Na ekrany kin weszło właśnie największe rozczarowanie ostatnich lat. Miała być bomba, a nie jest nawet kapiszon. Polityka Patryka Vegi to najbardziej szokujący swoją nijakością film, jaki widziałem.
Polityka…
… to film podzielony na kilka opowieści o wzlotach i upadkach bohaterów inspirowanych polską sceną polityczną. Pani Premier, czyli pachołek prezesa partii, o zostaniu premierem dowiaduje się, karmiąc swoje kury. Pupil ministra obrony nie ma obronionego licencjatu, ale zostaje szefem gabinetu politycznego. W godzinach pracy będzie kradł, uprawiał seks, znęcał się nad podwładnymi, żeby wreszcie stoczyć się, kiedy jego występki wyjdą na jaw. Na końcu filmu pojawi się plansza mówiąca, że ta postać nie jest Bartłomiejem Misiewiczem. Aspirujący do założenia własnej partii poseł, wiceszef komisji parlamentarnej, wdaje się w romans z kusą na polityków modelką.
Ojciec Dyrektor katolickiej uczelni i Telewizji Ufam prowokuje organizację imienin Józefa Stalina, które jego reporterzy nagrywają z ukrytej kamery.
Prezes — rządzący tym wszystkim z tylnego siedzenia — zaprzyjaźnia się ze swoim rehabilitantem. Razem rozmawiają, oglądają w telewizji rodeo, puszczają kaczki. Wszystko kończy się, kiedy musi zająć się polityką. Całość wieńczy historia mężczyzny poszkodowanego w wypadku samochodowym z udziałem kolumny Pani Premier. Ten everyman, który na co dzień nie miał nic wspólnego z polityką, powoli poznaje jej mechanizmy. Film kończy się jego monologiem i swoistym happeningiem podczas otwarcia posiedzenia sejmu.
… nie taka znowu straszna jak ją Vega opisuje
Zgodnie z zapowiedziami reżysera, Polityka miała być filmem, który wpłynie na wynik wyborów: zwiastun i zapowiedzi sugerowały, że odkryte zostaną szokujące opinię publiczną tajemnicę. Zamiast tego widzowie otrzymują serię obrazków, luźno inspirowanych wydarzeniami z prasy i telewizji. Wszystko ubarwione seksem i odrobiną przekleństw. Poza wątkiem Ojca Dyrektora, żaden występek nie uchodzi na sucho, nie ma zatem mowy o hipokryzji władzy na wielką skalę. To wszystko strasznie nudne, na poziomie dyskusji w komentarzach na Facebooku lub Twitterze, gdzie użytkownicy, zamiast ze sobą rozmawiać, przerzucają się anegdotami. Nawet nie umywa się do Ucha prezesa. Osobiście wytrwałem na pokazie tylko dlatego, żeby móc napisać tę recenzję. Kilkoro widzów opuściło salę gdzieś po połowie.