewnością chciałabym być. To jest zresztą świetnie napisana postać, chyba najlepsza z postaci kobiecych u Zafóna. A ze swoich książek? Bliska mi jest Sabina Południewska z cyklu Magiczne miejsce, bo jest jak ja pisarką oraz Agata Niemirska z serii Czary codzienności, ze względu na jej charakter. Ogólnie lubię wszystkie swoje bohaterki, nawet te z trudnymi osobowościami, jak Eliza z mojej ostatniej książki Sklep z tysiącem cudów. Trudno zresztą, żebym nie miała do nich sentymentu – to ja je wymyśliłam i w każdej tkwi coś ze mnie samej.

Ma Pani jakąś poradę dla osób, które dopiero zaczynają pisać?

Przede wszystkim, aby się nie zniechęcały i wierzyły w siebie. Zdaję sobie sprawę, że rynek wydawniczy nie jest łatwy i czasami trzeba się wykazać dużą determinacją i cierpliwością, żeby zaistnieć. Warto jednak próbować i wysyłać swoje prace do wydawnictw. Wiele z nich organizuje konkursy, na przykład na powieść, książkę dla dzieci, reportaż i warto się tym interesować, śledzić strony internetowe i media społecznościowe oficyn. Dobrą opcją są też różne szkoły pisania i warsztaty – można w nich wziąć udział, na przykład w bibliotekach, czy przy okazji festiwali literackich i wówczas są bezpłatne. Bardzo to polecam – jest to szansa, żeby się czegoś nauczyć, dopracować technicznie i fabularnie swój tekst, ale też, by porozmawiać o swojej twórczości z innymi pasjonatami. Rady osób piszących, interesujących się literaturą są naprawdę bezcenne. Podpowiadam też udział w grupach pisarskich na forach tematycznych czy w mediach społecznościowych. Można tam dać pod osąd fragment swego tekstu, omówić jakieś problemy, wymienić opinie. To zawsze pomaga się rozwijać i pisać lepiej. Ta praca, podobnie jak każda inna, wymaga opanowania pewnych reguł i doskonalenia ich. Trzeba się uczyć i wciąż iść naprzód. Ale najważniejsze jest moim zdaniem przekonanie, że chcemy podążać tą drogą i jest to nasz cel. Wtedy z pewnością nic nas nie powstrzyma.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments